piątek, 28 września 2012

Rozdział XVII

Kolejne parę godzin pamiętam jak przez mgłę. 
Zaraz po odebraniu telefonu straciłam przytomność. Pamiętam jak Louis cucił mnie klepiąc po policzkach. Danielle przejęła telefon i zaczęła rozmawiać z lekarzem. Z tego co dałam rade zrozumieć Liam, Harry i Perrie mieli wypadek. Na szczęście nie śmiertelny. Wszyscy trafili do szpitala. Jak doszło do tego wypadku nikt nie chciał mi powiedzieć. Nie byłam również przekonana, czy aby na pewno któreś z nas pytało o to.  Pamiętam jak Eleanor stojąca obok Danielle zapisywała jakieś informację na na kartce. W miarę odzyskiwałam pełną świadomość. Zayn na komendę Louisa odszukał kluczyki do samochodu. Jakimś cudem dałam radę wstać i dojść do niego na własnych nogach. Następną scenę jaką kojarzę był krzyk zdenerwowanej Danielle pod adresem Louisa, który zdaniem dziewczyny zbyt wolno prowadził samochód. Danielle panikowała. Bała się o Liama. To było oczywiste. Nie wiem skąd spokój na mojej twarzy. Bardzo możliwe, że wciąż byłam w szoku. Nie docierało do mnie co się stało. Nie chciałam w to uwierzyć, choć paradoksalnie wiedziałam, że to prawda. Nie mam pojęcia ile trwała podróż. Nie płakałam. Byłam tam tylko ciałem, moja dusza odfrunęła w momencie odebrania telefonu. Przez całą drogę tkwiłam w objęciach Eleanor, którą pocieszała mnie i mówiła, że wszystko na pewno będzie dobrze.
 Wciąż czując zawroty głowy wyszłam z samochodu. Wielki gmach szpitala pojawił się przed naszymi oczami. Ktoś pociągnął mnie za rękę. Zayn. Tak, na pewno to był on. Wpadliśmy z impetem do środka. Louis, który zachował największą kontrole nad sobą zapytał pierwszego lepszego lekarza o informację o przyjaciołach. Doktor popatrzył na nas z poważną miną wywołując tym samym  u mnie zawroty głowy, które oznajmiły, że informację wcale nie będą dobre. 
-Tak. Pan Styles, pan Payne i panna Edwards trafili dzisiaj do nas- doktor starał się dobierać słowa, które nie potraktujemy jak najgorszy omen - Nikt nie zginął. Nie wiemy co spowodowało, że skręcili w lewo wpadając prosto w drzewo- jego wzrok wędrował po każdym z nas.
-Dddddd drzewo?- zapytałam. Serce podskoczyło mi do gardła na samo wyobrażenie sobie tego zdarzenia.
-Proszę się uspokoić. Mieli dużo szczęścia. Samochód został zniszczony, a oni nie odnieśli znacznych obrażeń oprócz...- lekarz przerwał pozostawiając nas z niekończącymi domysłami.
-Niech pan mówi- zdenerwował się Nialler
-Pan Payne miał zanik akcji serca- Danielle przytrzymała się mnie - Jednak teraz wszystko wraca do normy. Nic nie zagraża jego życiu. Ma złamaną lewą nogę i trzy żebra.
- A co z resztą?!-dopytywał Niall
- Pan Styles ma złamaną prawą rękę, miednicę i doznał niegroźnego na ten moment wstrząśnienia mózgu -zamknęłam oczy nie mogąc powstrzymać płynących łez- To właśnie on prowadził samochód. Wiecie, że to nie do końca legalne? Jednak sprawa dotycząca tego kto zasiadł za kierownicą nie ujrzy światła dziennego i nie wyjdzie poza konieczne kręgi. Prasa się nie dowie.
-A co z Perrie Edwards?- głos Zayna drżał
-Siedziała w tylnej części auta. Ona może się nazwać prawdziwą szczęściarą. Złamała jedynie trzy palce i nabiła mnóstwa siniaków. Powinna wyjść jutro po obserwacji.
Dobrze, że chociaż o nią nie musieliśmy się martwić, pomyślałam.
-Możemy iść się z nimi zobaczyć? -zapytała Danielle
-Tak, tylko proszę zachowujcie się ostrożnie i nie siedźcie za długo. - otworzył jakąś kartę i po krótkiej ciszy odpowiedział- Pan Payne sala numer 270, pan Styles 204, pani Edwards 5.
Podziękowaliśmy lekarzowi za informację i uzgodniliśmy, że najpierw ja, Danielle i Zayn pójdziemy do nich, a Niall, Louis i Eleanor zostaną  na korytarzu i będą czekać na informację od nas. 

Biegiem ruszyłam w stronę pokoju numer 204. Ta liczba odbijała się w mojej głowie jak gumowa piłeczka. Przemierzyłam dwa piętra szpitala, aż w końcu stanęłam pod drzwiami z tabliczką na której wygrawerowano trzy liczb. Dwa. Zero. Cztery.Przekręciłam klamkę i weszłam do pomieszczenia. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam był parawan zasłaniający łóżko. Obeszłam go dookoła  i ujrzałam Harrego. Na sam jego widok rozryczałam się na dobre. Nogi ugięły mi się w kolanach. Miał zamknięte oczy. Poharatana twarz przysłonięta była w niektórych miejscach opatrunkami.  Złamaną rękę położył na brzuchu przykryty białą kołdrą. Pogładziłam delikatnie jego policzek dotykając go tak ostrożnie jakby choćby najmniejszy kontakt mógł sprawić mu ból. Usiadłam na krześle tuż obok łózka chwytając jego zdrową dłoń. Obdarzyłam ją pocałunkami, a głowę ułożyłam na materacu. Szok dopuścił do mojej świadomości co tak naprawdę się wydarzyło. Jak dałabym radę żyć gdybym go straciła? Czarne myśli kłębiły się po mojej głowie. Jak on w ogóle mógł prowadzić ten samochód? Dlaczego na to pozwoliliśmy? Płakałam w cichym pokoju nie mogąc opanować swoich emocji. 

                       *** PERSPEKTYWA HARREGO***

Czyjś szloch wybudził mnie ze snu. Czułem straszliwy ból w kończynach. Każdy oddech sprawiał mi ból w prawej części ciała. Nie mogłem otworzyć oczu. Jestem w niebie? Nie.... Zdecydowanie nie. Tam przecież nikt nie płacze,a ból nie istnieje. Skoro nie niebo to może piekło? Przecież nie zawsze byłem dobrym człowiekiem. Jednak czy zasłużyłem sobie aż na taki los? Coś poruszyło się przy moim boku. Czy ja w ogóle umarłem?
-Harry..... Nie rób mi nic głupiego. Nie przeżyje bez ciebie.
Ten szept. Ten głos. Nie byłem w piekle. Wciąż żyłem. Tak, byłem tego pewien. Oczy powoli uniosłem do góry. Światło zmusiło mnie do ich zmrużenia. Byłem w szpitalu. Tak, pamiętam! Miałem wypadek. Nie jechałem jednak sam.... Liam...Perrie... Tak, to z nimi byłem wtedy. Co się z nimi stało? Czy zrobiłem coś złego? Spojrzałem na dziewczynę, która położyła głowę tuż obok mnie na materacu. Nie dałem rady podnieść dłoni, aby przeczesać palcami jej włosy. Nie miałem siły. Mruknąłem cicho próbując dać jej jakiś znak, że jestem tu.
Lil delikatnie podniosła głowę. Miała czerwone oczy od płaczu. 
-Harry! Skarbie!- wyszeptała 
Uśmiechnąłem się blado nie mogąc zmusić mięśni do pracy. Liliana pocałowała mnie w czoło
 -Jak się czujesz?
-Słabo- ledwo zdołałem wypowiedzieć te słowa bez wysiłku- Co z Liaa....
-Nie martw się o nich. Liam ma parę obrażeń więcej od ciebie, lecz wszystko jest dobrze. Tak mówią lekarze. Perrie wyszła z tego prawie bez szwanku. 
Ulżyło mi. Cieszyłem się że żyją. Parę sekund później do pokoju weszła znajoma mi para
-Hej stary!- przywitał się Louis stając z Eleanor w nogach łóżka- Zabraniam ci wywijania takich numerów!!
Louis się o mnie martwił. Znałem go już na tyle długo,aby widzieć to po jego oczach. Eleanor podeszła do Lil wręczając jej kubek z jakimś napojem.
-Napij się. To woda
Dziewczyna podziękowała przyjacielskim uśmiechem i powróciła spojrzeniem w moją stronę. 
-Pamiętasz co się stało?-zapytała spokojnie
Zamknąłem oczy próbując przywołać wspomnienia. 
Rozmowa. 
Śmiech. 
Spadająca komórką pod fotel.
Krzyk Perrie. 
Pisk opon.
Huk.
Ból.
 Jedynie tyle zostało mi w pamięci.
-Nie do końca- odpowiedziałem przełykając ślinę w suchym gardle
-Wpadliście na drzewo- Louis próbował mi pomóc- Samochód nieźle skasowaliście, ale dobrze, że wy sami żyjecie- Tommo pokręcił głową. Do pokoju weszła nowa osoba zwracając całą uwagę na siebie. 
Blondyn o błękitnych oczach. Niall
-Boże, Harry na śmierć nas przestraszyłeś!! -Eleanor zbeształa go za te słowa, które nie do końca były dobrym określeniem patrząc na sytuację.- Dobrze, że jest ok
-Byłeś u Liama i Perrie? -zapytała Lil.
Nialler przytaknął głową
-Liam się jeszcze nie obudził. Perrie jest przytomna i czuje się dobrze. Prawdopodobnie wyjdzie jutro ze szpitala. 
Myśl, że dziewczyna czuje się dobrze dodała mi optymistycznej wizji przyszłości. Spojrzałem w oczy Liliany. Było w nich tyle miłości i nadziei.
-No to my będziemy się zbierać.... Zobaczymy co u Liama- Louis zapewne zauważył to, że pragniemy być sam na sam z Lil. Wszyscy oprócz dziewczyny opuścili pokój. Kilka sekund siedzieliśmy w ciszy.
-Martwiłam się o ciebie
-Przepraszam 
Lil pokręciła głową.
-Nie masz za co mnie przepraszać. Najważniejsze, że nic gorszego się nie stało. - dziewczyna spuściła wzrok  przygryzając wargę. Poczułem ból w sercu. Każde jej słowo było tak szczere. Czułem, że naprawdę jej na mnie zależy. Wiedziałem, że zrobiłem wielki błąd wsiadając do tego samochodu. A gdyby to się stało tamtego dnia w jej urodziny ? Poczułem ściskanie w żołądku. Gdybym jechał akurat z nią? Jakby to się wydarzyło nie mógłbym sobie wybaczyć, że coś jej zrobiłem....

