poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział XXII

-Na pewno musisz jechać? -zapytałam z mina nieszczęśliwego szczeniaka. Harry delikatnie podniósł mój podbródek zmuszając, abym patrzyła mu prosto w zielone oczy.
-Musze, niestety, ale Lil- uśmiechnął się pocieszycielsko- Pamiętaj, że to tylko cztery dni. 
Westchnęłam głośno. Wtuliłam się w sile ramiona chłopaka nie zważając już nawet na fakt, że stoimy na środku lotniska, a w okół nas czyhają fanki One Direction  z aparatami gotowymi wyłapać choćby najmniejszy podejrzany ruch. Nie widziałam powodu aby ukrywać prawdę przed światem, tym bardziej, że parę dni temu sami potwierdziliśmy to co jest pomiędzy nami.
-Zobaczysz, zanim się obejrzysz już będę z powrotem przy tobie.
-Taaaa...- już wyobrażałam sobie te niezliczone godziny wyczekiwania na ich powrót.
-Popatrz na Louisa i Eleanor- Harry wskazał głową zakochaną parę, która podobnie jak my stała wtulona w swoje objęcia- Oni dawali radę przetrwać bez siebie tyle rozłąk, to niby dlaczego my tego nie dokonamy?
 Już miałam powiedzieć, że nie powinien porównywać nas do nich, bo każda para jest inna, każda miała swoje własne potrzeby i oczekiwania, jednak uznałam, że to bez sensu. Po prostu przytaknęłam mu głową.
-Harry czy mogłybyśmy prosić cię o autograf ? -dopiero teraz zauważyłam grupkę dziewczyn stojących niecałe trzy metry od nas. Kazda z nich wyposażona była w notatniki z podobiznami chłopaków, komórkami i bliżej nierozpoznanymi przeze mnie rzeczami. Spojrzałam na Harrego, który przeprosił mnie i powiedział, że to zajmie zaledwie kilka minut. Niestety, z każdą minutą samolot chłopaków był bliżej odlotu. Odsunęłam się parę kroków do tyłu pozwalając im spełnić swoje marzenie. Sama pamiętam jak skakałam z radości z możliwości spotkania swoich idoli, a dziś chłopaka i paczkę świetnych ,zgranych przyjaciół. Jedna z dziewczyn przyglądała mi się uważnie. Wydawało mi się, że nie była moją zwolenniczką. Spuściłam wzrok próbując skoncentrować myśli na czymś innym. Nie rozumiałam dlaczego tak dużo dziewczyn hejtuje mnie za to, że jestem dziewczyną Harrego. Przecież to on sam tego chciała, on mnie śledził po tamtym koncercie, a nie odwrotnie.
-Harry musimy juz isc- wysoko blondynka z mała dziewczyną na rękach podeszła do Stylesa w chwili kiedy fani zaczęli oddalać się od nas. Po raz pierwszy w życiu miałam okazję zobaczyć w rzeczywistości stylistkę chłopaków.
-Już? -zapytał z rozczarowaniem w głosie Loczek.
-Tak, mógłbyś zająć się przez sekundę Lux?- Potrzebuję na moment skoczyć do WC- Lou nie czekając na odpowiedź podała Harremu dziewczynę. 
Lux uśmiechnęła się do niego.
-Hej maleńka, gotowa na podróż?-chłopak połaskotał ja wywołując u niej piskliwy śmiech. Trudno było się nie rozczulić na sam widok tej sceny.
-Harry dołącz do reszty, czas ucieka!- Paul z czerwona jak burak twarzą krzyczał wskazując ręką kierunek w którym powinien się udać. Chłopak podszedł do mnie najbliżej jak tylko się dało i pocałował mocno w usta. Przez moment zapomnieliśmy już, ze w jednej ręce trzyma Lux , która uważnie nam się przyglądała.
-Kocham Cię, pamiętaj o tym- powiedziałam mu opierając czoło o jego policzek.
-Ja ciebie tez
-Harry!! - z oddali usłyszelismy ten sam zdenerowowany głos
-Paul żyć nie daje-zaśmiał się próbując rozluźnić atmosferę jaką stworzyła zaistniała chwila.
-Będę czekać.
Chłopak odwrócił się stawiając Lux na ziemi. Dziewczynka trzymając mocno dłoń Stylesa zaczęła dreptać we wskazanym kierunku. Na moment jeszcze Harry zatrzymał się odwracając głowę i posyłając mi ciepły uśmiech. 
Kilka minut później zniknął mi z pola widzenia.

                            
                     ***PERSPEKTYWA HARREGO* **

Obróciłem się jeszcze raz, aby zobaczyć twarz Li. Niestety zniknęła za wielką ścianą korytarza prowadzącego w stronę samolotu.
-Stary, wyluzuj to tylko cztery dni- Louis objął mnie ramieniem. Uśmiechnąłem się do niego. 
Po sprawdzeniu biletów wpuszczono nas na pokład. Jak zwykle zaczęła się kłótnia o miejsce.
-O nie! Tym razem ja siedzę przy oknie!!- Niall mocno trzymając się podłokietników bronił miejsca na przodzie samolotu.
-Chyba żartujesz!- Teraz jest moja kolej -Zayn protestował równie głośno jak Nialler.
-Jezuuuu. Nie możecie po prostu rzucić monetą? -zirytowałem się. Zarówno blondyn jak i Zayn spojrzeli na mnie. Po ich minach stwierdziłem, ze mój pomysł przypadł im do gustu. Zayn wyciągnął kilka moment z kieszeni kładąc je sobie na dłoni. W końcu wybrał najwłaściwsza i zarządził;
-Godło ty, królowa ja.
Moneta poszybowała w górę obracając się kilka razy w okół własnej osi. Kiedy opadła chłopak z triumfującym okrzykiem oznajmił
-Królowa!!- obrócił monetę aby i Niall mógł zobaczyć, że nie kłamie -Hahahahahah. Spadaj stamtąd!!
Horan z oburzoną mina podniósł się niechętnie z fotela. Zayn błyskawicznie przecisnął się obok niego. Ja natomiast usiadłem tuż za nimi. Na szczęście miejsce przy oknie wciąż było wolne.
-Lux, proszę nie płacz-Lou posadziła córeczkę pomiędzy nami.
-Co jest? zapytałem delikatnym głosem. Zacząłem robić głupie miny, które zawsze śmieszyły małą. Lux zachichotała przez łzy.
-Nie wyspała się-odpowiedziała na moje pytanie jej matka. Ja też nie czułem się najlepiej. Od rana bolała mnie głowa i na dodatek zbyt krótko spałem. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dziewiąta rano. 
Gdy trzydzieści minut później lecieliśmy już wysoko nad ziemią wyciągnąłem telefon sprawdzając wiadomości. Jakiś czas temu dostałem od Lil smsa. 

"Już tęsknie :(" 

Postanowiłem ze gdy tylko wylądujemy zaraz do niej zadzwonię. Zerknąłem na Lux. Mała usnęła otulona różowym kocykiem. Doszedłem do wniosku, że i ja wezmę z niej przykład.

Drzwi do hotelowego pokoju rozległo się głośne pukanie.
-Harry! Louis! Jesteście gotowi?
Louis wyłonił si  z łazienki w niedopiętej do końca koszuli.
-Która godzina?-zapytał mierzwiąc dłonią włosy.
-Dziewiętnasta.
-O shit, mamy niewiele czasu!
-Za dziesięć minut na dole!!- Paul, nasza matka Teresa zawsze miał głowę na karku. Kroki na korytarzu powoli cichły. Spojrzałem na mojego współlokatora.
-Nie gap się, rozpraszasz mnie- Louis mocował sie  z krawatem przy wąskim lustrze w hotelowym pokoju. Wybuchłem śmiechem. Chłopak uporał się kilka minut później. 
Ruszyliśmy w drogę na parter hotelu.


Limuzyna zatrzymała się przez okazałem budynkiem.Wychodząc z samochodu co chwile jakiś flesz aparatu oślepiał mnie nasilając tym samym moją migrenę. Paul powiódł nas w kierunku głównego wejścia. Nie widziałem nic interesującego w pokazach mody. To raczej żywioł kobiet. Mężczyźni powinni po prostu odpuścić sobie takie okazje. Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Dookoła było mnóstwo ludzi. Gdy pokaz się zaczął dotąd rozproszone po całej sali światła, teraz skupiały się wyłącznie na długim wybiegu. Goście zamilkli, jakiś facet przedstawił projektanta, którego kolekcji własnie mieliśmy oglądać. Na wybiegu zaczęły pojawiać się długonogie modelki, które jak dla mnie miały daleką drogę do określenia ich mianem pięknych. Cały pokaz trwał ponad dwie godziny, gdy wreszcie wszyscy zaczęliśmy opuszczać salę czyjaś ręka spoczęła na moim lewym ramieniu. Odwróciłem się przekonany, że to Louis jednak moim oczom ukazała się promieniejąca twarz dziewczyny, która na pierwszy rzut oka nie rozpoznałem. Spojrzałem na nią z wyczekującym wzrokiem.
-Harry nie poznajesz mnie?-zapytała zawieszonym głosem
Przecząco pokręciłem głową. Była szczupłą, długowłosą blondynką, jednak klepka w moim umyśle wciąż nie zaskoczyła.
-Cara. Pamiętasz?-zaśmiała się odsłaniając rząd idealnych zębów.
-O rany! Tak pamiętam cię!-przytuliłem dziewczynę- Co tutaj robisz? Nie widziałem cię na wybiegu!- uważnie przyglądałem się jej rysom twarzy. Teraz doskonale ją kojarzyłem. Poznaliśmy się jakiś czas temu w Londynie, jednak ona zaczęła robić karierę modelki, ja stałem się sławny a nasze drogi się rozeszły.
-Nie, nie było mnie tam. Zostałam zaproszona jako gość- Cara uśmiechnęłam się zalotnie trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Przełknąłem ślinę próbować wymazać z pamięci jej obraz.
-Cara!!- Zayn uścisnął mocno dziewczynę-Milo cie widzieć!
-Ciebie też. Słuchajcie niedaleko stąd jest fajny klub, może wybierzemy się razem? Opowiecie mi co się u was pozmieniało !-blondynka patrząc to na mnie to na Zayna oczekiwała twierdzącej odpowiedzi.
-Okej. Czemu nie?
Odnaleźliśmy Louisa z Niallerem kawałek dalej. Oni również bez najmniejszego oporu zgodzili się na pójście.Nie byłem pewny czy na pewno chcę się bawić. Ból głowy był nie do pokonania. Miałem jedynie nadzieję, że alkohol złagodzi sytuację.

