sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział XXXIV (ostatni)

Jeszcze ukaże się epilog, a ja już stresuję się na to co pomyślicie o ostatnim rozdziale. 


Z dedykacją dla Niny'96 :)

Od razu wchodzimy TU

Czas to tylko pojęcie względne, pędzące szybko jakby gnało za zającem uciekającym w głąb lasu. Dni to tylko ułamki sekund w naszym życiu, w późniejszym czasie wymywane z pamięci przez inne, godniejsze zapamiętania chwile. Czas gna nieubłaganie i zanim się obejrzymy już mija kilka godzin, dni, miesięcy... 
Całe życie na coś czekamy, na koniec semestru, na urodziny, wakacje... Czas uczy nas cierpliwości, która wiele kosztuje, ale i bardzo popłaca. Gdy Harry wyjechał na miesiąc do Australii czułam, że los wystawił nasze uczucie na wielką próbę. 
Próbę wierności i wytrwałości. Nie raz siadałam wieczorami odtwarzając płytę, którą dał mi tuż przed wylotem. Najczęściej kończyłam zapłakana,a moje serce błagało, aby zadzwonił telefon, a w nim odezwał się głoś Harrego mówiący, że już wracają do domu. Każdy przetrwały dzień przybliżał nad do spotkania. W kalendarzu dni ubywało, a gdy wreszcie nastąpił ten moment mało nie przewróciłam chłopaka na lotnisku, rzucając mu się na szyję. Emocje wzięły górę zarówno u mnie jak i u niego. Pamiętam tamtą chwilę jak mało którą. Nieco za brązowiona twarz, wciąż te same rozczochrane loki i wodzące w podenerwowaniu zielone oczy, szukające mojej osoby. Wydawałoby się, że to było wczoraj. Nie do wiary, że minęły już cztery miesiące, choć i w nich czasami ciężko było nam obojgu. Ja zaczęłam pierwszy rok na uniwersytecie, który przyniósł ze sobą masę nauki i małą możliwość wyrwania się gdziekolwiek na dłużej. Harremu natomiast, promocja pochłonęła większość czasu. Chłopcy jeździli po świecie, promując w Ameryce i Europie. Czasu na spotkania było mało, jednak nigdy nie do takiego stopnia, abyśmy musieli przeżywać kolejną długą rozłąkę. Uśmiechnęłam się do siebie wspominając walkę z zbyt małą liczbą godzin, w których zamiast się uczyć przesiadywałam godzinami u Loczka. 
Oparłam głowę o zimną szybę okna spoglądając na przykryty białym puchem ogródek. Cały Londyn pokryty był śniegiem od dobrego tygodnia. Dni zrobiły się krótsze i niezwykle mroźne. Dzięki temu święta stały się magiczne. 
Srebrna bransoletka na moim lewym nadgarstku przypomniała mi wydarzenia z Wigilii. Bałam się, że w święta każde z nas pojedzie do swojej rodziny i nawet, gdy Harry będzie miał wolne, nie będzie okazji do spotkania. 
Na szczęście chłopak pogodził te problemy ze sobą. Styles przyjechał z Holmes Chapel do Londynu rano w drugi dzień świąt, aby i ze mną spędzić choćby cząstkę świąt. Dzięki temu miał okazję poznać kawałek mojej rodziny, która tradycyjnie na święta przyjechała  w odwiedziny. Tata czasami zadziwiał mnie na tyle, że nie potrafiłam do dziś wytłumaczyć sobie dlaczego to robi.  Pewnego razu wracając zmęczona ze szkoły, zauważyłam iż siedzi w internecie i czyta wywiadu z Harrym. Pamiętam, że pewnego razu spojrzałam na niego z przerażeniem, jednak on spokojnie i trochę zawstydzony iż przyłapałam go na takiej rzeczy, powiedział że chce wiedzieć coś o nim więcej, bo jak to ujął "nie wszystko zapewne mu mówiłam" .
Jeśli chodzi o Carę to i ona narobiła nam kłopotów. Udzieliła kilku wywiadów, opowiadając o swoim "gorącym" romansie z Loczkiem, wymyślając przy okazji historię iż One Direction tak naprawdę jest ustawione i gdyby nie pieniądze, które rzekomo zapłacili komu trzeba, żaden z chłopaków nawet nie dostałby się do domu jurorów. Management wytoczył jej sprawę, sprawa powoli cichła i wszystko  wracało do normy, odwracając wszystko przeciwko blondynce. Choć to całe zamieszanie narobiło nam szkody i kosztowało sporo nerwów, w pewien sposób umocniło nasz związek. 
Ze wspomnień wyrwał mnie odgłos zamykanych drzwi  samochodu. Wyjrzawszy za okno spostrzegłam Harrego idącego po zaspach, świeżo nasypanego śniegu. Zeskoczyłam z parapetu szukając wzrokiem torby.
-Liliana!! Harry przyjechał!- głos mamy dobiegł z parteru domu. Chwyciłam torbę zasuwając ostatni suwak przegrody. Loczek opowiadał  coś mamie, która w odpowiadała mu śmiechem. Gdy stanęłam na kafelkowej podłodze korytarza, mój wzrok automatycznie pobiegł w stronę Stylesa. Chłopak miał czerwony z zimna nos i nieliczne kosmyki wychodzące spod czarnej czapki. Gdy pochwycił moje spojrzenie, natychmiast się uśmiechnął ukazując rząd białych zębów.
-Cześć- przywitałam się, podchodząc do niego i całując w usta. Miał strasznie zimne policzki.
-Ile będziecie tam jechać?- mama opierając się o framugę prowadzącą do kuchni spojrzała na srebrny zegarek, który miała na ręce. Wzruszyłam ramionami nie wiedząc dokładnej odpowiedzi.
-Jakieś dwie godziny, nie więcej- odpowiedział Harry biorąc ode mnie trochę ciężką torbę, którą wciąż trzymałam w ręku.- Co ty tam wsadziłaś? Kamienie? Jedziemy na jeden dzień!- Harry wytrzeszczył oczy próbując zrozumieć logikę kobiet. W torbie miałam szpilki, sukienkę i kosmetyki, nic poza tym.
-To w takim razie jedźcie ostrożne- mama popatrzyła z niemałą powagą na Harrego. 
Styles od miesiąca posiada prawo jazdy i teraz stara się jeździć najbezpieczniej jak tylko potrafi. 
Założyłam brązową kurtkę i beżowy komin, po czym podeszłam do rodzicielki, obejmując ją mocno.
-Nie martw się. Zadzwonię do ciebie jak dojedziemy- powiedziałam całując ją w policzek.
Mama pokiwała głową przenosząc wzrok na Harrego
-Opiekuj się nią.
Spojrzałam z powrotem zdziwionym wzrokiem na mamę, widząc w jej oczach, że wciąż uważa mnie za swoją małą córeczkę. Harry z dumą przytaknął jej w odpowiedzi. Zabraliśmy swoje rzeczy i razem wyszliśmy na dwór. 
Śnieg sypał w szaleńczym tempie, nakrywając poprzednią warstwę puchu nową. Zadygotałam czując jak robi mi się zimno. Czym prędzej wgramoliłam się do samochodu, wsuwając dłonie do rękawów kurtki.
-Mama z ojczymem byli tam dzisiaj rano, więc dom będzie wysprzątany, a lodówka pełna- Harry odpalił silniki samochodu, po czym zapiął pasy.
-To trochę roboty mamy mniej, choć zapewne jutro wszystko się zmieni- zaśmiałam się wyobrażając bałagan jaki będzie panował w domku ojczyma Harrego. 
W tym roku  chłopaki postanowili spędzić sylwestra całym zespołem, a z racji iż tamto miejsce ma dla 1D szczególne znaczenie, Harry poprosił ojczyma, aby przez dobę pozwolił nam tam pobyć.
-Tak, to pewne, no ale jakoś się zorganizujemy.- Harry posłał mi swój uwodzicielski uśmiech. Zielone oczy od zimna jakie panowało na zewnątrz wydawały się być niezwykle błyszczące.