***

Udawałam, że podłoga jest niezwykle interesująca byle tylko nie pokazać Harremu jak bardzo moje myśli mnie przytłaczają. Gdy wreszcie uspokoiłam się na tyle, aby nie płakać podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Chłopak miał szklane oczy.
-Heeeeej- otoczyłam dłońmi jego twarz. Po raz drugi w życiu widzę jak Styles płacze. Wytarłam palcami spływające łzy. Harry delikatnie, choć widać  było zaangażowanie jakie włożył w próbę przesunięcia się na łóżku. Nie wiedziałam co zamierzał zrobić
- Co robisz? Nie powinieneś się jeszcze ruszać.
-Robię ci trochę miejsca -popatrzyłam się na niego z troską i miłością. Usiadłam na materacu opierając się o poduszkę. Pomimo wąskiego łóżka nieźle sobie poradziliśmy. Każdy choćby najmniejszy ruch wykonywałam z dużą ostrożnością. Położyłam głowę na jego ramieniu. Od wypadku minęło zaledwie kilka godzin , a byłam wyczerpana jak po całodziennej wycieczce w góry. Złączyliśmy nasze dłonie. Bacznie obserwowałam jego zachowanie, tak jakby mogło się coś niebezpiecznego stać.  Jednak czułam, że najgorsze mamy już za sobą. Zamknęłam oczy czując się bezpiecznie będą tutaj z nim. Jego cichy oddech uspokajał mnie dogłębnie. 
-Przepraszam? -otworzyłam oczy. Obok łóżka stała starsza kobieta w stroju pielęgniarki. Nawet nie słyszałam jak wchodzi do pokoju. - Nie powinna pani leżeć z nim na łóżku. Pan Styles musi się trochę zdrzemnąć. Niech pani przyjdzie jutro. 
Wstałam z łóżka czując zawroty głowy.. Przesunęłam się na bok dopuszczając pielęgniarkę do Harrego. Kobieta zbadała chłopaka i na odchodne powtórzyła jeszcze raz, abym się już zbierała. Pocałowałam Harrego w usta.
-Wrócę jutro-zmierzwiłam dłońmi jego włosy
-Kocham Cię
-Ja ciebie też. Śpij dobrze
Uśmiechnął się do mnie. Wychodząc z pokoju czułam na sobie jego wzrok. Zanim wyszłam ze szpitala wstąpiłam jeszcze do Liama. Jego sala znajdowała się piętro wyżej. Wchodząc do pokoju nie wiedziałam czego się spodziewać. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka odważniej niż jak do Stylesa. 
Sala była mniejsza od tej, w której leżał Harry. Najpierw zobaczyłam wpatrzoną w Liama Danielle, a dopiero później chłopaka. Uśmiechał się do niej choć po jego twarzy widać było, że nie czuje się najlepiej. Szyję otuloną miał specjalnym kołnierzem, dlatego musiałam podjeść bliżej aby i mnie zobaczył.
-Hej- przywitałam się - Jak się masz?
-W miarę okej. Co z Harrym?
-Czuje się nie najgorzej. Teraz śpi.
-To dobrze. Niezłe wakacje, co? -zażartował
-Chyba już mi tyle przygód na jeden rok wystarczy- skwitowała Danielle.
-Tak w ogóle wiecie kiedy nas wypuszczą?
Pokręciłam przecząco głową.
-Perrie zostaje na noc na obserwacji  jutro możliwe, że wyjdzie. Ty z Harrym trochę sobie poleżycie tutaj.
-Ile dokładnie?
-Liam. Mało nie straciłeś życia. To zależy od waszego zdrowia- tłumaczyła mu Danielle
Zapanowała cisza, która przerwał Liam
-Wracajcie do domu. Jesteście zmęczone. Widzę to. Ja też powinienem wziąć przykład z Harrego i się przespać -Liam jak zwykle nawet w takim stanie matkował nam bez przerwy. Danielle pożegnała się z nim i razem wyszłyśmy z sali. Na koniec odwiedziłyśmy Perrie. Dziewczyna siedziała na łóżku uśmiechając się do każdego ze swoich gości. Pomimo drobnych złamań była o wiele razy bardziej poharatana niż chłopcy. Posiedzieliśmy u niej z dziesięć minut po czym w milczeniu i wyraźnej uldze wróciliśmy do samochodu. Zayn uparł się, że zostanie z Perrie i przy okazji będzie czuwał nad Liamem i Harrym. 

Louis prowadził samochód znacznie wolniej niż zwykle. Nie rozmawialiśmy dużo. Każdy przezywał to na swój indywidualny sposób. Nie patrząc nawet na zegarek poszłam od razu się myć. Gorące strumienie wody relaksowały mnie i oczyszczały myśli z niepożądanych obrazów. Wracając do pokoju czułam obca pustkę. Dawno nie było w nim tak cicho. Nie wspominając już o całym domu. Harry nie czekał na mnie rozlegniżowany na łóżku. Zapragnęłam wrócić do niego tam do szpitala. Gdy położyłam się już do łózka dostałam mmsa. Zdjęcie ładowało się parę sekund aż wreszcie moim oczom ukazał się Harry przykryty po samą szyje kołdrą. Oczy miał zamknięte i najwyraźniej nie wiedział, że ktoś go fotografował. Ta wiadomość pochodziła od Zayna. Zjechałam niżej czytając jej treść.

"Twój anioł śpi słodko. Wszystko jest w porządku xxxx"

Uspokoiłam się trochę. Nie wiem jak długo patrzyłam na zdjęcie na wyświetlaczu. 
Byle jak najszybciej wszystko wróciło do normy....


Mam nadzieję, że rozdział się podoba i podzielicie się ze mną własną opinią pod tym rozdziałem :). Trochę nagięłam przepisy dotyczące wieku po skończeniu którego można usiąść za kierownicą w Anglii, ale nie patrzcie na to ;)
Tak trochę z innej beczki.... Zapraszam do polubienia tej oto strony na Facebooku --> http://www.facebook.com/AktualnosciWOpowiadaniachOOneDirection  Stworzona z myślą, o osobach które piszą i lubią czytać opowiadania o 1D :). Więcej informacji na stronie ;) 


sobota, 22 września 2012

Rozdział XVI

Z początku biegliśmy ta samą drogą, którą wcześniej dostaliśmy się na plażę. Burza coraz bardziej przybierała na sile. Padał coraz mocniejszy deszcz, a ja wciąż nie miałam bladego pojęcia gdzie on mnie ciągnie. 
-Harry, gdzie my do cholery biegniemy?- wydyszałam
-Pamiętam jak parę dni temu Louis mówił mi o opuszczonym domu w lesie na wschód od tej plaży. Zaufaj mi
-Przecież ci ufam!
Nie przestawaliśmy biec. W duchu modliłam się, aby żaden z piorunów nie trafił akurat w nas.
-Dasz rade biec szybciej?-wydyszał odwracając się w moją stronę.
-Myślę, że tak
Nagle Hazza przyspieszył. Przebierałam nogami jak chihuahua. Chłopak był wysportowany, a ja leniwa jeśli chodzi o uprawianie jakiegokolwiek sportu. Gdy wrócimy do Londynu postanawiam, że będę uprawiać jogging. Biegliśmy jeszcze parę minut, aż w końcu naszym oczom ukazał się mały, rozpadający się nieco domek. Nie było czasu na zastanowienie się czy na pewno jest bezpiecznie tam wchodzić dlatego szybko odszukaliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Na szczęście dach wciąż był sprawny, więc na pewno nie przemokniemy bardziej. Dom był najwyraźniej opuszczony od dawna. Tapeta w niebieskie groszki odchodziła od ściany, podłoga skrzypiała, mebli prawie w ogóle nie było. Została jedynie  wielka szara szafa, której farba przypominała nam, że lata świetności ma już dawno za sobą oraz zielone biurko. 
-Nie mam pojęcia co byśmy zrobili gdyby nie ten dom- pokręciłam w zamyśleniu głową. Nie mieliśmy szans dobiec do naszego domku,a ukrywanie się w lesie pod drzewami nie było mądrym pomysłem. Nie wspominając już o plaży. 
-Nigdy nie pomyślałbym, że ta informacja od Louisa uratuje nam życie. -Harry odgarnął mokre włosy z twarzy. Uszy, które chwał za gęstą czupryną teraz były doskonale widoczne. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Kładąc głowę na jego piersi wciąż dało się słyszeć wyraźne bicie serca.
-Mam nadzieję, że burza zaraz minie -wyszeptałam
-Ja też -przeczesał palcami moje włosy
Staliśmy tak po prostu w ciszy wsłuchując się w odgłosy bębniącego o dach deszczu, który z każdą chwilą stawał się coraz mocniejszy, aż w końcu można było to nazwać nawałnicą. 
-Chodź, nie będziemy tak stać.-Harry podszedł do torby z rzeczami i wyjął z niej koc. Rozłożył go na podłodze i usiadł  na nim. Zaraz po tym poklepał ręką miejsce obok niego i spojrzał na mnie. Podeszłam tam i usiadłam u jego boku. Harry wyjął dwa ręczniki, podając mi jedne.
-Dzięki
Wytarłam twarz i mokre włosy, po czym zarzuciłam ręcznik na siebie. Wiedziałam, że to nie by przelotny deszczyk i trochę czasu minie aż stąd wyjdziemy.
-Ciekawe kto tu mieszkał
Harry rozglądał się po pokoju.
-Z tego co słyszałem to jakieś małżeństwo.
Zaintrygowałam się jego słowami.
-Skąd wiesz?
Chłopak wzruszył ramionami.
-Od Louisa
_Dlaczego już ich tu nie ma?
-Zmarli- odpowiedział przyciszonym głosem.
Gdzieś blisko nas uderzył piorun. Huk błyskawicy przeszył cały las. Wzdrygnęłam się. Harry objął mnie opiekuńczo ramieniem.
-Spokojnie. Tu nic nam nie grozi
Uśmiechnęłam się lekko niezbyt przekonana jego słowami.
-Co robicie po powrocie z Camber? - starałam się nie tkwić w ciszy, dlatego zapytałam o pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.
-Jedziemy na tydzień do USA, a potem znów mamy wolne.-uśmiechnął się do mnie czule.
-To dobrze.
-Mam plany jeśli chodzi o nas -wyszczerzył się 
-Jakie? -ciekawiło mnie co tym razem wymyślił.
-Na razie nic ci nie powiem.
-HARRY!-oburzyłam się
-To powinno ci się spodobać
-Proszę, powiedź mi
Chłopak pokręcił głową
-Nie, to niespodzianka.-wystawił do mnie język
Przekręciłam oczami. Harry podniósł moją głowę i odgarnął włosy z twarzy. Złączyliśmy usta w pocałunku.
-Kocham Cę -wyszeptał.
Uwielbiałam słuchać gdy to mówił. Patrzyłam na jego twarz nie znajdując ani jednej rzeczy, która mogłabym nie kochać.
-Dlaczego pobiegłeś wtedy za mną? -zapytałam. Przez moment zastanawiał się o czym mówię.
-Już ci mówiłem - to prawda, mówił, ale chciałam usłyszeć to jeszcze raz. W odpowiedzi na jego słowa pokręciłam przecząco głową udając, że nic a nic nie pamiętam.- Oczarowałaś mnie już tam na koncercie w tłumie. Stałaś w trzecim rzędzie, o ile dobrze pamiętam-przywołałam wspomnienia. 
-Widziałeś mnie już na koncercie?-tego wcześniej nie słyszałam.
Harry przytaknął.
-Na prawdę nie wiedziałaś?
Zaśmiałam się.
-Nie, naprawdę.
-Zastawiałem się czy w ogóle będę miał okazję cię poznać- zamyślił się na moment- Prawdę mówiąc myślałem, że stracę okazje. Była z tobą koleżanka, no nie? Taka blondynka?
-Tak. To znaczy poznałam ją tam na koncercie.
-Dalej się kolegujecie? -dopytywał
Uśmiechnęłam się do siebie. przywołując postać dziewczyny
-Jest dla mnie jak siostra.
-Nasze koncerty łączą ludzi- roześmiał się. Zastanawiałam się czy mówi o nas czy o mnie i Charlotte.
-Coś w tym jest-zamilkliśmy na parę sekund. Deszcz wciąż bębnił w dach budynku.
-Jak ma na imię?
-Charlotte-przerwałam na moment- Ej, dlaczego tak wypytujesz?
-Wiesz, Nialler jest sam. No chyba, że ona ma kogoś.
Wybuchłam śmiechem.On nawet nie widział jej na oczy, a już swatał tą dwójkę.
-Myślisz, że oni mogliby?-zapytałam
-Jeśli jest dla ciebie jak siostra, to zapewne ma fajny charakter. Nie myślę, żebyś zakolegowała się z kimś nie podobnym do siebie.
Zarumieniłam się. Charlotte i Niall? Trochę trudno było mi wyobrazić sobie ich razem.
-Można by spróbować -odpowiedziałam jednak.
Siedzieliśmy w ciszy parę minut. Niedługo potem wstałam z koca, aby rozprostować nogi. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Krople deszczu spływały po listkach drzew, trochę się wypogadzało, jednak w oddali wciąż słychać było huk pioruna. Rozglądałam się po pomieszczeniu, jakby to był jakiś pałac. Lubiłam tajemniczość opuszczonych domów. Każdy budynek miał swoją własną historię. Szłam właśnie wzdłuż ściany, kiedy zauważyłam stojącą pod biurkiem małą skrzyneczkę. Podeszłam do niej bliżej zastanawiając się co to takiego i dlaczego została tu skoro cały dom był pusty. Usiadłam na podłodze, a skrzyneczkę ustawiłam tuż przed sobą. Wiedziałam, że to nie moja sprawa ani, że nie powinnam zaglądać do środka, jednak ciekawość wzięła górę. Delikatnie podniosłam wieczko. Moim oczom ukazała się sterta starych zdjęć, jakieś papiery i naszyjnik.
-Harry, muszę ci coś pokazać. -zawołałam go nie odwracając głowy. Chłopak zjawił się parę sekund później i ukucnął obok mnie.
-Co tam masz?-zainteresował się
-To stało pod tym biurkiem. Przesunęłam skrzynkę, aby mógł ją lepiej zobaczyć.
-To musi należeć do właścicieli tego domu- Harry wyciągnął ze środka czarno białe zdjęcie pary w weselnym ubraniu - Popatrz-spojrzałam na dwie uśmiechające się do fotografa twarze. Chłopak podał mi zdjęcie, a sam wyjął pożółkły papier. - To list- zaczął czytać go po cichu.- Nie jestem w stanie nic z tego zrozumieć. To nie jest angielski. -spojrzałam na czarne pochyłe litery. Ja również nic nie rozumiałam.
-Dlaczego oni to tu zostawili?-zastanawiałam się
-Zapomnieli? A może chcieli, aby ktoś to odnalazł- Harry sięgnął po naszyjnik. Było to zawieszone na srebrnym łańcuszku serduszko z wyrytymi słowami. Tym razem po angielsku - Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie nigdy nie zginie.
-Byli w sobie zakochani 
Zamilkliśmy nie wiedząc co dalej zrobić. W końcu zdecydowaliśmy się odłożyć przedmioty z powrotem na miejsce.
-Powinniśmy to tu zostawić.
Przytaknęłam głową, jednak myślami wciąż wracałam do tych przedmiotów. Co takiego mogło się stać, że właściciele postanowili pozostawić takie pamiątki? Nie dawało mi to spokoju. To nie były zwykłe przedmioty. Musiały mieć dla nich jakąś wartość.
-Przestaje padać - Harry podszedł do okna - Już nie grzmi, myślę, że możemy się zbierać.
Pozbieraliśmy swoje rzeczy. Opuszczając budynek ostatni raz spojrzałam na skrzynkę. Miałam nadzieję, że miłość tej pary była spełniona i nic złego ich nie spotkało. 