Klub przepełniony był mnóstwem młodych osób. Dym papierosowy wdał się do moich płuc powodując gwałtowny kaszel. Zajęliśmy wolne miejsca przy barze i zamówiliśmy na początku szkocką. Cara śmiała się głośno choćby z najdurniejszego dowcipu Zayna. Podejrzewam ze dziewczyna już była wstawiona. Nim się obejrzeliśmy piliśmy szósta kolejkę. Ból głowy przytłumiony przez alkohol sprawił,ze i ja nie do końca byłem świadomy tego co robię. Pomieszczenie było ciemne, część ludzi bawiło się na parkiecie, inni wciągali jakieś zielsko. Niall zagadywany przez krótkowłosą szatynkę chyba zapomniał ze przekracza granicę dobrego smaku w miejscu publicznym. Cara co chwile rzucała mi zadziorne spojrzenia. Próbowałem udawać ,ze tego nie zauważam jednak ona postarała się, aby cała uwaga była skoncentrowana jedynie na niej.
-Zatańczysz?- jej głos odbił się jak echo w mojej głowie. 
Przytaknąłem i chwile później zostałem pociągnięty na środek parkietu.-Wiesz ze za tobą stęskniłam się najbardziej?-wyszeptała do mojego ucha. A może to był krzyk. Nie byłem wstanie kontrolować sytuacji. Uśmiechnąłem się w podzięce. Jej długi palec przejechał po materiale na mojej klatce piersiowej. Przeszedł mnie dreszcz. Cara zachichotała, odwróciła się do mnie plecami kładąc moją rękę na swojej talii. Próbowałem powiedzieć jej ze przecież mam Liliane, jednak ona zakryła mi palcem usta. Zaczęła kołysać biodrami robiąc przy tym uwodzicielskie ruchy. Robiła to tak aby moje dłonie co chwile spotykały jej ciało. W pewnym momencie odwróciła się z powrotem twarzą skierowaną do mnie. Nim się obejrzałem a jej usta przylgnęły do moich. Kilka chwil później poczułem mocne szarpnięcie tuż nad moimi barkami. Przylgnąłem do zimnej ściany. W ciemnościach zobaczyłem rysy twarzy Louisa i zszokowaną Care.
-Czy ciebie do reszty pogrzało?-chłopak patrzył na mnie z furią w oczach.
-Ja, nie wiem jak to się stało...-przeczesałem dłonią włosy próbując wyłapać pojedyncze scenki z wydarzenia, które miało miejsce kilka sekund temu.
-Jak to nie wiesz?- Louis walnął mnie w ramię- Przed chwila pocałowałeś Carę!!!!
Słowa dotarły do mnie po której chwili. Zakryłem dłońmi twarz.
-Nie byłem pewny czy to nie Liliana- nie miałem innego usprawiedliwienia na to co się stało. W głębi duszy naprawdę myślałem ze tańczę z Lil.
-Liliana?!!??! Idioto!! Ona cię zabije jeśli ktoś widział co się stało!!
Louis wrzeszczał na mnie najgłośniej jak tylko mógł. W oddali zauważyłem zbliżających się do nas Zayna i Nialla.
-Co jest? Chodźcie się bawić!!-Zayn zachęcał do powrotu na parkiet wykonując jakieś dziwne ruchy biodrami.
-Co z wami jest?- zapytał momentalnie poważniejąc Niall. Najwidoczniej z tej dwójki tylko on był jeszcze na tyle trzeźwy aby zauważyć ze co się stało. Louis gestykulował rękoma tłumacząc mu co dokładnie się wydarzyło. 
Odwróciłem się twarzą do ściany uderzając czołem mocno o jej strukturę. Liliana może się o tym dowiedzieć....Boże co ja zrobiłem....
-Niall weź zabierz Zayna i Harrego z tego miejsca, ja muszę porozmawiać z Cara.-chłopak zniknął w pulsującym świetle dyskotekowych lamp.
-Mam problem Niall.-nie wiedziałem ci powinienem robić. Wpadłem w panikę. Kocham Lil i za żadne skarby nie chciałbym jej stracić.
-Pamiętaj, jeszcze nic nikt nie wie- blondyn próbował podnieść mnie na duchu.

Wyszliśmy z klubu w milczeniu. Nie byłem obecny myślami. Świadomości ze właśnie popełniłem największy błąd w moim życiu nie dawał mi spokoju. Obraz brunetki o niebieskich oczach, która tam strasznie kocham zalał moje myśli. Widziałem ze to tylko i wyłącznie moja wina. Jednak niezależnie co by się nie stało muszę wytłumaczyć jej jak wyglądała prawda. To Cara mnie pocałowała a nie odwrotnie. Dlaczego w ogóle nie powiedziałem jej o Lil? To znaczy próbowałem jednak to ona nie chciała słuchać.... Styles kretynie, czy ty zawsze musisz flirtować z dziewczynami? Przecież zwyczajnie mogłeś się od niej odsunąć....Czy alkohol aż tak przejął nad tobą kontrolę? Jedyne co teraz mi zostało to wiara, że nikt nie zrobił zdjęć ani nie rozpoznał nas tam w środku. 

Wiedziałem, że jeśli coś pójdzie nie tak, nie wybaczę sobie tego...


Przepraszam, że taka długa przetrwa się zrobiła od ostatniego rozdziału, ale w szkole dosyć miałam napchany tydzień klasówkami i innymi rzeczami w ogóle nie miałam czasu pisać. Jeśli chodzi o rozdział to mam nadzieję, że nie stracę przez niego moich czytelników. Chciałam w nim pokazać, że życie nie zawsze jest takie kolorowe i łatwe. Czekam na wasze opinie, zachęcam do brania udziału w ankiecie (ponownie) bo nie wiem dlaczego, ale wyzerowuje mi się ;/ . 

czwartek, 25 października 2012

HEJOOO :)

Niestety jeszcze nie nowy rozdział ! Przepraszam jeśli opublikuje go dopiero na początku nowego tygodnia, ale również jest jeszcze jakieś prawdopodobieństwo, że ukaże się w przeciągu trzech kolejnych dni. Macie może tumblera? Jeśli tak, podajcie mi swoje linki do blogów ;). Postanowiłam, że YOLO wrzucę także tam, więc jeśli chcecie to zapraszam : http://marialilianna17.tumblr.com/       :)     + Zachęcam do głosowania w ankiecie po prawej stronie, bo niestety wyzerowała się z bliżej nieznanych mi powodów :(. 

sobota, 20 października 2012

Rozdział XXI

Szósta nad ranem. Adidasy na nogach, włosy spięte wysoko do góry. Wkładam słuchawki w uszy, włączam MP4. Muzyka zaczyna płynąc zagłuszając otaczającą mnie rzeczywistość. Ruszam z początku wolnym marszem jednak z każdą kolejną sekundą nabieram prędkości. Mijam ulicę. Wszędzie pustka.
Lil co cie napadło na ten jogging?! Przecież te słowa, tam w Camber, były tylko rzucone na wiatr!- zadałam sobie to pytanie ent raz z rzędu. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zaczęłam biegać. Z początku męczyłam się po kilometrze, jednak po tygodniu codziennego treningu dawałam radę przebiec cztery. Byłam z siebie dumna. Każdego dnia próbowałam pobić poprzedni rekord. Kiedy tego dokonywałam w moim umyśle pojawiała się wizja biegu na dziesięć kilometrów, zawody krajowe, później ogólnoświatowe, medale, sława jako najlepszy zawodnik świata w tej dziedzinie sportu. Chyba każdy tak ma, że gdy udaje mu się coś osiągnąć od razu wyolbrzymia swój talent i możliwości. Albo byłam szalona. Biegłam zatrzymując się tylko co jakiś czas na złapanie oddechu i napicie wody. Dziś jest ważny dzień. Wreszcie osobiście poznam mamę Harrego. Zdziwiłam się, gdy któregoś dnia Styles zadzwonił informując mnie, że Anne specjalnie na tę okazję przyjedzie z Holmes Chapel .Aż tak zależałyby jej na poznaniu rodziny dziewczyny jej syna? Co prawda ja również cieszyłam się bardzo na to małe nasze święto, jednak stres zaczynał brać górę. Pojedyncze krople wody spadały co jakiś czas na moją twarz. Spojrzałam ponad siebie. Niebo nie było błękitne. Raczej zachmurzone. Rękoma sięgnęłam kaptura naciągając go na głowę. Na zegarku dochodziła siódma trzydzieści. Powoli kierowałam się z powrotem do domu.Bieganie w deszczu nie było moim ulubionym zajęciem. Co innego jeśli chodzi o pocałunki. 
Zachichotałam pod nosem.

Przygotowania zaczęliśmy cztery godziny przed przyjazdem Harrego i Anne. Mama piekła specjalnie na tą okazje indyka, który wychodził jej zawsze fenomenalnie, jednakże długi czas oczekiwania nie pozwalał na robienie go tak często jak byśmy tego chcieli. Nawet tato włączył się w całą tą akcje i teraz szalał z odkurzaczem w salonie. Śmiałam się z niego, że zrobię mu zdjęcie, bo nigdy przenigdy ani ja ani mama nie widziałyśmy go z tym urządzeniem w ręku. Mama rozmawiała przez telefon tylko raz z Anne. Kobiety przegadały ponad dwadzieścia minut śmiejąc się i rozmawiając nawet o drobnych błahostkach. Zarówno ja jak i Harry byliśmy dobrej myśli. Z tego co mi wiadomo chłopak opowiedział swojej rodzicielce o naszej historii. Na zegarze wybiła szesnasta, czyli dwie godziny do przyjazdu gości. W całym domy unosił się intensywny zapach indyka. Gdy zwierzak spokojnie dochodził w piekarniku, ja zaczęłam się szykować. Gorący prysznic odprężył mnie, pozbawiając choćby najmniejszych zalążków stresu. Zrobiłam delikatny makijaż, ponieważ wiedziałam, że właśnie taki najbardziej podobał się Harremu. Włosy rozczesałam pozwalając pozostać im w naturalnym stanie. Na tą specjalną okazję założyłam sięgającą nieco ponad kolana rubinową sukienkę. Całość przygotowań zajęła mi prawie godzinę. Aby nie siedzieć i gapić się w lampę postanowiłam ogarnąć powierzchownie pokój. Na koniec usiadłam przed laptopem sprawdzając co nowego słychać w sieci. Mój dobry humor znikł, gdy weszłam w reakcje na Twitterze. Wiedziałam, że wiele fanek nie spodoba się fakt, że oficjalnie jestem dziewczyną Stylesa, ale chyba nie byłam do końca gotowa, aby przeczytać to co właśnie zobaczyłam.