Na miejsce dojechaliśmy tak jak Harry obliczył, dwie godziny później. Nigdy nie byłam w tym miejscu i na prawdę nie mogłam się doczekać tej chwili. Wysiadałam z samochodu stając przed niskim płotem, za którego w oddali widać było drewniany domek. Całe podwórko pokryte puchową kołdrą  śniegu dawało wrażenie iż jest to bita śmietana, nieskazitelnie biała i nienaruszona.
-Podoba mi się tu- powiedziałam spoglądając na niosącego nasze torby Loczka. Chłopak wyglądał niezwykle uroczo, gdy jego włosy pokryły się małymi płatkami śniegu.
-Poczekaj jeszcze nie byłaś w środku- z zaciekawieniem podniosłam brew do góry zastanawiając się jak mógłby wyglądać od środka. Harry popchnął furtkę, która ku mojemu zdziwieniu była nie zamknięta na klucz, po czym stawiając stopy w wysoki śnieg przedarliśmy się do werandy domu.Chłopak otworzył drzwi gestem głowy zapraszając mnie do środka.  Gdy moim oczom ukazał się niewielkich rozmiarów salon, z dużym  kominkiem i drewnianymi ścianami trudno było powstrzymać się do choćby cichego "wow". W kominku wciąż żarzył się ogień, przez co pomieszczenie było przyjemnie ciepłe.
-Tu jest uroczo- zdołałam powiedzieć tylko tyle.
Harry postawił nasze torby koło kanapy, po czym odsłonił zasłonę w jednym z okien wpuszczając więcej światła do środka.
Obejrzałam cały domek wciąż nie mogąc uwierzyć, że tak długo musiałam czekać, aby wreszcie tu przyjechać. 
Usiadłam na kanapie z Harrym i przez parę minut po prostu siedzieliśmy i gadaliśmy o byle czym. W pewnej chwili spojrzałam na zegar wiszący na bocznej ścianie. Dochodziła szesnasta.
-Matkoo Boska!- wyszeptałam. Harry zdziwionym wzrokiem popatrzył się na mnie.-Mamy cztery godziny na przygotowanie wszystkiego!- krzyknęłam spanikowana wstając z kanapy. Trochę pożałowałam, że zgodziliśmy się przygotować wszystko samemu, ale miałam cichą nadzieję, że pozostali też coś przyniosą. Loczek z opartymi o oparcie rękoma patrzył na mnie z rozbawieniem.
-No co?- zapytałam zastanawiając się szybko od czego zacząć.
-Uwielbiam jak się denerwujesz. Wyglądasz wtedy uroczo- zaśmiał się, patrząc na mnie zalotnie. Przewróciłam oczami, kładąc ręce na biodrach.
-Co ty na to, aby pomimo, iż już jest po gwiazdce ubrać tutaj choinkę?- zapytał uśmiechając się ciepło- To byłaby nasza choinka- powiedział z naciskiem na przedostanie słowo. 
Bardzo spodobał mi się ten pomysł, więc w ciągu kilkunastu sekund podzieliliśmy między sobą obowiązki. Ja miałam iść robić ciasteczka, mając nadzieję, że wszystkie potrzebne składniki znajdę w kuchni, a Harry miał pójść szukać drzewka.