Droga do domu minęłam nam w milczeniu. Obydwoje myśleliśmy, o tym samym. Gdy dotarliśmy do domku pierwszą osobą jaką zobaczyliśmy był Liam.
-Boże!! Myśleliśmy, że coś wam się stało!- chłopak podszedł do nas z zaniepokojoną miną-Gdzie wyście byli? 
-Na plaży- Liam wybałuszył oczy- To znaczy jak burza przyszła ukryliśmy się w tym domku w lesie.
Liam przytaknął głową.
-Dobrze, że jesteście cali. Danielle z Perrie gotują obiad, więc bądźcie niedługo gotowi.
Poszliśmy na górę ogarnąć się trochę. Biorąc gorący prysznic wciąż uciekałam myślami do tamtego domu. Dlaczego tak mnie to gnębiło ? Po prysznicu wysuszyłam włosy i przebrałam się w szorty i czerwoną bluzkę. Poczekałam na Harrego i razem zeszliśmy na dół. Całe towarzystwo siedziało już przy stole. 
-Oooooooo. Już myślałem, że się wyprowadziliście-przywitał nas Louis.
Zignorowaliśmy jego uwagę i dołączyliśmy do reszty.
-Jak minął dzień?-zagadał Zayn
-Rozrywkowo, a wam?-odpowiedział mu z sarkazmem Harry.
-Wygrałem w golfa- pochwalił się Nialler.
-Bo ci daliśmy wygrać-poprawił go Liam. Blondyn wystawił do niego język.
-Moja szafa jest bogatsza o stos ubrań, Lil, muszę ci koniecznie je pokazać.-nie przywykłam do takiej uprzejmości ze strony Eleanor. Uśmiechnęłam się do niej.
-Z chęcią zobaczę.
Pod stołem poczułam czyjaś rękę na moim udzie. Wzdrygnęłam się, jednak po chwili zobaczyłam, że Harry patrzy na mnie ukradkiem. Złączyliśmy nasze dłonie tak jakbyśmy musieli ukrywać przed światem, że jesteśmy razem.
-Danielle gotujesz doskonale-pochwaliła kuchnie Louis. Perrie odchrząknęła- Perri ty też -dodał po chwili.
Zaśmieliśmy się wszyscy. Miał rację, danie było doskonałe.
-Co wy na to, żeby po obiedzie zagrać w butelkę?-zaproponował Niall
-Dawno tego nie robiliśmy-przytaknął mu Zayn
-Pod warunkiem, że nie na chamskie wyzwania i bardzo prywatne pytania- Liam wymierzył w Niallera widelec
-Dobra.
Wszyscy się zgodziliśmy. Może jedynie Perrie miała opór co do tej zabawy, jednak zaraz została przekonana przez Zayna. 
-Zagramy, ale trzeba przydałoby kupić jakieś przekąski. Wszystkie wyszły już-zarządziła Danielle. 
Z początku wszyscy popatrzyliśmy po sobie. Nikomu nie chciało się jechać do sklepu. Po dłuższej chwili Liam oznajmił.
-Pojadę, ktoś jeszcze chętny?
-Ja, pod warunkiem, że będę mógł prowadzić-Harry spojrzał na Liama błagalnie
Chłopak mu uległ.
-Pomogę wam przy wyborze produktów- zaproponowała swoją pomoc Perrie.
Skończyliśmy posiłek i zaczęliśmy sprzątać.
-Niedługo wracam-wyszeptał mi do ucha Harry. Pocałował mnie w usta i wraz z Liamem i Perrie wyszli z domu. Ogarnęliśmy stół i zajęliśmy się swoimi sprawami. Minęłam godzina, a oni wciąż nie wracali. Zeszłam na dół zastając Danielle, Zayna i Eleanor w salonie.
-Macie jakieś wieści od nich?
Wszyscy pokręcili przecząco głowami.
-Pewnie kłócą się o smak chipsów-zaśmiała się Eleanor. 
Klapnęłam obok Danielle. Wyciągnęłam komórkę nerwowo obracając ją w dłoni. Siedzieliśmy wyczekując na nich coraz bardziej się denerwując. W końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Hazzy. Jednak nikt nie obierał. Z pokoju Elounor wyszedł Tomlinson. 
-Jeszcze ich nie ma?-zdziwił się co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
-Zayn zadzwoń do Perrie, ona zawsze odbiera.-Danielle z nadzieją w głosie poprosiła chłopaka.
Zapanowała grobowa cisza. Zayn chodził po pokoju. Jej telefon tez milczał. Danielle pisała kolejnego smsa do Liama. Louis usiadł i objął Eleanor. Denerwowaliśmy się wszyscy. Nagle usłyszeliśmy sygnał telefonu. Wszyscy spojrzeliśmy na moją komórkę leżącą na stole. Podniosłam ją i wstrzymując oddech zobaczyłam, że dzwoni Harold. Odebrałam
-Halo? Harry co z wami?- w słuchawce panowała cisza- Harry?-popatrzyłam na każdego z osobna. Moment później połączenie zostało przerwane. Wkręciłam ponownie jego numer. Nikt nie odebrał.
-Co się dzieje do cholery!!-Louis wstał nerwowo z łóżka-Dlaczego to tak długo trwa? Przecież to jest niemożliwe, żeby tyle czasu kupować parę produktów!
-Louis uspokój się-Eleanor próbowała poradzić coś na to 
Czułam jak cała się trzęsę. Miałam złe przeczucia. Wstałam i zaczęłam krążyć po pokoju. Znowu za wibrował mój telefon. Wyciągnęłam go pospiesznie z kieszeni i podniosłam słuchawkę nie sprawdzając już nawet kto dzwoni.
-Halo?
-Panna Liliana?
-Przy telefonie. Kto mówi?
-Jestem lekarzem w szpitalu w Camber. Pan Styles miał panią zapisaną w liście osób, które pragnął powiadomić w razie wypadku.
Zamarłam.
-Jak to wypadku?!


Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Nie byłam w stanie napisać go wciągu tygodnia ;/ . Prawdopodobnie, kolejny tez będzie pod koniec przyszłego tygodnia. Mimo wszystko, mam nadzieję, że wciąż tu jesteście i czytacie :) A i przepraszam za taki zwrot akcji! 

czwartek, 13 września 2012

Rozdzial XV

Gdy tylko podniosłem powieki zobaczyłem mój skarb. Skarb, za którym poszedłbym w ogień. Tak, mówię o Lilianie. Tej ślicznej, niewinnej istocie tak spokojnie leżącej obok mnie. Spała wtulona w miękka poduszkę. Jej pierś unosiła się w wolnym, rytmicznym tempie. Taki widok naprawdę bardzo mnie rozczulił. Przez ciężkie, grube zasłony do naszej sypialni wpadało nieznaczne światło. Pomimo półmroku dało się zauważyć bałagan jaki wczoraj tu zrobiliśmy. Już na samo wspomnienie tamtego wieczoru mógłbym krzyczeć ze szczęścia. Myślę, że niespodzianka się udała. Oczywiście druga część też. Widok jej uradowanej twarzy napełniał mnie taką radością. Gdy ona była szczęśliwa, ja sam stawałem się szczęśliwy. Prawdopodobnie gdyby nie to, że kiedy byłem u niej w domu zerknąłem na leżącą na biurku legitymację pewnie wciąż nie wiedziałbym o jej wczorajszym święcie. Nie wybaczyłbym sobie tego. Nie rozumiałem dlaczego nie chciała nam sama powiedzieć... Lili w śnie przekręciła się na bok. Jej długie włosy rozrzucone leżały teraz tak blisko mnie. Zerknąłem na zegarek. Dochodziła dziesiąta rano. Zdecydowałem, że czas wstawać. Chciałem zrobić mojej dziewczynie małą niespodziankę. Jednak do jej realizacji potrzebowałem czyjeś pomocy. Miałem nadzieję, że któryś z chłopaków już wstał. Ostrożnie wyślizgnąłem się z łóżka starając się nie robić hałasu. Odnalazłem czystą parę bokserek i  wciągnąłem je na siebie. Złapałem pierwsze lepsze spodnie i bluzkę.Wychodząc z pokoju ostatni raz spojrzałem na Lil. Wszystko robiłem najciszej jak tylko potrafiłem. Wyszedłem z pokoju. Na moje szczęście Liam, Louis i Niall siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Gdy tylko usłyszeli, że nadchodzę obdarzyli mnie przyjacielskim uśmiechem. 
-Niespodzianka się udała? -zapytał Liam
-Myślę, że tak- odpowiedziałem wyszczerzając się do nich. Od razu pochwycili, że było coś więcej niż tylko świece i kwiaty.
-No dalej!!! -zachęcał Louis -Opowiedz nam !!- chłopak podniósł znacząco brew zachęcając do dalszej dyskusji. W odpowiedzi zaśmiałem się i pokazałem mu język.
-Louis, to ich prywatna sprawa co robili.... -skarcił go Liam.
-My ciebie nie pytamy czy seks był udany czy nie- Niall nazywał rzeczy po imieniu.
Obdarzyłem ich wdzięcznym spojrzeniem. Usiadłem obok Louisa na kanapie i zapytałem zmieniając temat;
-Gdzie Zayn?
-Śpi -jednocześnie odpowiedziała cała trójka
Wywróciłem oczami. Zayn kochał spać.
-Dziewczyny tez śpią-dopowiedział Liam
Na te słowa uśmiechnąłem się szerzej. Świetnie się składało bo miałem pewien pomył.
-Podnoście zadki zrobimy im niespodziankę.
Oderwali oczy od telewizora i spojrzeli na mnie pytająco.
-Nie patrzcie tak  tylko się pośpieszcie!!

                                   ***PERSPEKTYWA LILIANY***

Gdy tego ranka po raz pierwszy otworzyłam oczy dochodziła 11.20. Zaszalałaś mała, pomyślałam. Ale w końcu po takim wieczorze chyba miałam prawo spać do woli, no nie? Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i przekręciłam w stronę miejsca gdzie powinien leżeć Harry. No właśnie, powinien. Bo tak na prawdę go nie było. Westchnęłam głośno w geście rozczarowania. Znów budzę się sama.... Usiadłam na łóżku przytrzymując kołdrę na piersiach. W pokoju wciąż wszędzie stały świeczki, a na łóżku leżało parę płatków kwiatów. Upewniło mnie to, że wczorajszy wieczór nie był tylko wytworem mojej i tak już bujnej wyobraźni. Powoli wstałam owijając się kołdrą. Bądź co bądź byłam naga, a ryzyko, że ktoś zaraz wtargnie do pokoju było  bardzo duże. Pozbierałam jedną ręką nasze porozwalane rzeczy i położyłam na szafce. Na moment jednak podniosłam koszulkę Harrego i przystawiłam ją do swojego nosa wdychając jego zapach. Chwilę później poczłapałam do szafy i zaczęłam szukać jakiegoś czystego ubrania. Zdecydowałam się w końcu na miętowa koszulkę z krótkim rękawkiem i czarne spodnie rurki. Włosy rozczesałam pozostawiając je rozpuszczone. Nagle poczułam przyjemny zapach. Jeden wdech wystarczył, abym poczuła skręcanie w żołądku. Po porannej toalecie zeszłam prosto na dół. Do salonu własnie wchodził Harry z talerzem pełnym naleśników. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł bliżej i dał całusa w usta. 
-Witaj Skarbie-wymruczał
-Cześć-pocałowałam go ponownie w usta
-Dobrze, że wstałaś już bo śniadanie własnie jest gotowe-uniósł w górę talerz pełen złocistych naleśników.
-Danielle się wykazała?-zapytałam wdychając przyjemna woń.
Harry się zaśmiał.
-Danielle jeszcze śpi! -Popatrzyłam na niego -Ja, Liam, Niall i Louis zrobiliśmy je sami -dumnie podniósł głowę
-Na serio?!-byłam w szoku. Ich ciężko zaciągnąć do zrobienia w kuchni czegokolwiek. No chyba, że chodziło już o konsumpcję. 
Akurat w tym momencie z góry schodziła zaspana Danielle i Perrie
-Co tak pachnie? -zapytała blondynka
-Chłopcy zrobili naleśniki.
Dziewczyny popatrzyły po sobie zdziwione.
-Nasi chłopcy?-dopytywała Danielle
Przytaknęłam jej.
-Aż za takie ofermy nas macie?-wtrącił Harry
-Nie, ale to do was nie podobne-wytłumaczyłam
-Oj tam, oj tam...
-A tak na serio, co wam się stało?- Perrie oparła dłonie o balustradę
-Czasami chyba można zrobić przyjemność naszym paniom, no nie?- do rozmowy wtrącił się Liam. Danielle uśmiechnęła się do niego ciepło. Miłość pomiędzy tą dwójką była tak samo oczywista jak to, że dwa razy dwa to cztery.
-Wołajcie Zayna, my pójdziemy po Eleanor-zarządził Nialler wchodząc do salonu z kolejną porcją naleśników.

Gdy wszyscy byliśmy już w komplecie zasiedliśmy do nie mniej zaskakująco pięknie nakrytego stołu. Było mi na prawdę trudno uwierzyć, że oni sami to zrobili. Jednak jeśli chcą to potrafią sprzątnąć i gotować!
-Boże, jakie to jest dobre!-Eleanor była pod wrażeniem.-Zatrudnimy was jako naszych kucharzy.
-Zgadam się. Powinniście częściej robić nam śniadania-przytaknęła jej Danielle. Popatrzyłam na chłopaków, którzy nie do końca odebrali to jako komplement, a bardziej jak zmuszenie do gotowania.
-Oczywiście jeśli będziecie chcieli-zapewniła Eleanor
-Albo my będziemy chore- dodała Danielle
-Albo zmęczone po zakupach-wtrąciłam
Wybuchłyśmy śmiechem widząc ich miny. 
Gdy zjedliśmy to odświętne śniadanie, a talerze schły już na suszarce my usiedliśmy tradycyjnie w salonie.
-Co dziś robimy?-zapytał Louis
-Planowałem pojechać na golfa. Wiecie, niedaleko stąd jest pole -Niall próbował przekonać nas do swojej propozycji.
-Z chęcią udzieliłbym ci pierwszej lekcji, Dan-Liam zachęcał swoją partnerkę. Dziewczyna zgodziła się.
Harry obejmujący mnie swoim ramieniem spojrzał mi w oczy 
-My z Lil pójdziemy na plażę. Niedaleko stąd jest fajne miejsce o którym czytałem niedawno- nie odmówiłam. Z resztą chyba nie miałam innego wyjścia. W głębi duszy modliłam się, żeby nikt nie chciał z nami iść. Nie to, że ich nie lubiłam. Bo to nie prawda, ale spędzenie wolnego czasu tylko z Harrym nie dało się zastąpić, ani porównać do innych wypraw ze wszystkimi. 
-A wy?-zapytała Danielle -El, Louis jedziecie z nami?
Eleanor skrzywiła się.
-Gra w golfa nie za bardzo mi wychodzi.
-Kochanie, to, że większość piłeczek ląduje w stawie lub daleko od dołka nie oznacza, że nie masz talentu do tej gry!!- Louis próbował pocieszyć Ell, jednak zaraz po tym wybuchł smiechem. Dziewczyna w odpowiedni złapała ozdobną poduszkę leżącą na jej kolanach i rzuciła nią w Tomlinsona.
-Żartowałem! A więc, kochanie na co masz ochotę?
-Myślałam, że może pojedziemy na zakupy?-zalotnie spojrzała na Tomma. Oboje kochali zakupowe szaleństwo.
-Jasne! -przytaknął jej
-A my może dołączymy się do was!-Perrie położyła swoje dłonie na Zayna
-Okej... -prawdę mówiąc Zayn nie miał wyboru. 