"@Clarie133_1D Ty dziewczyną Stylesa? Pfffffffffffffff.............! Chyba coś komuś się pomyliło i bawił się wtedy kontem Harrego! A może poleciał na Twoja kasę? Mmm? Nie zasłużyłaś na niego!!"


Automatycznie wyłączyłam stronę. Te słowa dudniły w mojej głowie dobre dwadzieścia minut. Wiedziałam, że czym jak czym, ale takimi komentarzami przejmować się nie powinnam. Czy ona w ogóle zna Harrego? Jak śmie obrażać ludzi, których nigdy nie spotkała w rzeczywistości! Musiałam wziąć się w garść. Przecież chciałam zrobić na Anne dobre wrażenie, prawda? Moja komórką zaćwierkała oznajmiając, że dostałam smsa.

"Gotowa :)? Niedługo wychodzimy. Mama już nie może się doczekać :D !"

Wiadomość poprawiła mi humor. Wstałam z krzesła, zaczerpnęłam głęboko powietrza do płuc i poszłam zobaczyć jak radzi sobie moja mama.

                        ***PERSPEKTYWA HARREGO***

-Kochanie, myślisz, że powinnam rozpuścić te włosy czy raczej zostawić je, tak jak ten dziwny fryzjer zrobił? - mama obróciła się w okół własnej osi pozwalając ocenić w czym wyglądałaby lepiej.
-Mamo, jest idealnie- posłałem jej szczery uśmiech. Długa fioletowa suknia opadała na podłogę. Jak na czterdzieści sześć lat moja mama prezentowała się znacznie lepiej niż część kobiet przed czterdziestką, które spotykam na co dzień. Zastanawiałem się jak ubierze się Liliana. W sumie, ona we wszystkim wygląda świetnie....
-Chyba powoli możemy zbierać się do wyjścia- mama krzyknęłam za drzwi łazienki, w której właśnie siedziała. Dźwignąłem się z fotela wygładzając białą bluzkę lekko opinającą mnie na brzuchu. Louis od raza siedzi u Eleanor. Zaraz po przyjeździe mamy zniknął pozwalając spokojnie, bez jego wygłupów, przygotować się na wieczór.
-Wiesz, powinieneś przyjechać z Lilianą do Holmes Chapel jeszcze w tym roku. Oni zaprosili nas do siebie, taki mały gest wdzięczności nie wypadłby źle, prawda?
Wyobraźnia podsunęła mi obraz nas dwojga siedzących w moim pokoju, rozmawiających o czymkolwiek, cieszących się własnym towarzystwem. Mama jeszcze nie widziała ich na oczy, a już miała takie plany. Podobała mi się ta perspektywa.
-Zapytam- odpowiedziałem krótko.- Gotowa? - mama przytaknęłam. Zamknęliśmy za sobą drzwi i ruszyliśmy w drogę.

Pół godziny później staliśmy przed wejściem do domu Pettyferów.
-Ładny dom- pochwaliła szeptem mama
Nacisnąłem dzwonek. Z mieszkania dało się słyszeć dudnienie schodów, a zaraz po tym przekręcany klucz w drzwiach tuż nad naszymi głowami. Wstrzymałem oddech nie wiedząc jak obydwie kobiety zareagują na swój widok. Za drzwiami pojawiła się wysoka postać.
-Dzień dobry! Miło cię wreszcie poznać w realu!- wykrzyknęła mama Liliany- Harry świetnie wyglądasz, proszę wchodźcie.- kobieta otworzyła szerzej drzwi wpuszczając nad do środka. Poczekałem, aż mama przekroczy próg. Gestem poprosiłem, aby i mama Lili weszła. 
Tak, byłem dobrze wychowanym facetem.
-Dzień dobry- za rogu ukazała się sylwetka mężczyzny. Muszę przyznać, że niepotrzebnie obawiałem się iż mama przesadziła ze strojem. Tata Lili w czarnych spodniach od garnituru i niebieskiej koszuli prezentował się doskonale. Wcześniej widziałem go tylko w zwykłych ubraniach lub dresach. Nasi rodzice przedstawili się sobie, chwaląc sukienki i wymieniając jakieś zabawne uwagi. Widziałem w oczach matki, że już zaakceptowała rodziców mojej dziewczyny. No właśnie, gdzie ona w ogóle jest? Rozejrzałem się  dookoła upewniając czy nie stoi gdzieś z boku. Nie było jej. 
Nagle światło na schodach prowadzących na górne piętro domu zapaliło się. Usłyszałem powolne, ale coraz wyraźniejsze stąpanie. Moje serce przyspieszyło. Przez chwilę poczułem się jak w tych wszystkich kiczowatych programach o randkach w ciemno Nie wiedziałem czego się spodziewać. Wiedziałem jedynie, że za moment zobaczę moją Lil.
Styles oddychaj, upominałem się. Rzuciłem na mamie przelotne spojrzenie. Wszyscy patrzyliśmy na schody. Przystawałem z nogi na nogę, gdy wreszcie ją zobaczyłem.
-Dzień dobry- przywitała się uprzejmie z moją mamą. Byłem pod ogromnym wrażeniem. Ciemno czerwona sukienka idealnie podkreślała jej sylwetkę. Włosy rozpuszczone opadały na jej ramiona. Uznałem,że wypadałoby abym to ja przedstawił je sobie. Odchrząknąłem i przemówiłem;
-Mamo, to jest Liliana- dziewczyna przystanęła obok mnie wyciągając do mamy rękę. Ta z kolei objęła obydwiema dłońmi jej dłoń.
-Harry nie przesadzał z komplementowaniem ciebie. Jesteś piękną dziewczyną.
Lilianie zabłysły oczy, a uśmiech stał się jeszcze szerszy niż kilka minut temu
-Dziękuję
Zapadła krótka krępująca cisza przerwana dopiero przez mamę Lili.
-No to co? Głodni? Zapraszamy do salonu!
Kobiety ruszyły przodem, a tuż za nimi tata dziewczyny. My natomiast zaczekaliśmy, aż oddalą się na tyle abyśmy mogli być sami.
-Cudownie wyglądasz- wyszeptałem jej prosto do ucha- I pachniesz.
-Ty też nieźle się prezentujesz- Lil podniosła głowę spoglądając prosto w moje oczy. Nachyliłem się nad nią ponownie, zostawiając pocałunek na jej wargach.- Chodź, bo będą nas zaraz szukać. - dziewczyna chwyciła moją dłoń splatając nasze place ze sobą. Bez żadnych skrępowań weszliśmy tak do salonu. Oczy wszystkich od razu skierowały się w naszą stronę. Odsunąłem jedno z dwóch wolnych krzeseł pozwalając usadowić się na nim Lili. Dzięki temu, że miałem ją na wprost siebie bez ograniczeń mogłem przyglądać się jej osobie.

***

Cieszyłam się, że zaakceptowała mnie jego mama. Nasze rodzicielki również przypadły sobie do gustu. Odetchnęłam z ulgą. Co chwilę pod stołem moje stopy spotykały się z Harrego.
-Harry, jakie masz plany na przyszłość? -zapytał w pewnym momencie mój tata. To było pierwsze pytanie jakie ojciec skierował dzisiaj do Stylesa. Wiedziałam, że Harry zastanawiał się jaka odpowiedź usatysfakcjonuje ojca.
-Emmmmm... Na razie rozwijam się jako wokalista. I chciałabym nim pozostać do końca - chłopak spuścił wzrok nie wiedząc co powinien jeszcze powiedzieć - Myślę, że czas pokaże czego ode mnie oczekuje.
Ojciec pokiwał głową szykując się do zadania kolejnego pytania.
-A jak z twoim prawem jazdy?
Ojciec stawał się wredny. Zaczynało mnie to powoli irytować.
-Niedługo zaczynam kurs.
-Świetnie!- odpowiedział z udawanym entuzjazmem. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie prosząc, aby zaprzestał zadawania kolejnych pytań. Harry bawił się widelcem obracając go co chwilę w okół własnej osi.
-Agnieszka, przepyszny indyk! Koniecznie musisz dać mi na niego przepis!!- Anne zmieniła błyskawicznie temat widząc jakie zakłopotanie malowało się na twarzy jej syna i mojej.
-Długo jechałaś do Londynu?-zagadała mama
-Nie, choć pociągiem zapewne byłoby szybciej, jednak z racji tego iż Harry ma niesprawną rękę musiałam wziąć własny samochód. Gemma nie była zadowolona, ale musi przeżyć- zaśmiała się - Przy okazji podwiozę Harrego na lotnisko po jutrze i wracam do domu.
Momentalnie mnie zamurowało. Jak to na lotnisko?!?!
-Harry gdzie ty podróżniku lecisz tym razem?- zapytała mama .
Styles nie mówił mi nic o żadnym wyjeździe. Przecież miał siedzieć w Londynie dopóki nie wyzdrowieje!
-One Direction jedzie na pokaz mody do Mediolanu.- spojrzał w moje oczy, jednak szybko uciekł nimi spoglądając na naszych rodziców.
-Liam też?-zapytałam
-Nie, on zostaje. Jedziemy w czwórkę. Nie mógłby przecież chodzić-wyjaśnił zniżonym głosem
Dalsza rozmowa przy stole toczyła się beze mnie. Posmutniałam a myślami byłam gdzieś indziej. Harry nawet nic wcześniej mi nie powiedział o wyjeździe. Po deserze jakim było wiśniowe ciasto, rodzice przenieśli się do salonu, my zaś udaliśmy się do mojego pokoju. Gdy wreszcie znaleźliśmy się za zamkniętymi drzwiami, słysząc co chwile głośny śmiech z parteru zapytałam;
-Na jak długo?
Obserwowałam Harrego, który oparł się o parapet mojego okna.
-Cztery dni
-Dla mnie to wieczność, Harry - odpowiedziałam bez ukrywanego smutki. Chłopak podniósł głowę, rozłożył szeroko ręce zachęcając, abym podeszła bliżej. Bez najmniejszego wahania uczyniłam to. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Musimy dawać radę z rozłąką- powiedział opiekuńczym głosem.
-Wiem, ale tak dawno nie rozstawaliśmy się na pare dni, że aż zastanawiam się czy przeżyje te cztery doby. Zapanowała grobowa cisza. Staliśmy wtuleni w siebie, ciesząc się chwilą. Później przenieśliśmy się na łóżko. Rozmawialiśmy o wszystkim. Powiedziałam mu również o tej dziewczynie z Twittera. Zaniepokoił się, jednak prosił, abym nie przyjmowała krytyki do serca.
-Lil, twoje pieniądze nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia- mówił siedząc po turecku naprzeciwko mnie- Kocham cię za osobowość, a nie rzeczy materialne. Nikt nie powinien osądzać ludzi po obrazkach.
Westchnęłam głęboko.
-Liliana, Harry zejdźcie na dół! Harry musi już iść!- z dołu rozległ sie głos mojego taty. Chłopak zaczął  ponosić się z kanapy jednak zatrzymałam go na sekundę.
-Przepraszam za tatę. Był wredny...
Harry objął moją twarz w swoją sprawną dłoń i pokręcił przecząco głową.
-Nie, Lil. Nie przepraszaj. On się o ciebie martwi. Chce wiedzieć, że przy mnie będziesz bezpieczna.
Na koniec pocałowaliśmy się i razem zeszliśmy na dół. Pożegnałam się z Anne zapewniając, że nic mi nie jest. Kobieta prawdopodobnie zauważyła, że coś mnie martwi. Kiedy przyszedł czas na pożegnanie Harrego, chłopak szepnął mi do ucha iż jutro spędzimy razem dzień, bo chce zobaczyć mnie jeszcze przed wyjazdem.
-Zadzwoń do mnie jak wrócisz do Homles!- mama krzyknęła do Anne, która własnie widziała do samochodu.
-Na pewno tak zrobię!
Staliśmy w trójkę obserwując jak samochód znika nam za horyzontem, po czym wgramoliliśmy się z powrotem do domu.