***
Teraz wchodzimy TU ;) 
***

Kończyłam właśnie zagniatanie ciasta, kiedy do domu wszedł Harry z średniej wielkości choinką.
-Taka wystarczy, no nie? -zapytał strzepując z głowy śnieg. Zaśmiałam się widząc jak wiele radości sprawiło mu, że sam mógł ściąć drzewko.
-Jasne, jest idealna- powiedziałam trzymając zgięte ręce, upaćkane mąką i resztkami nieupieczonego ciasta. - Gdzie ją postawimy?- zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca.
- Tam? -Harry wskazał kąt nieopodal miejsca, w którym stała kanapa. Dałam mu znać, że to miejsce jest świetne. Loczek spojrzał z zaciekawieniem na moje dłonie. - Co pieczesz? - zapytał opierając choinkę o ścianę, upewniając się iż się nie wywróci, po czym rozebrał się z kurtki i butów i podszedł do mnie.
-Tajemnica- mrugnęłam do niego okiem, przekomarzając.
-I nie zdradzisz mi jej? -zapytał z oczami nieszczęśliwego szczeniaka.
-Wszystko w swoim czasie
Harry objął mnie w tali przyciągając do siebie. Zaśmiałam się głośno, starając go nie ubrudzić.
-Przestań, mam brudne ręce- chłopak zaczął całować moją szyję, zmuszając, abym odchyliła głowę na bok, udostępniając mu do niej miejsce.
-Trudno, będę najwyżej upaćkany- odparł stłumionym głosem wciąż wodząc ustami po mojej szyi. Nie mogąc oprzeć się pieszczotą, zamknęłam oczy opierając głowę o jedno z jego ramion.
-Czas ucieka- wyszeptałam próbując zachować trzeźwość umysłu.
-Sugerujesz, że powinienem przerwać grę wstępną i już przejść do sedna sprawy?- odparł mrucząc tuż przy moim uchu. Zachichotałam odsuwając go od siebie na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy. Harry zawiedziony, zerknął na mnie wciąż tymi cudownymi oczami.
-Obiecuję, że gdy wszystko się skończy, a my spokojnie wrócimy do sypialni powrócimy do tego tematu.- Przejechałam wzrokiem po jego torsie po czym  z powrotem powróciłam do oczu. Harry uśmiechnął się znacząco.
-Nawet się od tego nie wymigasz. Te ściany to słyszały- rozejrzał się na boki dodając swoim słowom prawdziwości.
Wybuchłam śmiechem.
-No dobra, a teraz na poważnie, to trzeba ubrać choinkę- powiedział patrząc na drzewko, które jak dla mnie było niezwykle piękne.
-Poczekaj moment to wsadzę ciastka do piekarnika i zaraz do ciebie wracam- odparłam. Ruszyłam w stronę kuchni, jednak po chwili zatrzymałam się w półkroku. - Harry? - odwróciłam się patrząc to na niego to na choinkę- Czy w ogóle mamy jakieś ozdoby?
Loczek na moment zniknął z twarzy uśmiech.
-Dobre pytanie
Znów nie mogłam powstrzymać się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Idź poszukaj czegoś, może twoi rodzice kiedyś ubierali tutaj drzewko.