Takim oto sposobem każde z nas wolnym czasem cieszyło się na swój sposób. Ja z Hazzą wyszliśmy coś koło trzynastej. Chłopak pokierował mnie przez las.
-Co to za miejsce z którym mówiłeś?-zapytałam
-Plaża, na której mało kto chodzi.
Spojrzałam na niego z zainteresowaniem
-Nie chcemy, aby ktoś nam przeszkadzać prawda?-zatrzymał się i delikatnie uniósł mój podbródek.
-Jasne, że nie - pocałowałam go, a w brzuchu poczułam motyle. Z dnia na dzień zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Był idealnym chłopakiem, o którym marzyłam od dawna. Gdy kierowaliśmy się wzdłuż plaży lasem poznawałam już niektóre miejsca. Minęliśmy drogę, w którą skręciliśmy za pierwszym razem, gdy poszliśmy przywitać się z morzem i dalej szliśmy prosto.
-Dalekooooo jeszcze?? -zapytałam, bo zaczynałam odczuwać zmęczenie
-Własnie dochodzimy
Wyszliśmy z lasu prosto na drewnianą dróżkę. Miejsce nie wydawało się być opuszczone przez turystów zważając na fakt iż parę kroków od nas do morza prowadził wąski pomościk z grubymi zrobionymi ze sznura poręczami. Jednak na plaży faktycznie nikogo nie było. Przeszliśmy kładkę stawiając stopy na gorącym piasku po czym rozłożyliśmy duży zielony koc. No początku patrzyłam się na rozbijające fale, jednak gdy Harry zaczął ściągać bluzkę, automatycznie przeniosłam wzrok na niego. Chłopak rzucił koszulkę na koc i zabrał się za spodnie. Widząc, że na niego spoglądam uśmiechnął się. 
-Idziesz popływać?
-Jasne!
W niezwykle szybkim tempie zdjęłam ubranie i zachęciłam Harrego
-Ścigamy się?
Chłopak pokiwał głową.
-Nie dając mu żadnego sygnału do startu ruszyłam pędem do wody. Gdy znalazłam się tuż przy brzegu odwróciłam się na sekundę patrząc czy wygrywam. Harry był zaledwie kilka kroków za mną. Szybko weszłam do wody po kolana. Nie zważając czy woda jest zimna czy ciepła. Parę sekund później chłopak objął mnie w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Zaczęłam śmiać się głośno krzycząc, że przegrał wyścig.
-To było oszustwo!!-udał zdenerwowanego jednak przez jego twarzy przemknął  uśmiech
-Może-zmarszczyłam nos
-Wiesz, że za oszustwo się płaci?
-Czego żądasz w takim razie?-wciąż się śmiałam
Chłopak pokazał palcem na swoje usta. Szybko go w nie pocałowałam. Jednak Hazza pokręcił głową
-To się nie liczy.
Przewróciłam oczami i przyciągnęłam go mocno do siebie. Nasze usta pożerały się wzajemnie, języki tańczył tylko im znany taniec. Fale przykrywały nasze ciała co rusz to więcej to mniej. Oplotłam nogami jego biodra. Harry zaczął cofać się w stronę brzegu. W końcu położył mnie na mokrym piasku. Czułam jak fale zakrywają mi ciało. Chłopak położył się delikatnie na mnie. Całowaliśmy się nie chcąc przestać. Pojedyncza fala zalała mi całe włosy. Chłopak podłożył rękę pod moją głowę nie pozwalając, aby moja twarz również znalazła się pod woda. Parę sekund później zakończyliśmy pocałunek. 
-Chyba lubi ponosić konsekwencję-oparł głowę o moje czoło -Ale wiesz, bez kary tez dało się o to poprosić-przygryzłam delikatnie jego wargę
Harry się uśmiechnął i cmoknął mnie w usta i podał rękę pomagając wstać.Wróciliśmy do naszego koca. Wyjęłam z torby dwa ręczniki i podałam jeden Harremu. Chłopak otarł mokra twarz, a włosy rozczesywał palcami pozbywając się nadmiaru wody. Wyglądał jak dziecko tarzana. Usiadłam na kocu opatulona suchym ręcznikiem.

****

Położyłem się tuż obok Lili. Słońce wynurzało się za chmur dając przyjemne uczucie gorąca. Lil zrzuciła z siebie ręcznik i spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.
-Nasmarujesz mnie?
-Oczywiście, że tak- bardzo spodobała mi się ta propozycja. Dziewczyna wstała i podeszła do torby w której znajdowały się wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Była szczupła, ale nie chuda. Idealna. Gdyby nawet miała nadwagę byłaby piękna. Nie liczyło się to co jest na zewnątrz. Najpiękniejsze jest niewidoczne dla oczu. Lil wyciągnęła żółty pojemnik z kremem. Usiadłem tuż za jej plecami. Nałożyłem dość sporą porcję kremu na dłoń po czym zacząłem rozprowadzać ją na jej plecach. Sama możliwość dotykania jej sprawiała, iż nie potrafiłem o niczym innym później myśleć. Wcierałem filtr, masowałem ją po karku i ramionach. 
-Mmmmmm, powinieneś częściej to robić
Uśmiechnąłem się i wyszeptałem jej odpowiedź do ucha
-Z wielką przyjemnością
Gdy w końcu spełniłem jej prośbę ona zaproponowała, że zrobi to samo dla mnie. Teraz ja mogłem poczuć jej delikatne palce na swojej skórze. Kiedy oboje byliśmy nakremowani położyliśmy się na kocu i zaczęliśmy opalać. Sielanka nie trwała jednak długo ponieważ usłyszałem ciche pomruki zbliżającej się burzy. 
-Ohhoooo.... Chyba powinniśmy się zbierać
Spojrzałem na niebo. Pomimo tego, że nad nami nie było ani jednej złowrogiej chmury w oddali pojawiał się ich warstwa.Zaczęliśmy w pospiechu zbierać swoje rzeczy. Gdy znaleźliśmy się na granicy ściany lasu zaczynało padać.
-Harry - nie zdążymy przed burzą dobiec do domku!!- Liliana krzyczała bo deszcz zagłuszał wszystko. Nagle coś mi się przypomniało
-Lil, mam pomysł
Dziewczyna spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Wiedziałem, że nienawidzi burz. Pociągnąłem ją za rękę i pobiegliśmy w głąb lasu. 

A więc na początku przepraszam, że dopiero dzisiaj publikuje 15 rozdział. Myślałam, że jakoś pogodzę szkołę z pisaniem, jednak jest trudno. Mimo wszystko na 100000000000000% przynajmniej jeden rozdział będzie się pojawiał w tygodniu. Dziękuję ze 20 komentarzy pod poprzednim rozdziałem(to mój rekord). No i zachęcam do pobicia go pod tym :D !  Kocham Was za to, że tu wpadacie :* 

niedziela, 9 września 2012

Rozdział XIV

Rozdział dedykuje mojej przyjaciółce, z okazji jej urodzin :* 

+ 18 żeby nie było,że nie ostrzegałam xD


5 lipca. Zanim jeszcze otworzyłam oczy już to wiedziałam. Właśnie dzisiaj obchodziłam swoje siedemnaste urodziny. Powoli podniosłam powieki. Przez okno do pokoju wpadało dużo rozproszonego światła. Obróciłam się w stronę miejsca, gdzie powinien leżeć Harry. Zdziwiłam się, że nie ma go tutaj. W ogóle jak to się, stało, że ja jestem w sypialni skoro doskonale pamiętałam, że usnęłam w salonie? Prawdopodobnie przeniósł mnie Harry. No, ale to dalej nie tłumaczy, że jestem sama. On nie należał do osób lubiących wcześnie wstawać. Powoli wygramoliłam się z łóżka nie czując się, ani odrobinkę starsza. Wyciągnęłam z szafy malinową sukienkę nałożyłam ją. Włosy zaplotłam w luźnego warkocza pozwalając pojedynczym kosmykom opadać na moją twarz. Skierowałam się do łazienki odbyć codzienną toaletę po czym schodami zeszłam na dół. W salonie siedziała Perrie, Daniele i Zayn. Brunetka uśmiechnęła się na mój widok.
-Hej, wiecie może gdzie podział się Hazza?
-Gdzieś pojechał z Liamem i resztą –Danielle spojrzała na Perrie po czym spuściła wzrok.
Na moment opuściłam salon i ruszyłam do kuchni. Naszykowałam sobie kanapki z nutellą i wróciłam do nich. Zbytnio nie rozmawialiśmy. Było mi jednak trochę smutno, że nikt nie wiedział o moich urodzinach. Z drugiej jednak strony nie mogłam ich za to winić. Poznaliśmy się raptem parę dni temu.
-Eleanor powinna niedługo wrócić ze sklepu. Może pójdziemy w czwórkę na plażę? -zaproponowała Perrie po czym przepraszającym wzrokiem spojrzała na Zayna – Wybacz skarbie. To damski wypad
Zayn podniósł ręce w geście kapitulacji. Zaśmiałyśmy się wszystkie. Siedziałyśmy tak jeszcze trochę czasu czekając na powrót dziewczyny Louisa, która zjawiła się niedługo potem. Gdy wreszcie byłyśmy w komplecie spakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy, przebrałyśmy się w kostiumy kąpielowe i ruszyłyśmy krótszą droga na plaże. Na miejscu znalazłyśmy jakiś mniej zaludniony teren i tam rozłożyłyśmy ręczniki. Opalałyśmy się, śmiałyśmy ze swoich żartów, podziwiałyśmy inne ciacha paradujące topless, obiecując, że żadna z nas nie wspomni o tym naszym chłopakom, których uroda i tak była niezastąpiona. Pomimo kapryśnego klimatu w Anglii dało się opalić. Po dwóch godzinach leżenia na plaży w przypiekającym dzisiaj mocno słońcu  moja skóra wyraźnie ściemniała. Należałam do osób, które dość szybko brało słońce. Perrie co róż chwaliła moją, Daniele i Eleonor opaleniznę ponieważ sama miała jasną karnację i ciężko jej było uzyskać podobny efekt jak u nas. Daniele sama w sobie była już ciemna i żadna z nas choć bardzo by chciała nie przegoni jej. Nie wiem dlaczego, ale ni z tego ni z owego właśnie w tej chwili pomyślałam o Loczku. Zaczynałam się martwić  dlaczego nie odzywał się dzisiaj do mnie. Sięgnęłam po komórkę leżąca w torbie i po raz enty sprawdziłam czy nie dostałam nowej wiadomości. Niestety mój telefon milczał. Nie mogąc dłużej czekać wstukałam wiadomość do chłopaka.

„Gdzie jesteś?”

Odczekałam pięć minut, wciąż trzymając komórkę w ręce, ale odpowiedzi nie dostałam. Nie miałam pojęcia co się działo. Danielle zauważyła, że się martwię.

-Kochanie, nie masz czym niepokoić. Na pewno nic się nie stało.
Minutę później ona sama dostała smsa. Uważnie obserwowałam jej reakcję.
-To Liam. Są już  w domu.
-No to wracajmy! –Eleanor klasnęła w dłonie i energicznie podniosła się z ręcznika. Otrzepała z piasku, który przykleił się do jej ciała . Zebrałyśmy swoje rzeczy i dość szybkim tempem jakbyśmy nie widziały ich przynajmniej rok ruszyłyśmy w drogę powrotną. Przed domkiem na tarasie siedział roześmiany Niall z Liamem. Gdy nas zauważyli rozpromienili się. Liam podszedł do Daniele i pocałował ją w policzek po czym szepnął coś do ucha. Dziewczyna pokiwała głową i spojrzała na Eleonor. Zignorowałam to i weszłam do domu.

Tak jak podejrzewałam pozostali siedzieli przed telewizorem i jedli popcorn. Harry gdy tylko mnie zobaczył wytarł brudne ręce o spodnie i zbliżył się do mnie.