Tak, oto więc jest 21 rozdział. :D Tak śmiesznie się złożyło ze dzisiaj są urodziny Anne ^^. 
Dziękuję za komentarze, zapraszam do ich dalszego pisania. Jest to bardzo motywujące, na prawdę :) A mimo to, ostatnio jakoś ich tu mało!
 Jeśli jeszcze nie głosowaliście, to zapraszam do ankiety po prawej stronie. :D . 
Zostawiacie mi dużo adresów własnych blogów. Przyrzekam, że na wszystkie zaglądam! 

środa, 17 października 2012

Rozdział XX

-Ed Sheeran tez tam był ?! - zdumiona Charlotte wybałuszyła na mnie swoje piwne oczy.
Przytaknęłam jej, zapewniając, że mówię śmiertelnie poważnie. Od powrotu z Camber minęło zaledwie kilka dni, a my dopiero teraz mogłyśmy spokojnie wybrać się na shake'a do pobliskiego centrum handlowego w Londynie.
-A jak Harry się teraz czuje? - zapytała głośno siorbiąc resztki malinowego napoju. Skrzywiłam się na sam odgłos.
-Chodzi już znacznie lepiej, ale i tak staram się go pilnować.
-Szkoda, że nie mieszka sam przynajmniej mogłabyś mieć go na oku dwadzieścia cztery godziny na dobre - Charlotte mocno podkreśliła ostatnie słowa pozwalając mi samej zrozumieć co ma na myśli.
-Wariatka- pokazałam jej język - A jak tobie mijał ten czas jak nas nie było?
Na twarzy dziewczyny zagościł szeroki uśmiech. Wiedziałam, że coś się święci.
-Poznałam pewnego chłopaka.- Char wzruszyła ramionami udając, że to nic  wielkiego.
-Chcesz mi coś powiedzieć? - nachyliłam się nad stołem próbując zmusić ją do dalszych zwierzeń
Dziewczyna bawiła się słomką od napoju co chwile to spoglądając to na mnie to na stół.
-Nooo, w sumie to wiesz.... Nie widziałam go w realu. Pisaliśmy ze sobą przez internet, później przez komórkę...
-Związek przez internet?!- oburzyłam się - A jak twój książę okaże się grubym owłosionym pięćdziesięciolatkiem? -Nie byłam szczęśliwa z bezmyślności mojej przyjaciółki. Zaczęłam się również zastanawiać, czy to może raczej nie złość zważając na fakt, że planowałam zapoznać ją z Niallerem. 
-Lil wyluzuj. Na razie nie mamy zamiaru spotykać się w rzeczywistości -dziewczyna położyła swoja długą szczupłą dłoń na mojej - A jak na to przyjdzie czas, obiecuje ci, że dowiesz się jako pierwsza. Okej?
Odetchnęłam z ulgą. Nigdy w życiu nie chciałabym, aby coś złego jej się stało.Przeniosłam wzrok na tłum ludzi mijających się w galerii, zajętych własnymi sprawami.W pewnym momencie moja uwagę przykuły dwie dziewczyny idące w naszą stronę. Śmiały się, wyraźnie o czymś plotkowały.
-Charlotte, chciałabyś poznać Danielle i Eleanor? -zapytałam dziewczynę wciąż wpatrzona w zbliżające się do kasy kobiety. Char energicznie zaczęła rozglądać się na boki wychwytując to na co tak patrzyłam.
-Jasne, że tak. One tu są?!-zapytała podekscytowana. Jej blond włosy opadły na twarz zakrywając wielkie jak orzechy oczy. Danielle zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu wolnego stolika w zatłoczonym pomieszczeniu, kiedy jej wzrok padł na mnie. Dziewczyna uśmiechnęłam się ciepło. Pomachałam jej ręką wskazując, aby dołączyły się do nas. Zgarnęłam torbę, robiąc tym samym dla nich miejsce.
-Hej Lil!- Danielle przywitała się ze mną całusem w policzek- Miło cię widzieć.- Zaraz po niej powitałam Eleanor, która ku mej uciesze przekonała się do mnie i teraz stała się otwartą, przyjazną dziewczyną.
-To jest Charlotte, moja przyjaciółka. Char poznaj Danielle i Eleanor- gestykulowałam dłońmi przedstawiając je sobie. Widziałam, że Charlotte, aż cała chodzi z radości jaką sprawiło jej spotkanie Dani i Ell. Nasz dosyć wąski stolik zapełniony był teraz czterema tacami pełnymi fastfoodów. Z początku panowała niezręczna atmosfera, jednak po jakimś czasie śmiałyśmy się z byle czego.

                      ***PERSPEKTYWA HARREGO***

Ostatni łyk zimnej coli i już byłem gotowy do wyjścia. Idąc przez zagracony korytarz w stronę drzwi frontowych naszego - to znaczy mojego i Louisa mieszkania uzmysłowiłem sobie, że nie zabrałem komórki.
-Shit!!- z niezadowoleniem tupnąłem nogą. Odwróciłem się w stronę salonu natrafiając tam na mojego współlokatora.
-Harry, uspokój się. Przecież Lili ci nie ucieknie!- Louis nabijał się ze mnie widząc moje poszukiwania - Czego właściwie szukasz?- zainteresował się prostując na kanapie
-Komórki. Widziałeś ją gdzieś może??- podniosłem po kolei poduszki. Louis zaczął się ze mnie głośno śmiać.-No co?!!- zdenerwowałem się, że ta oferma nawet nie ruszy dupska, aby mi pomóc.
-Leży przy telewizorze- gestem głowy wskazał kierunek, w którym powinienem pójść. Moja zguba faktycznie leżała obok odbiornika. Podniosłem ją umieszczając w lewej kieszeni i z powrotem ruszyłem w stronę drzwi, krzycząc za siebie iż wrócę późno. Do domu Lili miałem dosyć spory kawałek, jednak zamiast taksówki wybrałem transport miejski. Powinienem oszczędzać siły zważając na fakt, że jakiś czas temu miałem wypadek, jednak byłem zbyt upartym człowiekiem, aby martwić się o takie rzeczy. Czekając na autobus założyłem okulary przeciwsłoneczne z nadzieją iż uniknę spotkania z fanami. Nie to , że ich nie lubiłem, wręcz przeciwnie, kochałem ich, jednak dzisiaj nie miałem ochoty odpowiadać na różne niezręczne pytania. W tej chwili chciałem być zwykłym nastolatkiem spędzającym wolny czas jak tylko mu się podoba. Podróż minęła szybko i ledwo się obejrzałem już stałem przed furtką jej domu. Nacisnąłem srebrny dzwonek. Czekając na odpowiedź bawiłem się troczkami od bluzy, którą miałem dzisiaj na sobie.
-Halo?- przez domofon odezwał się żeński głos
-Dzień dobry pani Pettyfer.
-Ach!! Harry! Liliany nie ma w domu
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Myślałem, że Lil siedzi dzisiaj w domu. Zrezygnowany odpowiedziałem;
-Emmm... to może przyjdę później.
Kobieta bez chwili wahania odpowiedziała ożywionym głosem.
-Nie!! Wchodź, zaczekasz na nią w środku. Powinna niedługo być z powrotem. 
Furtka wydała charakterystyczny odgłos oznajmujący iż blokada jest zwolniona. Popchnąłem zimne pręty furtki zamykając ją z głośnym brzdękiem za sobą. Mama mojej dziewczyny rozpronieniona stała już w otwartych na szeroko drzwiach.
-Wchodź
Minąłem ją zatrzymując się, aby zdjąć buty. Nie bardzo wiedziałem czy mam tak po prostu iśc do pokoju Lil, czy może raczej zaczekać na pozwolenie jej mamy. Zdecydowałem ze lepsza jest druga z opcji.
-Widzę,że już z tobą lepiej- z troską w swoich niebieskich jak Liliany oczach spojrzała na moją zagipsowaną rękę- Kiedy zdejmują ci gips?
Jak typowy mężczyzna, nie miałem pamięci do dat, ani nawet do informacji o przyszłych ważnych wydarzeniach.
-Za około trzy tygodnie.-podrapałem się sprawną ręką po głowie niepewny czy dobrze mówię.
-Rozumiem. Dobrze, nie będę cię zanudzać. Możesz iść do jej pokoju. Zaraz do niej zadzwonię, aby pospieszyła się z powrotem.
Przytaknąłem głową i pamiętając drogę ruszyłem w stronę schodów. Gdy wreszcie znalazłem się w jego wnętrz od razu poczułem charakterystyczny zapach perfum Lili, które tak bardzo lubiłem. Zaczerpnąłem głęboko powietrza do płuc próbując jak najdłużej odczuwać go póki moje komórki węchowe nie przyzwyczają się do jej zapachu. Nie wiedziałem co powinienem robić, dlatego podszedłem do dużej tablicy korkowej, na której wisiała masa zdjęć z różnych okazji. Wśród nich odnalazłem też to z ogniska w Camber. Uśmiech natychmiast zagościł na mojej twarzy.