Godzinę później choinka ozdobiona białymi, czerwonymi i niebieskimi bombkami, mieniącymi się wśród kolorowych światełek ozdabiała salon dodając mu rodzinnego i świątecznego nastroju. Objęłam Harrego przytulając go mocno do siebie.
-Jest piękne- wyszeptałam wtulając się w jego tors.
-Mhhmmmmm- odparł głaszcząc moje włosy.
Staliśmy  w ciszy przyglądając się choince. Światełka zamigotały niczym dyskotekowa kula. Od drzewka unosił się zapach lasu.
-O czym myślisz?- zapytałam w pewnej chwili.
Harry z początku nie odpowiadał jednak w końcu westchnął głęboko, przytulając mnie jeszcze mocniej do siebie.
-O tym jak bardzo ten rok zmienił moje życie- czułam, że gdy to mówił uśmiechał się. Ja również uśmiechnęłam się przypominając dzień w którym po raz pierwszy się spotkaliśmy.
-A wszystko zaczęło się tak niewinnie- zachichotaliśmy obydwoje.
-To był najlepszy rok w moim życiu- poczułam jak w brzuchu rodzi się przyjemne zamieszanie. Zawsze coś takiego czułam gdy przypominałam sobie naszą pierwszą randkę.
-Myślisz, że nie będzie już lepszych?-zapytałam spoglądając ponad siebie, aby patrzeć w jego oczy z udawaną podejrzliwością. Harry nie zdążył odpowiedzieć bo jego telefon za wibrował w kieszeni spodni. Chłopak wyciągnął komórkę i nie wypuszczając mnie z objęć odebrał telefon.
-Halo?- z zbyt głośno ustawionego głośnika wydarł się głos Louisa. - Okej już po was wychodzę - Harry rozłączył się, wsadzając z powrotem urządzenie do kieszeni - Louis już tu jest.
Loczek wypuścił mnie z objęć, po czym nakładając kurtę poszedł otworzyć furtkę, którą my dla bezpieczeństwa tym razem zamknęliśmy na klucz. Ja w tym czasie przez uchylone drzwi, nie zważając iż chłód dostawał się do środka domu stanęłam w progu drzwi i z oddali obserwowałam jak Lou rzuca w Liama śnieżką. Danielle widząc to odwróciła się w stronę Tomma oddając mu tym samym. Wszyscy zachowywali się jak małe dzieci po raz pierwszy widzące śnieg. 
Jako pierwsza przywitała się ze mną Eleanor.
-Hej, bo nam tu zamarzniesz! - powiedziała przytulając mnie mocno do siebie, po czym obydwie weszłyśmy do środka.
-Jak tu fajnie- pochwaliła dom Ell. Obdarzyłam ją uśmiechem, tłumacząc, że tak samo zareagowałam. 
Paręnaście minut później przywitałam się z resztą i razem zaczęliśmy dekorować wnętrze balonami i innymi sylwestrowymi ozdobami. Harry nadmuchał balon po czym spojrzał cwaniacko na Louisa, złapał ustnik balonu dwoma palcami i wypuścił powietrze  prosto w twarz przyjaciela. Lou w ramach rewanżu opryskał Loczka konfetti w spreju.
-Nie wierze, że oni dziesiąte urodziny mają dawno za sobą...- skomentowała Danielle, siedząc obok mnie z kubkiem gorącej czekolady.
-Taaa, ciekawe ile dali za dowody osobiste z fałszywymi danymi- Eleanor zaśmiała się patrząc prosto na swojego chłopaka.
Kilka minut po dwudziestej do naszej szóstki dołączył Zayn, Niall i Perrie. Bawiliśmy się świetnie, wspominaliśmy odchodzący rok  najśmieszniejsze wydarzenia jakie nam się przytrafiły. Chłopaki opowiadali wciąż z nie schodzącym uśmiechem na twarzy o koncertach, fankach i misiach koala. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że jeszcze rok temu w ogóle o nich nie słyszałam i gdyby nie ten  raz gdy jedna z ich piosenek wyskoczyła mi na stronie internetowej w ogóle inaczej wyglądałaby moja teraźniejszość. Koło dziesiątej połowa z naszego towarzystwa była już nietrzeźwa i teraz wszyscy niezależnie czy umieją tańczyć czy nie szaleli na parkiecie. Gdy Zayn kursujący między konsolą a parkietem włączył wolną piosenkę, wtuliłam się w Harrego delikatnie kołysząc nas w okół. W jego ramionach zawsze czułam się bezpieczna i kochana. Zapach jego perfum przesiąkł moje ubrania, jakby chciał powiedzieć, że serce Harrego należy do mnie. Jedną rękę zatopiłam w lokach chłopaka, przyciągając moją twarz bliżej jego. Niewielki zarost lekko ocierał o mój policzek. Świat znikł pozostawiając nas samym sobie. Mięśnie jego ręki poruszały się za każdym razem gdy chłopak przesuwał dłoń po moich plecach.
-Uwielbiam Cię- wyszeptałam mu do ucha. Loczek nachylił głowę całując moje ramię.
Uśmiechnęłam się, spoglądając na resztę towarzystwa. Danielle z Liamem podobnie jak my tańczyli na parkiecie, którym teraz stał się salon, Louis z Eleanor siedzieli na kanapie namiętnie się całując. Zayn z Perrie trzymając się za dłonie i rozmawiali wtuleni w drugim końcu pokoju, a Niall myśląc, że nikt go nie widzi, robił zdjęcia, aby mieć wszystko zadokumentowane na pamiątkę. Nie chciałam żegnać się ze starym rokiem, bojąc się o to co może przynieść nowy. Co złego się stanie? Jak potoczy się nasz los? Takich pytań w mojej głowie było mnóstwo, a na żadne nie potrafiłam odpowiedzieć. 
Gdy dochodziła dwunasta wszyscy wyszliśmy na tylni taras domku. Niall przez cały wieczór gorączkowo błagał Liama, żeby ten pozwolił mu na odpalenie fajerwerków. Daddy Liam długo się wahał, przypominając blondasowi jak w tamtym roku mało nie pozbawił życia kota sąsiada, jednak w końcu uległ.
-Ktoś ma zegarek?!!-Zayn zauważył najprawdopodobniej iż nie ma swojego na ręce.
-Spokojnie ja mam, jest za pięć dwunasta - Eleanor zapewniła przyjaciela.
Słysząc iż za parę minut nadejdzie nowy rok, poczułam jak serce uderza mi w klatce piersiowej. Zawsze dziwiło mnie jak bardzo stresuję się początkiem nowego roku. Czy wynikało to z obawy, że już minutę po dwunastej mogę coś schrzanić i jak  tsunami pociągnie to za sobą falę niepowodzeń? Tego nie potrafiłam stwierdzić.
-Ile jeszcze?- Nial przykucnął na zaśnieżonym trawniku trzymając w ręku paczkę zapałek.
-Trzy minuty- Eleanor podekscytowana spojrzała na swojego chłopaka, który natychmiast ją objął i pocałował w policzek.
-Gotowa na nowy rok? - Harry nachylił się nade mną łącząc nasze palce ze sobą.
-Myślę, że tak- odparłam zaciskając nasz uścisk.
-Dwadzieścia sekund!!
Przełknęłam ślinę podekscytowana i szczęśliwa, że mogę być tu z nimi.
-Piętnaście!! - El zdawała relację na bieżąco.
W pewnym momencie Harry obrócił moją twarz ku swojej łącząc nasze usta w pocałunku. Wiedziałam o co mu chodzi, dlatego odpowiedziałam na pocałunek. Nasze języki tańczyły ze sobą tylko im znany układ.
-Pięć- usłyszałam wciąż zajęta całowaniem Loczka.
-Dwie!! - czyjś głos gdzieś w oddali stawał się niewyraźny. Zwolniliśmy tempo pocałunków rozkoszując się każdą sekundą. W tle zaczęły strzelać fajerwerki, ktoś otwierał szampana przy okazji stukając nim o inne szkło.
Kilka sekund po nowym roku otworzyłam oczy, odsuwając  na niewielką odległość twarz. Harry zaśmiał się wciąż trzymając dłonie na moich policzkach. Oddałam mu uśmiech.
-To najlepszy koniec i początek roku- powiedziałam patrząc teraz w jego oczy co róż oświetlane przez światło pochodzące z wybuchających zimnych ogni.