-Martwiłam się o ciebie. –nie dałam mu dojść do głosu. Chłopak odgarnął moje włosy za ucho i pocałował w usta.
-Nie potrzebnie. Musiałem po prostu załatwić coś
-W Camber?! - zdziwiłam się. Przecież oni mieli tu odpoczywać, a nie pracować.
Styles wzruszył ramionami. Zdenerwowała się. Dlaczego tak dziwnie się wszyscy zachowują dzisiaj?! Zdecydowanie nie mieli pojęcia, że mam urodziny. Wyminęłam Harrego i poszłam po schodach do sypialni. Nie wiem dlaczego, ale zachciało mi się płakać. Usiadłam na łóżku w pustej sypialni. Dziewczyno, ogarnij się…Próbowałam doprowadzić się do stanu użytkowności. Siedziałam w ciszy patrząc na podłogę. Nagle usłyszałam ciche dudnienie schodów. Parę sekund później ktoś zapukał do drzwi. Wytarłam oczy , zaczerpnęłam głęboko powietrza do płuc po czym odpowiedziałam na pukanie:
-Proszę!!
Drzwi delikatnie się otworzyły, a za nimi pojawiła się postać Harrego. Chłopak z początku uśmiechał się do mnie jednak gdy zauważył, że płakałam jego twarz  pobladła. Zamknął za sobą drzwi i ukląkł przede mną kładąc ręce na moich kolanach. Jego dotyk sprawił, że poczułam motylki w brzuchu.
-Skarbie, chcę cię zabrać w pewne miejsce –mówił delikatnym spokojnym głosem jakbym była małą myszką, która spłoszy się pod wpływem wysokich dźwięków.
-Dokąd?
Harry zastanawiał się jak ubrać myśli w słowa. Jednak odpowiedział krótko i zwięźle.
-Sama zobaczysz – wstał i podał mi dłoń, abym i ja wstała. Zeszliśmy na dół. W domu panowała dziwna cisza, której wcześniej nie znałam.  Gdzie się podziali wszyscy? Pomyślałam, że może w swoich sypialniach i Bóg jeden chce wiedzieć co tam robią. Harry otworzył przede mną drzwi. Gdy oboje byliśmy już na zewnątrz chłopak wyjął kluczyki do auta.
-Harry, przecież nie masz prawka…
-Ale mogę uznać to za lekcję jazdy samochodem –wyszczerzył się do mnie cwanie. Miałam małe obawy co do tego pomysłu.
-Spokojnie, jeździłem już.
Popatrzyłam na niego z lekkim przerażeniem uświadamiając sobie coś.
-To znaczy, że na naszej pierwszej randce również uczyłeś się jeździć ??-zaśmiałam się nerwowo.
Chłopak pokiwał twierdząco głową  po czym spojrzał mi w oczy.
-Nic się wtedy nie stało.
Wracając myślami do tamtego dnia musiałam przyznać mu rację. Jeździł doskonale. I przede wszystkim bezpiecznie.
-Dobra, ufam ci. –zaryzykowałam
Harry rozpromienił się. Wziął mnie za rękę i skierował w stronę samochodu.
-No nie gadaj, że Lou pozwolił ci pożyczyć samochód!!- Lou nie lubił, gdy ktoś inny kierował jego autem. Styles mrugnął do mnie zostawiając to pytanie bez odpowiedzi. Jednak wciąż nie wiedziałam dokąd jedziemy. Wsiadłam do środka auta czekac, aż Harry zrobi to samo. Parę minut później gdy już rozpalił silnik i ogarnął mniej więcej, jak nim kierować wyjechaliśmy z parkingu. Nie rozpoznawałam, w którą stronę zmierzamy. Z głośników auta płynęła muzyka autorstwa The Fray. Jednego z ulubieńców Louisa. O ile dobrze kojarzyła tytułu ich utworów teraz leciało „How to save a life” . How to save a life to ja będę śpiewać jak Harry rozwali samochód, pomyślałam.
-Dalej nie powiesz mi gdzie mnie zabierasz?
-Niedługo zobaczysz –chłopak zachichotał


Dziesięć minut później zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem. Wciąż nie wiedziałam po co tu przyjechaliśmy. Budynek posiadał dwa piętra. Był wyłożony wypaloną cegłą. Harry otworzył mi drzwi po czym pomógł wysiąść z samochodu. Patrzyłam na przemian to na budynek to na chłopaka. Loczek wziął mnie pod ramię i ruszyliśmy do wejścia pomiędzy dwoma niskimi cisami. Wyjął z kieszeni kluczyk i przekręcił go w zamku. Gestem głowy oznajmił, że mam wejść. Przez moment przeszła mnie myśl, że Styles mnie uprowadził i chce zamknął w tym domu bo ma mnie już dosyć. Pomieszczenie było ciemne. Nic kompletnie nie byłam w stanie zobaczyć.

-Po co my tutaj jesteśmy do cholery?!- wystraszyłam się nie na żarty. Mój głos wywołał pogłos. Odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie stał Harry. Błagałam go wzrokiem, aby wyjaśnił mi wreszcie. On jednak uspokajającym głosem powiedział;
-Wszystkiego Najlepszego Lil -  popatrzyłam na niego zdziwiona. Skąd wiedział?! Odwróciłam się w stronę ciemności i nagle zapaliło się światło.
- N I E S P O D Z I A N K A!!!!!!!!!!!!!- chórem wykrzyknęła Daniele, Perrie, Eleonor, Louis, Liam, Zayn Nialler i parę innych osób, których nie rozpoznawałam. W moich oczach stanęły łzy. Harry objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
– Wszystkiego Najlepszego Skarbie
Wszyscy ruszyli w nasza stronę, aby mnie uściskać. Próbowałam coś powiedzieć jednak byłam na tyle w szoku, że tylko otwierałam i zamykałam usta. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, które było średniej wielkości klubem. Po lewej stronie znajdował się bar, po prawej zaś parkiet i mały stolik z prezentami. Światła były przygaszone. Ściany pokrywała brzoskwiniowa farba. Spojrzałam na Loczka.
-Skąd wiedzieliście?
Harry się zaśmiał
-Ja musze takie rzeczy wiedzieć!!- wyszczerzył się –Powinienem być na ciebie zły, że sama mi tego nie powiedziałaś.
Zarumieniłam się.
-Nie chciałam robić wam kłopotu. Ani nic podobnego…
-Kłopotu? To dla nas przyjemność!! Oni cię kochają. –objął moją twarz w swoje dłonie- A dla mnie jesteś wszystkim – nasze usta się złączyły. –Chodź zapoznam cię ze wszystkimi.
Wśród nieznanych mi do tej pory osób poznałam paru przyjaciół chłopaków. W ich towarzystwie czułam się doskonale. Tańczyłam z każdym, jednak najwięcej czasu poświęciłam oczywiście Harremu. Dwie godziny od rozpoczęcia imprezy wniesiono na salę dwupiętrowy tort. Niósł go Liam. Na sam widok tak pięknego ciasta zaparło mi dech w piersiach. Po kolorach domyślałam się, że jest kawowy. Czyli taki jaki najbardziej lubiłam. Na samym szczycie umieszczono młode drzewko, a pod nim dziewczynę łudząco podobną do mnie. Korzenie drzewa oplatały cały tort, skręcając się i zmieniając kierunek.
-Ta dziewczyna to ty, a drzewo symbolizuje nowy początek. Dlatego jest malutkie. Korzenie zaś twoją siłę i wiarę w lepsze jutro.
Popłakałam się ze szczęścia. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Na koniec zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort. Kiedy każdy otrzymał już swoją porcję, ja zabrałam się za swój kawałek. Smakował przepysznie. Smakiem przypominał tiramisu z dużą dawką czekolady, z której zrobione były korzenie. Najlepszy tort jaki kiedykolwiek jadłam. Gdy każdy był już syty zaczęliśmy ponownie tańczyć. Bawiłam się doskonale. Pół godziny później Daniele przemówiła przez mikrofon, aby lepiej ją było słuchać.
-Słuchajcie! Nie zapominajcie o najważniejszym!! –głową skierowała w kierunku stolika z prezentami. Wszyscy zrobili przejście, abym mogła się do nich dostać. Niepewnie ruszyłam w ich kierunku. – Liliana mam nadzieję, że ci się spodobają!
Podniosłam pierwszy z nich. Było to małe pudełeczko ze złotą kokardą. Przeczytałam, że jest od Perrie i Zayna. Spojrzałam na nich. Ciepło uśmiechnęli się do mnie zachęcając do 
podniesienia wieczka. Uczyniłam to. Moim oczom ukazała się para perłowych kolczyków. Były takie piękne. Podziękowałam im przytulając każdego z osobna. Kolejny prezent był od Daniele i Liama Otworzyłam go. W jego wnętrzu leżał koronkowy materiał koloru turkusu.  To sukienka. Od dawna chciałam taką mieć. Gdy już chciałam ją kupić okazało się, że nie ma mojego rozmiaru. Skąd Daniele ją wytrzasnęła? Podziękowałam im za to. Otwierałam kolejne prezenty i za każdym razem reakcja była bardzo podobna. Na koniec podziękowania skierowałam do ogółu, mówiąc, że niepotrzebnie się głowili i wydawali tyle kasy na mnie. Oni stanowczo zaprzeczyli. Wszyscy powrócili do zabawy w rytmie muzyki. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie dostałam nic od Harrego. Zapomniał? Pomyślałam. Chłopak jakby czytając mi w myślach wyszeptał do ucha.
-Ja też mam dla ciebie prezent. Tylko musimy wrócić do domku.
Poczułam przypływ ekscytacji i ciekawości co kryje się za tymi słowami. Omiotłam wzrokiem gości na parkiecie. Harry pociągnął mnie za rękę i razem wyszliśmy na zewnątrz. Powoli robiło się ciemno. Na niebie widniał pół księżyc oświetlający parking jakby to była latarnia. Wsiedliśmy do samochodu i ze znacznie większa prędkością kierowaliśmy się w stronę domu.
-To było niesamowite- pochwaliłam niespodziankę.
Na twarzy chłopaka zagościł uśmiech.
-To jeszcze nie koniec.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Piętnaście minut później staliśmy już przed wejściem do domku. W oknach widziałam delikatną poświatę światła. Harry przepuścił mnie przodem, abym to ja nacisnęła klamkę.
-Zapraszam
Nie wiedziałam co kombinował i dlaczego tak bardzo zaczął się denerwować. Nacisnęłam klamkę. To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Wzdłuż korytarza prowadzącego do salonu stały gęsto poustawiane małe świeczki. Wszystkie zapalone tworzyły drogę do pewnego miejsca. Ścieżka posypana była płatkami białych i żółtych róż. Ruszyłam za wskazówkami. Droga skręcała  w stronę schodów na pierwsze piętro. Odwróciłam się w milczeniu i spojrzałam na Harrego. Niewinnie uśmiechnął się, zachęcając do dalszej wędrówki. Zdjęłam buty, aby sprawniej dostać się na górę. Droga prowadziła do naszej sypialni. Stanęłam przez zamkniętymi drzwiami, aby zaczekać na Stylesa. Gdy ten znalazł się tuż obok nacisnęłam klamkę. Pierwsze co spostrzegłam były świeczki ustawione na każdej twardej powierzchni. Dopiero później zauważyłam praktycznie całe łóżko z płatkach kwiatów różnych gatunków. W nogach łóżka położone były w równomiernych odstępach od siebie pięć rodzajów róż. Białe, różowe, żółte, czerwone i pomarańczowe.
-Podoba ci się?
-To najwspanialszy dzień w moim życiu Harry –znów zaczęłam płakać.
-Sam to przygotowałeś?
-Sam – dumnie podniósł głowę.
Harry wyciągnął z kieszeni kwadratowe pudełeczko. Trochę większe od tego, które dostałam od Perrie i Zayna. Chłopak podszedł do mnie bliżej i otworzył je tak, abym mogła zajrzeć do środka. Ostrożnie podniósł przykrywkę. W środku znajdowała się srebrna bransoletka. Delikatnie podniosłam ją, aby jej nie uszkodzić. Ozdoby znajdujące się na niej przedstawiały między innymi serduszko, literkę  H i literkę L.
-Harry to jest najpiękniejszy prezent jaki dostałam!!- spojrzałam na niego
Uśmiechnął się.
-Nawet nie wiesz jak cię kocha -wyszeptał
Odłożyłam pudełeczko na szafce i przyciągnęłam Stylesa do siebie. Z początku całowaliśmy się powoli delektując się każdą chwilą. Później zaczęliśmy być bardziej zachłanni. Harry ściągnął z siebie marynarkę, która miał dzisiaj na sobie. Zaczęłam wodzić dłonią po jego klatce piersiowej przysłoniętej jedynie warstwą materiału. Palcami odsuwałam najwyższy guzik jego koszuli. Na moment oderwaliśmy się od siebie łapiąc oddech na kolejną porcję doznań. Gdy wreszcie wszystkie guziki zostały rozpięte Harry ściągnął energicznie koszulę. Z ekscytacja patrzyłam na jego umięśnione ramiona. Przejechałam dłonią po jego piersiach. Miał bardzo delikatną skórę. Chciałam więcej. Musiał to zrozumieć bo momentalnie z pozycji stojącej przeszliśmy do pozycji leżącej. Chłopak wziął mnie w ramiona i położył na łóżku odsuwając kwiaty z pościeli. Podciągnęłam sukienkę do góry pozbywając się jej sprawnie. Zabrałam się za pasek Harrego. Nasze usta pożerały się z namiętnością. Chłopak pomógł mi i szybkim ruchem zdjął go, a zaraz po tym spodnie.
-Lil, pragnę cię
-Harry, ja ciebie też.
Chłopak przywarł do moich ust, a dłońmi próbował oswobodzić mnie ze stanika. Nie potrafił jednak tego dokonać. Zachichotałam i sama go rozpięłam. Styles na moment zeszedł ze mnie i sięgnął do szafki nocnej skąd wyciągnął prezerwatywę. Był przygotowany na to! Nasze usta ponownie się złączyły. Czułam palce chłopaka penetrujące okolice moich majtek. Wiedziałam co zamierzał, dlatego pomogłam mu i tu. Leżałam kompletnie naga pod nim. Loczek sam ściągnął własne bokserki. Patrzyłam na niego z dużym zainteresowaniem. Po chwili założył prezerwatywę i spojrzał mi w oczy.
-Robiłaś to już? –zaprzeczyłam i przygryzłam wargi.
-Chłopak uśmiechnął się. Wiedziałam, że cieszy się, że będzie pierwszy.
-Obiecuję, że nie będzie bolało.
Przez głowę przeszła mi myśl czy on sam już to robił. W tej chwili jednak nie miało to znaczenia.
Harry  przywarł ponownie do moich ust. Chwile potem poczułam, że wchodzi we mnie. Zaczął całować moją szyję, kierując się w dół w okolice piersi. Po czym powrócił do ust. Zaczął rytmicznie ruszać się. Poczułam falę przyjemności. Kto by pomyślał, że ten dzień tak się skończy?. Harry przyspieszył. Powoli zaczęłam wydawać z siebie odgłosy, których nie potrafiłam zatrzymać. Było mi dobrze. Wspaniale.
-Kocham Cię –wyszeptałam
-Ja ciebie też.
Powoli zaczęliśmy dochodzić. Oboje stękaliśmy i krzyczeliśmy coraz głośniej. Miałam nadzieję, że jesteśmy sami w domu. Gdy już nadeszła ta chwila Harry zsunął się ze mnie i padł obok. Nie wiem dokładnie ile czasu minęło, ale usnęłam w ramionach Stylesa. To był najwspanialszy dzień w moim życiu.