*****

Eleanor własnie opowiadała o Louisie, który jak się dowiedziałam kupił drużynę footballową w Doncaster i teraz sponsoruje ją. Miałam już zadać pytanie, kiedy poczułam wibrujący telefon w mojej kieszeni. Nie patrząc na wyświetlacz sprawdzając kto dzwoni przyłożyłam aparat do ucha.
-Halo?-
-Skarbie, Harry czekan na ciebie- zdziwiłam się, że moja mama informuje mnie o takich rzeczach.
-Jak to? Gdzie? - Hazza był z moja mamą?, pomyślałam
-U nas w domu. Przyjechał parę minut temu.
Popatrzyłam po dziewczynach przysłuchujących się z zainteresowaniem moim słowom.
-Dobra, zaraz wracam.
Rozłaczyłam się.
-Przepraszam muszę się zbierać. Harry jest u mnie- dziewczyny wydały z siebie głośne "uuuu". Zaczęłam pakować do torby swoje rzeczy, jakie leżały na stoliku.
-Ja też będę się zbierać-oznajmiła Charlotte.
Pożegnałyśmy się z Danielle i Eleanor i razem wyszłyśmy z centrum. 
-Nie chciałaś z nimi zostać?-zapytałam jakiś czas potem.
-To by było niezręczne... Wiesz... O czym miałabym z nimi rozmawiać? Jeszcze by pomyślały, że jestem szaloną fanką ich chłopaków...
Parsknęłam śmiechem.
Rozdzieliłyśmy się kilka przystanków przez moim domem. Wchodząc przez drzwi domu od razu spostrzegałam tak dobrze już mi znane stare białe tenisówki.
-Jestem!!- oznajmiłam odkładając kluczyki na półki w przedpokoju. Chwilę później pędziłam już po schodach nie mogąc doczekać się, aby wreszcie zobaczyć Harrego.
 Otworzyłam drzwi. Od razu zauważyłam go przy moim łóżku. Uśmiechał się do mnie. Jego słodkie dołeczki pojawiły się na twarzy.
-Witaj skarbie- podeszłam bliżej obejmując jego twarz w dłonie. Nasze usta połączyły się w krótkim pocałunku. Hazza objął mnie w tali przyciągając mocniej do siebie.
-Gdzie ty mi tu uciekasz?- zapytał z minął obrażonego pięcioletniego chłopca.
-Przepraszam. Musiałam spotkać się z Charlotte. Wiesz, że poznała przy okazji Danielle i Eleanor? -tłumaczyłam się bawiąc jego gęstymi lokami. 
Chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął.
-O to powinienem być zadowolony, że zrezygnowałaś z babskich pogaduszek dla mnie.
Zaśmiałam się pokazując mu język. Loczek nachylił się delikatnie przygryzając płatek mojego ucha.
-Co robimy?- zapytałam lekko odsuwajać go od siebie
-A czy my musimy coś robić?Po prostu pobądźmy i nie róbmy nic- Harry sprawną ręką pociągnął mnie na łóżko. Leżeliśmy na dosyć wąskim jak na dwie osoby materacu obejmując się ramieniem.
-Jak tu dotarłeś?
Chłopak masował moje ramię.
-Autobusem
-Ej, nie za szybko tak samemu?
-Jestem prawie dorosły
-Dorosły nie oznacza odpowiedzialny-zmarszczyłam nos drażniąc się z nim.
Położyłam rękę na jego brzuchu, on natychmiast przykrył ją swoją wielką dłonią. Bacznie obserwowała jak delikatnie porusza kciukiem pieszcząc moją, taką malutką przy jego. Rany i zadrapania powoli  już znikały pozostawiając jedynie niewielkie ślady na jego skórze.
-Twoja mama jest bardzo uprzejma.
-Lubi cię, mówiłam już ci to.
-Dobrze wiedzieć.
Loczek obrócił się ostrożnie na niesprawnej ręce, tak, aby leżeć twarzą w twarz ze mną. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło nas od siebie. Czułam jego oddech. Zielone oczy wciąż wpatrywały się w moje. Podniosłam dłoń, palcem zataczając koła na jego ustach. Harry przymknął oczy. Lubiłam dotykać jego twarzy. Palcami wodziłam wzdłuż kości policzkowej, aż do włosów. Część z nich odgarnęłam, za wiecznie chowane przez niego ucho.
-Poleżmy tak jeszcze jakaś wieczność...- wymruczał niskim głosem.
- Z miłą chęcią
Loczek sięgnął do kieszeni po telefon. Zastanawiałam się co zamierza z  nim zrobić. Obrócił go ekranem w przeciwną do nas stronę.
-Co robisz?-zapytałam
-Przysuń się do mnie jeszcze bliżej, proszę- zrobiłam to co chciał
Jego komórka wydała charakterystyczny jak podczas robienia zdjęc sygnał. Chłopak obrócił telefon, aby zobaczyć zdjęcie, które własnie nam zrobił. Jedną ręką szybko wpisał coś na klawiaturze po czym podał mi go. Nasze wspólne zdjecie z podpisem
"tak jesteśmy razem!"   wstawił kilkanaście sekund temu na Twittera.
-W sumie chyba jeszcze oficjalnie nie potwierdziliśmy tego, no nie?-zapytał z zadziornym uśmieszkiem wtulając swój nos w okolice mojej szyi, całując ją na koniec.- Niech świat się dowie od nas -wyszeptał
Byłam szczęśliwa, że to już tak oficjalnie. Wcześniej zostaliśmy jedynie przyłapani na pocałunkach.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Usiadłam na łóżku szybkim ruchem przeczesując włosy.
-Proszę!!
Do pokoju weszła mama niosąc tace z dwoma szklankami soku pomarańczowego.
-Nie chciałam wam przeszkadzać, ale pomyślałam, ze może jesteście spragnieni. 
Popatrzyłam na Harrego, który dusił w sobie śmiech.
-Oooo tak, Harry na pewno jest spragniony- tylko czego innego, dodałam w myślach. Mama nie zrozumiała sarkazmu. Zbierając się do wyjścia oznajmiła jeszcze;
-Harry, tak sobie pomyślałam.... może w ciągu najbliższych kilku dni wpadniesz do nas ze swoja mamą na kolację?
Zerknęłam na chłopaka. Styles był lekko zdziwiony jednak po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Bardzo miło słyszeć taka propozycje. Przekaże ją mamie.
Mama rozpromieniła się i z ożywieniem pokiwała głową.
-Wspaniale! W takim razie nie mogę się już doczekać-powiedziała i wyszła z uśmiechem od ucha do ucha z pokoju. Przez moment panowała grobowa cisza, jednak po chwili wybuchliśmy śmiechem...


A więc, niespodziewanie w środku tygodnia pojawił się rozdział :D !   Mam nadzieję, że pomimo tego iż jest trochę nudny to wam się podobał. :) Jeśli czytacie mojego bloga, proszę, zagłosujcie w ankiecie znajdującej się po prawej stronie. Chciałabym wiedzieć ile Was czyta moje opowiadanie :) 