I żeby nic nie zepsuło naszego szczęścia, wypowiedziałam w myślach życzenie, patrząc ponad siebie jakby za pośrednictwem wybuchających fajerwerków przekazując życzenie wysoko do gwiazd, pozostawiając je sile wyższej.


To był ostatni rozdział. Jak go pisałam i zdałam sobie z tego sprawę chciało mi się płakać. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że tak przeskoczyłam w czasie. Ale na serio uznałam, że nie ma sensu rozdrabniać sprawę Cary itd na drobniejsze części. Jeśli chodzi o prawo jazdy Harrego i Nialla naciągnęłam trochę to na potrzeby opowiadania. Mam nadzieję, że nikt z Was po przeczytaniu tego rozdziału nie pomyślał " WTF? Tak chce skończyć to opowiadanie? Ale głupio..." Lub coś w tym stylu. Od razu mówię, lepiej poczekajcie na epilog i dopiero ewentualnie krytykujcie. No właśnie, jeśli chodzi o epilog.... Miał się jeszcze przed nim ukazać "dodatek" jednak stwierdziłam iż lepiej będzie jak opisze wszystko już w epilogu. Więc, w ciągu najbliższych dwóch tygodni powinien pojawić się on. I prawdopodobnie "Zapoznanie z bohaterami" i prolog na moim drugim blogu

Na koniec chciałabym prosić Klaudię Lelek o kontakt poprzez maila lub TT, wiesz w jakiej sprawie ;) ( marialilianna@tlen.pl

14 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedykacje!!
    Super rozdział <3
    Super blog! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak cholernie mi się chce płakać, ale to dobrze. Trzeba mieć wielki talent, żeby umieć wzruszyć człowieka szczęściem bohaterów. Ja wiem, że to już koniec, ale poniekąd się cieszę. Wiesz dlaczego ? Bo zaczniesz coś zupełnie innego, a ja lubię nowe rzeczy :) Czekam na epilog, trochę się boje, że kogoś uśmiercisz .... :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny rozdział, popłakałam się :') ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Marysiu, nie wiem czy jesteś tego świadoma, ale doprowadziłaś mnie do łez. Twoje rozdziały strasznie mi się wwiercały w psychikę, czytając je nie mogłam się oderwać. Mimo, iż jest to już ostatni rozdział, to cieszę się, ale tylko dlatego, ze mogłam czytać tak cudowne opowiadanie. Dziękuję Ci za chwile radości, smutku, żalu i innych tego typu silnych emocji. Dziękuję też za to, że nie rezygnujesz z pisania i, że założyłaś kolejnego bloga. Możesz mieć pewność, że będę go czytać. A przede wszystkim dziękuję Ci za to, że tu jesteś, że pisałaś dla Nas tą wspaniałą historię i pozwoliłaś Nam się przenieść do krainy marzeń. Kochamy Cię z całego serducha! <3