Powiem Wam, że nie jestem pewna czy potrafię opisywać sceny erotyczne xD. Sami oceńcie jak to wyszło. Dziękuję, że wciąż czytacie mojego bloga. ;) Przepraszam za trochę chaotyczny język w tym rozdziale. Mimo wszystko liczę na pozytywne komentarze :). 

wtorek, 4 września 2012

Rozdział XIII

Zanim wszystkie bagaże znalazły się w naszych pokojach minęło dobre pół godziny. Ciągniecie ich po żwirze i innych przeszkodach trochę nas zmęczyło. Postanowiliśmy, że usiądziemy wszyscy razem w salonie przy gorącej czekoladzie i zdecydujemy co dalej robimy.
-Może rozpalimy ognisko? -zaproponował Niall. Pokręciliśmy przecząco głowami wiedząc, że za ogniskiem stoi również pieczenie kiełbasek. Cały Niall.
-Słuchajcie. Zrobimy tak; pójdziemy przejść się po okolicy i przywitamy z morzem. Jak wrócimy to możemy i zrobić ostatecznie to ognisko. -Danielle wpadła na świetną myśl. Wszyscy zgodziliśmy się bez wyjątku. Dopiłam czekoladę do końca po czym popczłapałam na górę przebrać się w coś świeżego. Rozłożyłam walizkę na wykładzinie w moim i Harrego pokoju i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na jeansowe shorty i białą bluzkę z nadrukiem przedstawiającym wieżę Eiffela. Nie chciało mi się iść przebrać do łazienki, dlatego odwórciłam się w przyciną stronę do drzwi i ściągnęłam bluzkę zostając w samym staniku. 

                         ***PERSPEKTYWA HARREGO***


-Spotkamy się w salonie za piętnaście minut. -zarządził Daddy po czym wziął swoją dziewczynę za rękę i razem ruszyli do sypialni na górę. Odstawiłem brudny kubek po czekoladzie na stół i poszedłem zobaczyć co robi Liliana. Drzwi do naszej sypialni były przymknęte wpuszczając jedynie niewielki strumień światła na korytarz. Pomyślałem, że może poszła się zdrzemnąć i nie chciała, aby ktoś jej przeszkadzał. Przez moment wahałem się czy może jednak nie zostawić jej w spokoju i samemu czekać na dole, ale jednak ciekawość wzięła górę.  Delikatnie popchnąłem drzwi ukradkiem zaglądając do środka. To co zobaczyłem bardzo mi się spodobało. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Liliana stała po drugiej stronie łóżka odwrócona plecami do drzwi. Górna część jej ciała przysłonięta była jedynie przez wąski pasek biustonosza. Na sam widok dziewczyny stojącej w staniku i leginsach przeszedł mnie dreszcz pożądania. W końcu miałem do tego prawo. Lil nie dość, że była idealna to na dodatek moja. Zakradłem się na palcach do środka pokoju, nie robiąc zbytnio hałasu. Wykorzystałem okazję, aby objąć ją i przyciągnąć do siebie.


****


Nawet nie słyszałam jak Harry wszedł do pokoju. Chłopak objął mnie od tyłu w pasie i niespodziewanie przyciągnął do siebie.

-Harry kiedy tu wszedłeś? -zapytałam śmiejąc się
-W odpowiednim momencie-wyszeptał mi do ucha po czym przycisnął swoje wargi do mojej szyi. Odchyliłam delikatnie głowę pozwalając chłopakowi na serię pocałunków. Moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam ciepłe dłonie na mojej talii. Jego dość już długie loki opadały na moje ramię delikatnie mnie w nie łaskocząc - Stęskniłem się za tobą.
Zachichotałam.
-Nie widzieliśmy się zaledwie 10 minut!
-O 10 za dużo.
Harry obrócił mnie w swoich ramionach, abym teraz przyległa do jego torsu. Zanurzyłam rękę w jego włosach przeczesująć je ostrożnie. Pod moim dotykiem opadły z powrotem na swoje miejsce. Szybko cmoknęłam chłopaka w usta i wyślizgnęłam się z jego objęć. Założyłam sprawnie bluzkę po czym spojrzałam na niego. Hazza zmrużył oczy i udając straszliwie poważnego powiedział;
-Nie daruję ci tego.
Uśmiechnęłam się czyniąc go jeszcze bardziej napalonym niż wcześniej. Zrobiłam to specjalnie bo wiedziałam jak bardzo chciałby czegoś więcej. Chciałam się z nim trochę podroczyć, choć tak naprawdę ja powoli też dojrzewałam do decyzji zrobienia TEGO właśnie z nim. Zrezygnowałam z szortów i wyszłam tak jak stałam. Mimo wszystko trochę dłuższa bluzka pasowała do leginsów doskonale. Uniknę dzięki temu modowej wpadki, którą jako pierwsza spostrzegłaby Eleanor bez dwóch zdań. A przyznać było trzeba, że na modzie zna się bardzo dobrze. Doskonale potrafi dobrać ciuchy. To było coś niezwykłego. Cokolwiek by nie włożyła i tak będzie wyglądać świetnie.  Zeszliśmy po schodach do salonu gdzie gotowi do wyjścia czekali już Danielle z Liamem, Nialler i Perrie z Zaynem. Dołaczyliśmy do nich.
-Gdzie Lou i Ell? -zapytałam
-Jeszcze w pokoju- Liam oparł się o welurową kanapę i delikatnie postukał palcami o oparcie. Widać było, że zaczynał być zły na Louisa.
-Dobra jesteśmy!- z sypialni po lewej stronie kuchni wypadli roześmiani kochankowie.
Wszyscy przenieśliśmy na nich wzrok. El przebrała się w czarną krótką bluzkę i białą spódnicę odsłaniająca jej zgrabne łydki. Louis pozostał w tym samym stroju co wcześniej. 
-Nareszcie ! -równocześnie skwitował Harry z Niallem.
Podnieśliśmy się z kanap i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Na zewnątrz debatowaliśmy jeszcze, w którym kierunku powinniśmy iść. W końcu Liam oznajmił, że na pewno do morza idzie się w lewo. Uznaliśmy, że nie będziemy się sprzeciwiać. On z nas wszyskich wydawał się być najbardziej zorientowany. Na początku szliśmy przez las ładną szeroką ścieżką. Rozkoszowaliśmy się widokiem intensywnie ziolnych krzewów i mchów. Powietrze było wilogtne sprawiajac, że moje włosy natychmiast zaczęły się bardziej skręcać. Nie raz śmiałam się, że mogłyby oceniać wilgotność powietrza. Zazdrościłam Harremu, którego loki pozostawały w nie naruszonym stanie. W pewnym momencie las stopniowo stawał się rzadszy po czym zastąpiony został całkowicie przez niskie choinki. Podmuch powietrza rozwiał nam włosy, a na ustach pozostawił posmak soli. Wreszcie ujrzeliśmy morze.
-Jak pięknie- Perrie wpatrywała się w bezkresną wodę. Na plaży było sporo osób. Fale rozbijały się przy brzegu pozostawiając po sobie nieznaczne ślady piany. Tak dawno nie byłam nad morzem. Cieszyłam się strasznie, że jest tutaj ze mną Harry. Niall zdjął klapki i ruszył w stronę morza. Uczyniliśmy to samo. Wszyscy tempem zbiegli z niewielkiego klifu doganiając Horana. Ciepły piach przykrywal nam stopy. Zbudziliśmy duże zainteresowanie plażowiczów bo część z nich zaczęła nas bacznie obserwować. Trochę trudno się było dziwić. Grupka dość dojrzałych fizycznie osób leci wszerz plaży i krzyczy przeganiajać się z następną osobą.  Louis zaczął chlapać nogą Zayna donośnie się przy tym śmiejąc. Danielle z Eleanor usiadły na piasku obserwując ich z zainteresowaniem. Liam z Niallem i Perrie chodzili przy brzegu morza zanurzając stopy w wodzie. Ja z Harrym na początku po prostu staliśmy i przyglądaliśmy się im wszystkim. Zaraz jednak dołączyliśmy do trójki przyjaciół. Woda ku mojemu zdziwieniu nie była tak bardzo zimna. Zaczęłam chodzić powoli wzdłuż morza. Nagle coś uderzyło mnie boleśnie w tył głowy. Odwróciłam się, aby zobaczyć co to było. Wysoki chłopak na oko trochę starszy ode mnie biegł w moją stronę. Z każdą sekundą jego postać stawała się wyraźniejsza.
-Bardzo przepraszam! To było niechcący- jego figlarne oczy równie zielone jak Harrego wydawały się być szczere. Chłopak miał kasztanowe włosy i nieliczne piegi. Podniósł z ziemi frizbi i przemówił  -Hej, tak w ogóle to nie wy przyjechaliście dzisiaj do domków pana Tolera?
Na początku nie wiedziałam o kim on mówi, ale w końcu przypomniało mi sie jak Liam wspominał to nazwisko.
-Tak, to my- uśmiechnęłam się do chłopaka. Ból głowy powoli zanikał
-Jestem Tanner -wyciągnął do mnie dłoń
-Liliana- odwzajemniłam uścisk
-A nie Lily, Liliane? - zapytał
-Nieee, choć tak też bywam nazywana. Liliana to spolszczone imię -wytłumaczyłam 
Tanner z zainteresowaniem pokiwał głową.
-Przyjechałem tutaj z przyjaciółmi na kilka dni i akurat dzisiaj planowaliśmy wybrać się do pobliskiego klubu. Może macie ochotę iść z nami?- zapytał
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Osobiście nie miałam nic przeciwko, ale z resztą wypadałoby pogadać.  