piątek, 12 października 2012

Rozdział XIX

+18

Godziny do powrotu chłopaków mijały w błyskawicznym tempie. Prawdopodobnie wynikało to z wielkiej tęsknoty za nimi. Ledwo się obejrzałam, a już siedziałam wtulona w te silne ramiona w samochodzie Louisa. Harry sprawną dłonią gładził delikatnie moje włosy, całując co chwile to inne partie mojej głowy. W tle z głośników leciała spokojna muzyka. Danielle siedząca tuż obok mnie nachylała się do przodu słuchając z zainteresowaniem jak Liam opowiada jakie to nudne są szpitale. Ukradkiem spostrzegłam, że ręka chłopaka pieściła dłoń Danielle. Louis pochłonięty myślami wpatrzony był w drogę przed sobą. Podniosłam głowę spoglądając w oczy Harrego. Chłopak natychmiast nachylił się obdarzając mnie najpogodniejszym ze swoich uśmiechów. Wolno przejechałam palcami po jego lekko zarośniętym już policzku, dotykając wgłębień powstałych na skutek uśmiechu. Każda chwila, każdy dotyk sprawiał, że życie stawało się piękniejsze. Z ruchu warg wyczytałam jak Hazza mówi kocham cię. Zachichotałam i w odpowiedzi pocałowałam jego czerwone, miękkie usta.
-Dojechaliśmy!- radośnie poinformował nas Louis patrząc w lusterko na środku przedniej szyby. Zarumieniłam się nieprzyzwyczajona do okazywania uczuć w miejscu publicznym. Louis wysiadł z samochodu i otworzył drzwi od strony Stylesa.
-Pomogę ci- wyciągnął do Loczka swoją dłoń. Harry przez moment się zawahał zastanawiając się zapewne, czy nie udowodnić przyjacielowi, iż sam jest w stanie to zrobić. Jednak po chwili złączył dłoń z Louisem i lekko stękając z wysiłku wysunął się z samochodu. Zaraz po nim ja sama wygramoliłam się z auta.
-Heeej! – przywitał się Nialler idąc szybkim krokiem po żwirze w naszą stronę.
Uśmiechnęłam się do niego. Przez ostatnie kilka dni bardzo polepszyły się moje relacje koleżeńskie z nim. Cieszyło mnie to bardzo. Czułam się dzięki temu pewna iż oprócz Harrego mam także w przyjaciela w Niallerze.
-Cześć, jak leci? –zagadał Harry opierając się o mnie lekko.
-W porządku, a ty? Jak się masz?- blondyn wskazał głową na złamaną rękę Stylesa.
-Coraz lepiej- Loczek dumnie podniósł głowę pokazując, że daje rade przejść parę kroków bez pomocy innych. Niall przytulił go mocno klepiąc parę razy po plecach, po czym zwrócił swoją uwagę na Danielle, która najwyraźniej nie była wstanie sama poradzić sobie z Liamem. Louis natychmiast  pośpieszył jej z pomocą. Otaczając ramieniem przyjaciela skierował się wolnym tempem w stronę domku. Ponownie objęłam w pasie Harrego, który jak to miał już w zwyczaju uparcie chciał udowodnić, że potrafi normalnie chodzić. Ruszyliśmy za nimi.
-Eleanor upiekła tort- poinformował Niall idąc tuż za nami z wielką torbą, którą Hazza potrzebował będąc w szpitalu. Zważając na fakt, że prawie cały czas chodził w piżamie lub szpitalnym stroju trudno się było nie dziwić patrząc na rozmiary pakunku. Szliśmy ponad pięć minut z daleka wyglądając zapewne jak parada połamańców. Na tarasie przed wejściem w długiej alabastrowej sukience stała Eleonor. Zauważywszy nas pomachała energicznie w naszą stronę po czym przybiegła witając się z niewidzianymi od dawna Liamem i Harrym.
-Tak dobrze was widzieć – powiedziała parę sekund później. Dziewczyna ruszyła przodem kierując naszym karawanem.- Mam dla was małą niespodziankę.
Zastanawiałam się czy mówi o torcie, jednak nie zdążyłam nawet znacząco spojrzeć na Niella, który zapewne by się wygadał, kiedy w drzwiach naszego domku stanął mężczyzna w pomarańczowej bluzie. Dosłownie kilka sekund zajęło mi zrozumienie kim on jest.
-O rany! – zaśmiał się Harry wciąż podtrzymywany przeze mnie- Co ty tu robisz!? -zapytał stajać kilka kroków od  chłopaka.
-Louis dzwonił do mnie wczoraj w pewnej sprawie i akurat złożyło się tak, że byłem dosyć blisko Camber. – Zaróżowione policzki chłopaka dodawały mu jeszcze większego uroku jaki miał w sobie. Przyglądałam mu się z zainteresowaniem, wciąż nie mogąc uwierzyć kogo los sprowadził do Camber. A właściwie Louis. Przyjaciel Hazzy skierował teraz twarz w moją stronę uśmiechając się przyjaźnie.
-Harry, to twoja dama, prawda?- zapytał Stylesa. Nie czekając na odpowiedź  wyciągnął do mnie swoją dłoń – Jestem Ed. Stałam jak sparaliżowana, dosłownie jak wtedy gdy po raz pierwszy poznałam całe One Direction.
-Liliana- odwzajemniłam uścisk –Ciebie również miło poznać.
Ed znacznie lepiej wyglądał w rzeczywistości niż na zdjęciach w internecie. Na ogół rozczochrane rude włosy teraz starannie ułożone były na jego głowie, niebieskie oczy prawie tak błękitne jak Niella przyglądały nam się z zaciekawienie.
-Wchodźcie do domu! Jeszcze będzie dużo czasu na pogawędki- stojąca kilka metrów za mną Eleonor uświadomiła mi, że reszta wciąż nie weszła do środka. Gdy wreszcie wszyscy zajęliśmy wygodne miejsca w salonie Eelanor wniosła tort, a tuż za nią dreptał Louis niosąc tacę z kielichami. Ostrożnie postawił ją na stole. Zadowolony że niczego nie zbił usiadł obok swojej dziewczyny.
-Trzeba oblać powrót do zdrowia! Szatyn podniósł w górę szampana. Rozdał każdemu po kielichu pełnym żółtawego musującego płynu. Jako pierwszy toast wniósł Niall.
-Za powrót do zdrowia!
-Za naszych przyjaciół – dołączył  Ed
Powoli wlałam do gardła zawartość kielicha. Szampan to jedno z nielicznych trunków, za którymi przepadam. Gdy wszyscy postawili opróżnione kielichy na stół Eleonor  usadowiła się na dywanie podnosząc długi czarny nóż, który wbiła w środek tortu starannie wydzielając porcję dla każdego.
-Pierwsza porcja dla naszego poszkodowanego numer jedne- podała siedzącemu obok na kanapie Liamowi. –Porcja numer dwa – mówiła wciąż rozdając pełne talerzyki.
-Dzięki- Harry położył talerz na swoich kolanach, aby sprawną ręką móc operować łyżką. Leniwie przejechał łyżką po górnej powierzchni ciasta nabierając na nią bitą śmietanę z wiórkami kokosowymi. Jednak zamiast wsadzić ją do swoich ust, skierował łyżeczkę do moich. Słodki smak śmietany rozpłynął się po wnętrzu mojej buzi.
-Dobry? –zapytał wyszczerzając swoje białe zęby
Zlizałam delikatnie słodką masę z warg przytakując w odpowiedzi głową. Harry nabrał kolejną porcję na sztuciec i zwinnym ruchem umieścił ją w swych ustach automatycznie się przy tym uśmiechając. Gdy w końcu i ja dostałam swój talerzyk co chwile karmiłam nim Hazzę. Chłopak za każdym razem obdarzał mnie swoim cudownym uśmiechem. Loczek skończył jeść pierwszy pozostawiając mnie daleko w tyle. Ed zaczął opowiadać co działo się, kiedy chłopaki byli w trasie. Ja jednak nie mogłam się na tym skupić bo Harry co chwilę szeptał mi do ucha rzeczy, które niekoniecznie chciałam, aby ujrzały światło dzienne. Każde jego słowo i oddech przy moim uchu sprawiały, że pragnęłam go tak samo bardzo jak dzień poprzedni w szpitalu. Nie chciałam przegapić takiej okazji i nie czekając zbyt długo szepnęłam mu do ucha, iż idę na górę się odświeżyć. Jednak obydwoje wiedzieliśmy co tak naprawdę ma to znaczyć. Niezauważalnie wymknęłam się z salonu w momencie, gdy  reszta pochłonięta była opowieściami rudzielca.  Nie zdążyłam nawet zamknął za sobą drzwi od naszej sypialni, gdy nagle ktoś gwałtownie popchnął mnie na ścianę. Z początku przestraszyłam się nieco, jednak widząc nad sobą bezczelnie uwodzicielskie zielone oczy natychmiast się rozluźniłam, a rządza przeszyła moje ciało. Harry jakby zapomniał, że jeszcze parę godzin temu kulał, teraz jedną ręką otoczył mój policzek przyciągając nasze usta do siebie. Swoją klatkę piersiową oparł o moją, która zachłannie łapała kolejne oddechy. Zimna ściana za mną drapała moje plecy. Byłam na tyle mocno uwięziona między nią, a chłopakiem, że spokojnie mogłam opleść jego biodra nogami. Hazza podłożył swoją dłoń pod moją pupę bezpiecznie zamykając mnie w objęciach.
-Komoda- wysapałam między jednym pocałunkiem, a drugim. To jedno słowo wystarczyło, aby Loczek zrozumiał co mam na myśli. Już po chwili siedziałam na niej stabilnie nie obciążając tym samym chłopaka. Harry oderwał się od moich ust  żarliwie całując mój obojczyk i szyje. Odchyliłam głowę do tyłu pozwalając jego ustom wędrować wszędzie gdzie tylko chciały. Zanurzyłam dłonie w puszystych lokach Stylesa  rozczochrując je w każdą możliwą stronę. Gips na jego ręce utrudniał nam sprawność, jednak nie przeszkadzał na tyle, aby zrezygnować z takiej przyjemności. Dłoń chłopaka wędrowała po moich plecach wywołując na mojej skórze gęsią skórkę. Hazza próbował zdjąć moją bluzkę, jednak jedną ręką nie mógł tego uczynić. Oderwaliśmy się od siebie. Patrząc w pragnące mnie oczy Stylesa zwinnym ruchem ściągnęłam bluzkę zostając w biustonoszu. Jego oczy powędrowały po moich piersiach dając mi znać, że podoba mu się to co zrobiłam. Chwile później pomagałam mu przy jego bluzce. Jego muskularna klatka piersiowa to unosiła się, to opadała w przyspieszonym tempie. Przejechałam placami przez środek zatrzymując się dopiero na jego spodniach. Obydwiema rękoma przyciągnęłam go za szlufki od spodni. Ponieważ do łóżka nie było daleko, zsunęłam się ostrożnie z komody i z wciąż połączonymi ustami pociągnęłam chłopaka za sobą. Harry opadł na pościel. Aby go nie uszkodzić ostrożnie usiadłam na nim okrakiem. Na moment oderwałam się od jego ust spoglądając ponownie w niezaspokojone miłości oczy. Wiedziałam, że chce więcej. Teraz role się odwróciły i to ja obdarzałam pocałunkami jego ciało. Moje usta krążyły w okolicach tatuażu, ponad jego lewą piersią, a ręce w okolicach spodni. Harry nie miał na sobie paska co ułatwiło mi rozpięcie guzika i zsunięcie ich w dół. Wyprostowałam się i rękoma sięgnęłam do moich pleców, wciąż mając ciągły kontakt wzrokowy z chłopakiem. Kilka sekund później siedziałam przed nim półnaga. Nie miałam skrępowania. Ufałam mu, wiedziałam, że nie mam się czego wstydzić. Parę naście minut później leżeliśmy kompletnie nadzy, oddając się ciągłym pieszczotom. Gdy Harry wreszcie we mnie wszedł fala przyjemności zalała moje ciało. Próbowałam nie krzyczeć głośno ,zaważając na fakt, iż nie jesteśmy sami w domu. Nachyliłam się nad nim opierając na dłoniach po obu stornach jego głowy.
-Kocham cię –wydyszałam pozwalać naszym ustom ponownie się spotkać.
Harry doszedł znacznie wcześniej niż ja, jednak nie musiał na mnie długo czekać. Kiedy kilkanaście minut później chłopak opuścił moje ciało, leżeliśmy jeszcze trochę w objęciach. Położyłam głowę na jego nagiej piersi kreśląc palcami różne wzorki na spoconym torsie. Cisza w jakiej trwaliśmy wcale nie była krępująca. Nic co robiliśmy razem nie było złe. Doskonale mogłam usłyszeć bicie jego serca. Zapach jego skóry przypominał mi, że znajdowałam się w odpowiednim miejscu.
-I pomyśleć, że jutro będziemy leżeć już we własnych łóżkach…..-westchnęłam smutno. Nie chciałam wyjeżdżać jednak nie było już odwrotu. Zaczęłam wspominać wszystkie przygody jakie nas tu spotkały. Pierwszy spacer nad morze, moje urodziny, nasz pierwszy raz, wypad na plażę tylko we dwoje, uciekanie przed burzą…
-Pamiętasz tamtą burzę? -Harry także myślał o tym. Czasami miałam wrażenie, że jakaś siła pozwala nam kontaktować się ze sobą telepatycznie.
-Tak, bałam się i to na serio- odpowiedziała wtulając się w jego nagrzane ciało.
-Ja także –wyszeptał cicho- Ale nie o siebie, o ciebie.
Podniosłam głowę spoglądając w jego oczy.
-Niebezpieczeństwo zagrażało nam obojgu, a nie tylko mi, Harry.
-Wolałbym, aby to mi się coś stało niż tobie- chłopak złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Bez ciebie życie nie miałoby sensu.
Oparłam głowę na poduszce tuż obok jego samej. Leżeliśmy jakiś czas w ciszy pogrążeni we własnych wspomnieniach. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że zaraz po tej burzy stał się wypadek. Leżałam wsłuchując się w oddech chłopaka. Wydawało mi się ze słyszę czyjś głos i chyba grę na gitarze.
-Słyszysz to? –zapytałam Harrego podnosząc głowę próbując rozpoznać muzykę
-Założę się ,że to Ed gra na gitarze.
Wyczołgałam się z łóżka, okrywając ręcznikiem leżącym tuż obok na podłodze, pozostawiając chłopaka w niezadowoleniu z faktu iż nie leżę wciąż przy jego boku.. Podeszłam do okna rozglądając się po podwórku przepełnionym prawie całkowicie w ciemnościach. W oddali dostrzegłam poświatę ognia.
-Chyba zrobili ognisko –stwierdziłam spoglądając na Harrego., który teraz siedział oparty o miękkie poduszki i bawił się rogiem kołdry.
-Aż tak głośno byliśmy? –zaśmiał się odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby.
-Oby nie- Nawet nie chciałam wyobrażać sobie sceny, kiedy to w środku ich rozmowy ktoś z górnego piętra krzyczy jednoznaczne słowa
-Masz ochotę dołączyć do nich? –zapytał po krótkiej chwili
-Czemu nie? To ostatni dzień tutaj. Żyjmy póki jesteśmy młodzi!!