    @sedii_

    OdpowiedzUsuń
  5. pięknie , czekam na epilog ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. na początku chciałam powiedzieć, że cieszę się, że będzie jeszcze epilog, ale z drugiej strony jest mi smutno, bo to będzie już całkowite zakończenie tej pięknej historii.
    teraz... muszę Ci podziękować. za to, że mogłam czytać tak wspaniały fanfic, mogłam tonąć w łzach lub śmiać się do umierania.
    naprawdę bardzo wczułam się w Twoje opowiadanie. miałam wrażenie, jakby Lilianna naprawdę istniała, a Harry z nią chodził. jestem dziwna? może. po prostu mówię co czuję..
    cieszę się, że kiedyś tam, weszłam na tego bloga, czytałam Twoje imaginy i nagle pojawił się prolog. z ciekawością go przeczytałam i już wtedy się wciągnęłam. mimo, że nie dawałam znać, że czytam, czytałam go i ciągle nie mogłam doczekać się kolejnych rozdziałów.
    wiesz co? chciałabym mieć Twoją wytrwałość do pisania rozdziałów. pisałaś dla nas i się nie poddawałaś. za to ja, i pewnie wszyscy czytelnicy, dziękujemy z całego serca, za tą cierpliwość.
    chciałabym mieć też Twój talent do pisania. naprawdę, taki dar do pisania nie jest często spotykany, nie zmarnuj tego!
    no i tak z jednej strony... nie mogę się doczekać epilogu. chciałabym wiedzieć, czy będzie happy end, czy nie... mam nadzieję, że to pierwsze. ale też epilog będzie oznaczał, że zaczniesz pracować nad nowym blogiem, a tego też w cholerę nie mogę się doczekać.
    ok.. chyba się troszkę rozpisałam.
    tylko pamiętaj, że zawsze Cię będę wspierać i kochać, ok? piszesz perfekcyjnie, jeszcze raz - nie zmarnuj tego.
    PS. dziękuję jeszcze raz za kartkę, dumne stoi u mnie na półce <33 i przepraszam, że ja Tobie nie wysłałam.. w tym roku wyślę, obiecuję!
    jeszcze raz, kocham Cię. czekam na epilog i rozdział na nowym blogu.

    @makemewannadiex

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że kończysz to opowiadanie, ale cieszę się, że przeczytałam coś tak wspaniałego. Czekam na epilog i rozdział na nowym blogu. Kocham! ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie mi smutnoże już kończysz ale ma być następne opowiadanie więc tak szybko się nie porzegnamy^^ Świetny rozdział kochana<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział <3 aż się popłakał. Do dupy, że go kończysz no, ale nic nie może trwać wiecznie :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. ah.. wszystko kiedyś się kończy.. :c nawet mój ulubiony blog, mam nadzieję, że już niedługo pojawi się epilog xx kocham ten blog :*

    OdpowiedzUsuń
  11. O jejuśku *.* To było zajebiste. Nawet się rozpłakałam. To był mój ulubiony blog. Kochałam i kocham go <3 Uwielbiam Cię !

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Cię.
    Znalazłam Twojego bloga kilka dni temu, czytałam go po nocach. Kończyłam jeden i klikałam w link z kolejnym. Masz genialną wyobraźnię, którą potrafisz obramować, tworząc piękną historię.
    Może to dziwne, ale cieszę się, że kończy się historia Lil i Harry'ego. Nie mogę się doczekać epilogu. Ale jeszcze bardziej czekam na prolog kolejnego blogu. Louis jako główny bohater - kocham to!
    Kocham tą historię, a kolejną zapewne pokocham jeszcze bardziej!
    Pozdrawiam cieplutko <3


    Anita.

    OdpowiedzUsuń
  13. tak bardzo Cię uwielbiam!! Moje ulubione opowiadanie.. aż w sercu mnie ściska, że to koniec.. codziennie wchodziłam po kilka razy sprawdzić, czy nie ma kolejnego rozdziału, choć i tak wiedziałam, ze będzie dopiero pod koniec tygodnia.. naprawdę, bardzo BARDZO, BARDZO, BARDZO Ci dziękuję za to wspaniałe opowiadanie! jak zwykle sie popłakałam.. błagam, napisz dłuuugi epilog! nie mogę się z tym pogodzić, że to juz koniec.. ech, zaczne od nowa czytać YOLO. Napiszę to kolejny raz- JESTEŚ BOSKA !!!

    love, gosia.x

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Tobie właśnie jakaś panda dostała jedzenie ;) Taki joke. Dziękuję za komentarz :)