Ogarnęliśmy pokój, wzięliśmy prysznic i już po dwudziestu paru minutach gotowi ruszyliśmy przez wąską ścieżkę podążając za łuną światła. Wieczór nie był chłodny, ale bez bluz się nie obyło. Po krótkiej wędrówce wreszcie znaleźliśmy się wśród przyjaciół.
-Ooooo, fajnie, że postanowiliście dołączyć. Cokolwiek byście tam nie robili postanowiliśmy pozwolić wam na trochę prywatności i ulotniliśmy się z domu- Louis z wrednym uśmieszkiem mrugnął do Harrego. Usiedliśmy na drewnianej ławce. Harry objął mnie ramieniem przyciągając blisko siebie, jakby chciał ochronić mnie przed ciemnościami panującymi na dworze. Ogień oświetlał wszystkim twarze, zostawiając ciepło na naszych policzkach. Ed siedział naprzeciwko mnie z gitarą na kolanach. Właśnie przymierzał się do zagrania kolejnej piosenki nastawiając struny gitary. Danielle z Liamem po mimo jego niepełnosprawności otuliła go własnymi ramionami. Tuż przed wyjściem ze szpitala zdjęto mu kołnierz dzięki czemu pocałunek w głowę swojej dziewczyny nie sprawił mu większych problemów. Eleonor położyła się na kolanach Louisa, który gładził ją delikatnie po włosach. Niall natomiast z wielkim zainteresowaniem wpatrywał się jak Sheeran  majstruje przy instrumencie. Ed odchrząknął dając znać, że zaczyna. Muzyka popłynęła , a tuż za nią chłopak zaczął śpiewać pierwsze słowa.
- Settle down with me….
Słowa natychmiast uzmysłowiły mi skąd znam ten utwór. Poczułam jak do mej głowy napływają wspomnienia sprzed kilku miesięcy.
-Pamiętasz? – Harry wyszeptał tuż nad moim uchem
Podniosłam głowę spoglądając w jego oczy.
-Oczywiście!
-Nasza pierwsza randka
Pokiwałam głową wtulając się jeszcze bardziej w chłopaka. Przeniosłam wzrok w stronę Eda, który śpiewał właśnie zwrotkę tej pięknej piosenki. Przez głowę przeszedł mi obraz tamtego dnia. Słoneczniki, British Hawai- restauracja do której zabrał mnie chłopak, taniec, niepewność uczuć, tamten wyjątkowy moment w samochodzie, kiedy wydawało mi się, że Loczek pragnie mnie pocałować. Westchnęłam głęboko. Muzyka cichła. Ed mrugnął znacząco w nasza stronę. Podejrzewam, że Harry opowiedział mu nieco o symbolice jaką ma dla nas jego utwór. Przy ognisku siedzieliśmy do późnej nocy. Rudzielec zagrał wszystkie piosenki ze swojego albumu i parę nowych, które dopiero jak sam powiedział jeszcze ulepsza. Niall przejął gitarę parę godzin później i wraz z resztą chłopaków, choć niestety bez Malika śpiewali własne piosenki. Wśród nich pojawił się również cover „Wonderwall” i „I’m Yours”. Na niebie pojawiała się coraz więcej gwiazd. W oddali słychać było stłumiony przed drzewa szum morza. Jakaś zagubiona mewa zaskrzeczała nam nad głowami znikając po chwili w gęstym lesie. Na koniec spotkania zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, które zapewne któreś z nas wstawi na Twittera prędzej czy później.  Ed nie chciał zostawać na noc. Pojechał zostawiając nas w przyrzeczeniu iż odwiedzi chłopaków niedługo. Pomimo różnych i nie zawsze dobrych przygód jakie spotkały nas w Camber ten wyjazd bardzo nas do siebie zbliżył.
 Zmęczona po całym bogatym w przygody dniu zasnęłam bezpiecznie w objęciach Harrego… 


Podobał Wam się :)?
Niektórzy pytali mnie czy już kończę pisać ten blog. Nie, nie kończę go jeszcze :). Nie martwcie się o to :D !
Jeśli ktoś chciałby, abym informowała go w jakiś sposób o nowych rozdziałach (przez Twittera, gg lub inaczej jakoś) napiszcie mi w komentarzu lub własnie na Twitterze. Dziękuję za wciąż rosnącą liczbę obserwatorów. To motywuje do pisania. 
Jeżeli macie do mnie pytania możecie je zadać o tutaj -----> http://ask.fm/Mary102666 .  
Jeśli ktoś nie widział, to w środku tygodnia dodałam krótką notkę, na odpowiedzi której zależy mi od Was bardzo, więc proszę, luknijcie poniżej :) . To chyba wszystko co chciałam Wam napisać. Dziękuję, że wciąż  tu jesteście.

wtorek, 9 października 2012

Kochani!

Odkąd piszę tego bloga zawsze zadaje sobie pytanie " Jak moi czytelnicy wyobrażają sobie Lilianę?" Strasznie mnie to ciekawi :)  Utożsamiacie ją z jakąś rzeczywistą osobą? Jakąś piosenkarką/aktorką/ własną koleżanką?
Macie jakieś pytania, które chcielibyście mi zadać? Od dzisiaj możecie pisać je tutaj --> http://ask.fm/Mary102666  . Odpowiem na wszystkie Wasze pytania. Nie bójcie się pytać :D.
Druga sprawa.... Macie jakieś sugestie co może wydarzyć się w kolejnych rozdziałach? Jak skończy się przygoda Lili i Harrego? Piszcie albo w komentarzach, albo na ask'u. Jak wolicie :). 


19 rozdział postaram dodać się w piątek. 

Czekam na Wasze odpowiedzi i liczę na nie :) xxxx

A na koniec zdjęcie :D ! 



sobota, 6 października 2012

Rozdział XVIII

Następne trzy doby wyglądały prawie tak samo. Danielle- nasza mistrzyni gotowania przyrządziła wyśmienite śniadanie, po którym ja, ona i Louis wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w stronę szpitala. Nie było sensu, aby Eleanor z Niallem jechali z nami. Tylko by się tam wynudzili, a tutaj w domku też ktoś musiał załatwić parę spraw. Wśród nich była prasa, która jakimś sposobem dowiedziała się o wypadku i teraz wypisywała bzdury, że głowa mała. Nie sądzimy, że szpital złamał daną nam obietnicę. Prawdopodobnie ktoś musiał widzieć wypadek. Byliśmy źli, ale nie mogliśmy zmienić rzeczywistości. Musieliśmy poradzić sobie z tym co przyniósł nam los. Niall robił za naszą sekretarkę. Odbierał telefony od różnych stacji radiowych proszących go o udzielenie wywiadu i wytłumaczenie co się stało. Ustaliliśmy granice, których nie mogliśmy przekroczyć. Gdyby tak się stało managerowie, którzy wcale nie dowiedzieli się o całym zajściu jako pierwsi urwaliby nam głowy. 
Blondyn opowiadał nam któregoś razu, że gdy Paul zadzwonił nigdy nie słyszał go bardziej przerażonego. Dwie godziny później mężczyzna stał już przy szpitalnych łóżkach Liama i Harrego. Harry powoli odzyskiwał siły i robił pierwsze kroki, które jak zapewniał jest wstanie zrobić bez niczyjej pomocy, ja jednak czuwałam nad nim nie pozwalając mu upaść. Najgorsze były pożegnania, gdy musiałam zostawić go tam samego. Jednak jak na XXI wiek przystało smsów  nie było końca. 
Perrie opuściła szpitalne mury po dobie od wypadku, lecz jej i Zayna urlop w Camber dobiegł końca i wrócili do Londynu. Perrie nie była szczęśliwa zostawiając nas tutaj, jednak Zayn twierdził, że lepiej jej będzie we własnym domu, w którym będzie miała ciszę i spokój. Zayn był bardzo opiekuńczym facetem, dlatego nie spuszczał jej z oczu ani na sekundę. Wynajął samochód i wrócili razem, bezpiecznie do domu. Któregoś dnia weszłam z ciekawości na Twittera. Hasła związane z chłopakami nie schodziły ze światowych trendów. Ktoś puścił głupią plotkę jakby ktoś umarł. Bardzo mnie to zdumiało jak w ogóle ktoś może coś takiego wymyślać. Powiedziałam o tym reszcie, z którą uzgodniliśmy, że fani zasłużyli poznania prawdy i już po dziesięciu minutach Niall zaprzeczył tym bzdurom uspokajając fanów, że wszyscy żyją i czują się lepiej. Oczywiście rodzice także bombardowali nas wiadomościami. Moja mama była przerażona, po dwudziestu minutach przekonywania jej, że na pewno wszystko jest dobrze uspokoiła się. Jednak najbardziej zdziwiłam się gdy oberałam telefon od nieznanegomi dotąd numeru.
-Liliana?- zapytał żeński głos w słuchawce
-Taaaak? -przeciągnęłam samogłoskę starając się skojarzyć skąd znam ten głos
-Mówi mama Harrego, Anne.
-Dzień dobry- przywitałam się grzecznie chodząc nerwowo po sypialni. Nie rozmawiałam z nią nigdy wcześniej. Nawet nie widziałam jej na oczy. Jej sylwetkę znałam jedynie ze zdjęć krążących po internecie.
-Słyszałam o wypadku. Próbowałam się wcześniej z wami skontaktować, ale nie odbierałaś telefonu.. Kochanie, powiedz mi czy wszystko jest teraz w porządku?
Opowiedziałam kobiecie wszystko czego dowiedziałam się od lekarzy, jak również o własnych obserwacjach stanu zdrowia jej syna. Zastanawiałam się skąd zna mój numer. Czyżby Harry dał jej go jakiś czas temu? A może zadzwoniła do któregoś z chłopaków, lecz czy wtedy dzwoniłaby jeszcze do mnie? Rozluźniłam się trochę słysząc od Anne klika ciepłych słów pod moim adresem. 
-Lilana wiem, że kochasz Harrego. Wierze, że dobrze się nim opiekujesz. Mój syn może na ciebie liczyć
-Dziękuję- uznałam, że powinnam podziękować za te słowa.
-Nie masz za co kochanie. Harry trafił na wspaniałą dziewczynę.
Te słowa dodały mi pewności, że mama Stylesa akceptuje nasz związek i mogę jej ufać. Sądzę, że dla każdej dziewczyny takie słowa stanowią prawdziwą wartość. Rozmawiałam z nią jeszcze parę minut zapewniając, że nie musi się o nic martwić i niedługo wrócimy do Londynu. Odłożyłam telefon na półkę i dopiero teraz zauważyłam, że cała koszulkę mam mokrą. Na dworze temperatura sięgała 27 stopni, a w domu było jeszcze goręcej. Chcąc trochę ochłonąć wyszłam na taras przy głównym wejściu domu, gdzie zastałam siedzącego na wiklinowej kanapie Niallera. Chłopak miał spuszczoną głowę. Całą uwagę poświęcił na czytanie jakiejś gazety. Podeszłam bliżej po czym klapnęłam na miejscu na przeciwko niego.
-O czym czytasz? -zapytałam
Niall podniósł głowę, a gazetę obrócił w moją stronę, abym sama mogła zobaczyć. Na dwóch stronach opisany był wypadek. Nie chciałam nawet tego czytać wiedząc, że zdenerwowałabym się jeszcze bardziej czytając jakie bzdury piszą tym razem.
-Nie psuj sobie humoru-poradziłam mu
-Masz rację, to bez sensu. Ci co mają znać prawdę już ją znają- blondyn rzucił gazetę na stołek stojący przy barierce tarasu. - Zagrasz w karty?
-Nie umiem- ile razy nie uczyłabym się w nie grać za każdym razem przegrywałam i zapominałam co dalej robić. Karty mnie nie lubią.
-Nie szkodzi. Nauczę cię- patrząc na minę chłopaka byłam pewna, że w jego oczach dostrzegłam nutkę satysfakcji, że będzie mógł mi wytłumaczyć zasady gry. Chciałam zaprzeczyć, że to bez sensu, że i tak zaraz go wkurzę swoim zapominalstwem jednak on nie dał mi nawet dojść do głosu. -Zaraz wracam.
Chłopak zniknął we wnętrzu domu pozostawiając mnie samą. Rozkoszowałam się widokiem zielonych, szumiących na wietrze drzew. W oddali słychać było rozbijające się o brzeg morza fale. Było mi smutno, że Harry nie może być tutaj teraz ze mną. Jednak pocieszałam się, że już jutro wypuszczają go ze szpitala. Niestety pobyt w Camber także dobiegnie końca. Nie było sensu zostawać tu z dwoma kalekami, którym lepiej będzie we własnym domu.
-Jestem.- z rozmyślań wyrwał mnie głos Niallera. -Louisa dałem rade nauczyć to i ciebie dam- mrugnął do mnie swoimi lazurowymi oczami. Chłopak spokojnie zaczął wyjaśniać reguły gry. Byłam pewna, że odnalazłby się w roli nauczyciela.
 Dwadzieścia minut później wygrałam z nim w trzech partiach. Zastanawiałam się czy może robi to specjalnie, pozwalając takiej ciemnej masie jak ja wygrać, jednak on twierdził, że to tylko moja zasługa i że potrafię grać w karty.
-Hahahahaha i niby "Niall"oznacza zwycięstwo -zażartował
-Czasami mistrz musi dać wygrać swoim uczniom - uśmiechnęłam się do niego wciąż w głębi duszy przekonana, że robi to specjalnie. Niall był bardzo przyjaznym chłopakiem. Cieszyłam się, że Harry ma tak wyjątkowych przyjaciół. Nialler miał w sobie coś wyjątkowego, że stawało się dla mnie dziwne, iż wciąż był sam. Z tego co słyszałam od Hazzy swoją dziewczynę nosiłby na rękach.
-Co z Demi- wypaliłam w pewnej chwil
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
-To tylko przyjaciółka
-I dlatego tak się zarumieniłeś?
Niall po tych słowach spalił jeszcze większego buraka.
-A nikt cię teraz nie interesuje? -ciągnęłam dalej
Chłopak spoważniał,  rumieńce powoli znikały.
-Na razie wole zając się muzyką. To nie jest czas na miłość. Na to przyjdzie odpowiednia chwila.
Przygryzłam dolną wargę. Nie wiem czy mówił prawdę, czy może jednak czuł coś do Demi. Zeszłam z tematu.
-Chyba będziecie musieli przesunąć trasę.
-Tak, to prawda. Wczoraj rozmawiałem o tym z managerami. Nie ma wyjścia. Bez Harrego i Liama  nigdzie nie pojedziemy. 
Rozmawialiśmy o wszystkim. Niall był wesołym i towarzyskim chłopakiem. 
Jakiś czas później do domku obok wchodził Tanner, jednak gdy nas zauważył zamknął drzwi i skierował się w naszą stronę. Gdy stanął na tarasowych schodach zauważyłam, że jest zaniepokojony.
-Hej. Jak oni się czują?
-No heej- Niall obrócił się w jego stronę. Miałam wrażenie, że nie tylko Harry jest uprzedzony do tego chłopaka. Nie rozumiałam z czego to wynikało. Westchnęłam i po raz kolejny opowiedziała historię wypadku.

                   ***PERSPEKTYWA HARREGO***

Obudziłem się pod wpływem hałasu dochodzącego z korytarza szpitalu. Szpitalne łózko nie należało do najwygodniejszych. Poruszyłem palcami u stóp sprawdzając czy czuje w nich jeszcze ból. Wydawało mi się, że dolna cześć ciała jest w lepszej kondycji niż górna. Miałem już dosyć przebywania w samotności. Pragnąłem wrócić do Liliany. Wyszła ode mnie parę godzin temu, a ja już tęskniłem za nią jak diabli. Gdy jej tu nie było przez moją salę przemierzały jedynie pielęgniarki robiąc mi badania lub przynosząc to niesmaczne jedzenie, które nawet psu żal było dawać. Na dworze była piękna pogoda, słońce oświetlało całą powierzchnię mojego łózką sprawiając, że byłem mokry od potu. Sprawną ręką wyciągnąłem z szafki komórkę i wszedłem na Twittera. Wiadomości z pytaniami o stan mojego zdrowia ciągnęły się kilometrami. Nie miałem ochoty odpisywać wszystkim po kolei dlatego wstukałem jedynie

"Wszystko ze mną dobrze"


Fala nowych wiadomości zalała Twittera powodując, że moja komórka zaczęła się zawieszać. Wyszedłem ze strony. Na pulpicie ustawione miałem zdjęcie Liliany. Spała słodko. To było tego wieczoru gdy świat dowiedział się o  nas. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tamtego dnia. Wiedziałem, że gdybym napisał do niej z prośbą przyjazdu do szpitala na pewno by to zrobiła, jednak uznałem ,że  nie będę robił z siebie małej dzidzi potrzebującej towarzystwa 24 h na dobę.  Nagle do głowy przyszedł mi pomysł. Skoro obie nogi mam sprawne to czemu nie odwiedzić Liama? Ostrożnie wysunąłem się z łóżka stawiając nogi na zimnej podłodze. Wsunąłem na stopy buty i powoli dźwignąłem się w górę. Ostrożnie przeszedłem drogę prowadząca do wyjścia zastanawiając się czy pamiętam w którym pokoju leży mój przyjaciel. Niestety nie dane mi było tego dokonać bo w drzwiach stanęła pielęgniarka wybałuszając na mnie swoje piwne oczy. 
-Panie Styles! Co pan u licha robi? 
-Ja....yyy.. Chciałem iść zobaczyć Liama Payna.
-Wie pan, że nie jest pan na tyle zdrowy, aby samemu urządzać takie wycieczki?
Spuściłem głowę nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie zmienia to faktu, że chciałbym zobaczyć przyjaciela. Nie widzieliśmy się od wypadku-uparcie walczyłem o swoje.
Pielęgniarka zlustrowała moją twarz. 
-No dobrze, pomogę panu.
Droga na inne piętro gdzie obecnie leżał Liam była dość irytująca. Mijający nas ludzie dziwnie patrzyli się na mnie i starsza kobietę prowadzącą mnie przez korytarz. Zdecydowanie przyjemniej chodziło się będąc podtrzymywanym przez Lilianę. Nawet nie można było tego porównywać! Pielęgniarka otworzyła drzwi do pokoju Liama. Chłopak oglądał własnie mecz i głośno komentował zagrania drużyn. Gdy mnie zauważył całkowicie oderwał się od ekranu i uśmiechem przywitał moją osobę.
-Harry!
-Cześc stary.
Usiadłem na krześle obok łóżka. Pielęgniarka opuściła salę nakazując mi przycisnąć specjalny guzik jeśli zechcę wrócić już do swojego pokoju. 
-Jak się czujesz?-zagadnąłem
-Obolały, ale coraz lepiej, a ty? Uroczo wyglądasz w tym stroju. - Liam parsknął śmiechem lustrując mój strój, którym była długa koszula łudząco przypominająca sukienkę. Moje owłosione łydki i conversy dopełniały garderobę. 
-Dużo lepiej. Jutro wychodzimy, wiesz?
-Danielle wspominała, że niedługo nas wypuszczą, ale nie wiedziałem ze to już jutro!- ta wiadomość poprawiła mu humor.
-Najważniejsze, że wszystko jest prawie w porządku.
Zamikliśmy na parę sekund
-Wiesz, że nie dam ci już prowadzić, prawda? -ostrzegł Payne
Przytaknąłem głową. Spuściłem wzrok czując się winny całej tej sytuacji.
-Tak, bez prawka na pewno nie wsiądę
-Bedę cię obserwował- mrugnął okiem pokazując mi, że nie jest zły
-Przepraszam
-Stało się. Nie myślmy już o tym.
Spojrzałem na telewizor. Mecz dobiegł końca i teraz transmitowano relację ze studia. 
Nagle drzwi do sali otworzyły się z impetem, sprawiając, że podskoczyłem ze strachu na krześle. 
-Niespodzianka!
W drzwiach stała Liliana, Niall i Danielle
-Pielęgniarka powiedziała nam, że jesteście tu razem. - wytłumaczył Niall- Nudziło nam się w domu więc wpadliśmy.
Widok Liliany sprawił, że poczułem już tak doskonale mi znane motyle w brzuchu. Dziewczyna podeszła do mnie składając pocałunek na moich ustach.
-Tęskniłem - wyszpetałem jej do ucha.
Lil podniosła prawą brew przygryzając dolną wargę. Jej spojrzenie stało się zalotne, a ja poczułem, że pragnę być teraz tylko z nią. - Wracamy do mojego pokoju?
Dziewczyna zaśmiała się cicho nie pozwalając, aby reszta wiedziała co planujemy.
-Chodźmy!