                       ***PERSPEKTYWA HARREGO***


-Fajnie poczuć się znów jak małe dziecko, co?

Dopiero teraz zauważyłem, że gadam do siebie. Lil nie stała wcale przy mnie. Zacząłem rozglądać sie w okół szukając jej wzrokiem. Spostrzegłem, że stoi parę metrów na prawo ode mnie i rozmawia z jakimś facetem. Chłopak uśmiechał się do niej i najwyraźniej coś zabawnego powiedziała bo moja Lili zaśmiała się. Poczułem nutkę zazdrości i nie zastanawiając się ani chwili dłużej ruszyłem w ich stronę. Chłopak mnie zauważył bo przeniósl wzrok z niej na mnie. Lil również odwróciła się i przesłała mi ciepły uśmiech.  Podszedłem bliżej i objąłem ją ramieniem.
-Cześć - przywitałem się
-Mmm, Harry, to jest Tanner. Tanner poznaj mojego chłopaka Harrego - Lil przedstawiła nas sobie. Uścisnąłem jego dłoń mocno.
-Czy ty nie jesteś z tego boysbandu ? -Tanner pstryknął parę razy palcami próbując przypomnieć sobie nazwę
-One Direction -pomogłem mu
Chłopak się rozpromienił
-Tak! Miło cię poznać Harry. - po chwili dodał - Rozmawiałem właśnie z Lil i proponowałem jej, abyście wybrali się z nami do klubu dzisiaj wieczorem.
Nie do końca mu ufałem. Podejrzewałem, że ta propozycja jest bardziej skierowana do samej Lil niż do nas wszystkich.
-Hmmm zastanowimy się- spojrzałem na moją dziewczynę. Promienie słońca odbijały się w jej lazurowych oczach. Pocałowałem ją w policzek pokazując temu facetowi, że ona  należy do mnie. 
-Okej. Mieszkamy dwa domki od was więc łatwo nas znajdziecie.
Dopiero teraz zrozumiałem, że to nie koniec i będę musiał pilnować Lil. Jezu, jaka zazdrość jest okropna. Nie powinienem tak się zachowywać, ale jednak sama świadomość, że jakiś chłopak sprawia, że Lil się uśmiecha budziło we mnie uczucie zazdrości.
-Harry, Lil!!! Chodźcie! - z oddali usłyszeliśmy głos Louisa.
Całe szczęście...
-To na razie- Tanner popatrzył sie na Lil 
-Do zobaczenia 
Spletliśmy nasze palce razem i ruszyliśmy w stronę naszych przyjaciół. Gdy oddaliliśmy się na tyle, że Tanner nie był w stanie nas usłyszeć Lil zapytała;
-Byłeś zazdrosny
-Wydaje ci się.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Widziałam. Z reszta da się to wyczuć na sto kilometrów. 
Nic jej nie odpowiedziałem bo miała rację. Byłem o nią zazdrosny.
-Kto to był?- zapytał zaciekawiony Niall
-Taki tam.... Mieszka w jednym z domków pana Tolera.
-Aaaa, okej- Niall wydał sie być tą odpowiedzią zadowolony

***


Widziałam, że był zazdrosny. O dziwo cześć mnie czerpała z tego satysfakcję. Czułam się pewna uczuć Harrego do mnie. Kierowaliśmi się w stronę naszego domku tylko, że tym razem plażą. Hazza nie odzywał się przez pewien czas. Wiedziałam, że wciąż myśli o tamtym zdarzeniu. Nie wytrzymałam i przerwałam ciszę.
-Harry nie zrobiłabym ci tego...- miałam nadzieję, że to go uspokoi.
Przez twarz chłopaka przemsknął nieznaczny uśmiech.
-Wiem- spojrzał mi w oczy
-T o co chodzi?
-Po prostu nie ufam mu. 
-Widziałeś go raptem parę minut.
-Ty też 
Miał rację. 
Zatrzymałam się zmuszając go, żeby i on się zatrzymał. Przyciągnęłam go do siebie mocno całując w usta. Chłopak odwzajemnił pocałunek obejmując moją twarz.
-Teraz już wierzysz?- objęłam dłońmi jego policzki zmuszając, aby patrzył się w moje oczy. -Nie zostawię cię 
Harry się zaśmiał. Na prawdę nie zamierzałabym go zostawić dla nikogo innego. Nigdy. Na pewno nie dla Tannera. Co prawda jest przystojny, ale nigdy nie poczuje czegoś takiego do innego faceta jak do Harrego. Koniec kropka. Ponownie złapaliśmy się za ręce i dogonilismy resztę, która oddaliła się od nas na pewien dystans. Słońce powli chowało się za horyzonem sprawiając, że piasek robił się bardziej złoty, a morze ciemniejsze. Po powrocie do domku wszyscy rozwaliliśmy się na kanapach w salonie. Byliśmy naprawdę wykończeni dzisiejszym dniem. Na zegarku dochodziła dopiero dwudziesta, a ja czułam jakby była co najmniej północ. 
-Zjadłbym coś...-te słowa padły z ust Louisa a nie Nialla
-Myślicie, że dowiozą tu pizze? -zapytał Zayn
-Pewnie tak. Nie zaszkodzi spróbować -Danielle zaczęła przegląać gazety, które prawdopodobnie właściciel tu przyniósł. Cudem udało jej sie znaleźć numer do pizzeri w jednej z nich. Zamówiliśmy pięć pepperoni i dwie hawajskie. Dostawa przyjechała po godzinie. Rozłożyliśmy pudełka na stole i w ciszy jedliśmy. Po naszej skromnej kolacji włączyliśmy jakiś film w telewizji. Wtuliłam się w Harrego, który bawił się moimi włosami. Obok nas na tej samej kanapie siedziała również Perrie z Zaynem.Para obejmowała się sprawiając wrażenie jakby ktoś miał ich zaraz rozdzielić na zawsze. Powolne ruchy palców Stylesa sprawiały, że powoli odpływałam. Stopniowo traciłam świadomość. Pamiętam, że siedzący naprzeciwko mnie Liam również zasypiał. Aż w końcu odpłynęłam. 



Rozdział jest jakiś krótki. Tak jakoś wyszło. Obiecuję, że kolejny będzie dłuższyy :D . Ktoś w komentarzach pytał się ile mam lat. Otóż za trochę ponad dwa tygodnie skończę 17 :). Wiem, że liczyliście, że rozdział będzie +18. Przepraszam! Obiecuję, że niedługo będzie. Nawet za baaardzo niedługo ;) . Cieszy mnie rosnąca liczba obserwatorów. Oczywiście wciąż zapraszam do dodawania się do nich :D !. Mam nadzieję, że pomimo roku szkolnego będziecie czytać mojego bloga. Jeśli macie do mnie jakieś pytania, to piszcie albo w komentarzach, albo na mojego Twittera @Mary102666        :) 

sobota, 1 września 2012

Rozdział XII

Ten rozdział dedykuje Kindze, która napisała jeden z najpiękniejszych komentarzy jaki kiedykolwiek dostałam. Dziękuję Ci za niego :) .

Następnego dnia postanowiłam wreszcie zapytać rodziców czy w ogóle pozwolą mi pojechać z Harrym i resztą do Camber Sands.

-Lubicie Harrego prawda? -zapytałam siedząc razem z nimi w salonie.
-Jasne, że tak - tato zajęty czytaniem gazety odpowiedział prawdopodobnie mechanicznie. Nie wyczuł, że to pytanie miało pewien podtekst.
-Jest opiekuńczy, szarmancki, dojrzały...- mama wymieniała zalety chłopaka. Trochę chciało mi się śmiać na samo porównanie Harrego z osobą dojrzałą.
-Pozwolilibyście mi pojechać  z nim do Camber ?
Tata odłożył gazetę na kolana i spojrzał na mamę. Ta z kolei pomrugała parę razy oczami jakaby usłyszała co najmniej, że jestem w ciąży.
-Tylko z nim? - zapytała
-No nie do końca... - spuściłam wzrok na podłogę
-Co to ma znaczyć? - dopytywał tata
-Jego przyjaciele z zespołu i ich dziewczyny będą jechać razem z nami.
Rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Trochę przyspieszyło mi tętno. Nie wiedziałam jaki będzie ostateczny werdykt.
-Pomyślimy...- spławiła mnie mama
-Ale mamo!! Sama powiedziałaś, że jest dojrzały i opiekuńczy!!- chyba trochę zezłościłam ją tym wybuchem. Jednak potrafiła opanować się i zapytała podejrzliwie.
-W jakim charakterze pojechałabyś tam z nim ? - po chwili dodała - Jako przyjaciele? Kumple? A może para?
Wiedziałam, że to pytanie w końcu padnie. Wcześniej jakoś nie stanowiło to problemu, a rodzice uważali nas za przyjaciół. Tata wyciszył włączony telewizor, aby lepiej usłyszeć moją odpowiedź. 
-Jesteśmy razem...- przewróciłam oczami w geście kapitulacji.
Mama uśmiechnęła się i spojrzała na tatę. On tylko skłonił głowę. Już znałam werdykt.
-No dobra. Ale jeśli coś ci się stanie....
-Mamoooooooooooooo -przerwałam jej. Podeszłam do niej i pocałowałam ja w policzek. To samo zrobiłam z tatą. 
-Kiedy macie zamiar wyjechać? 
-Za cztery dni
-A na ile?
Tego sama nie byłam pewna. Harry mówił, że na parę dni, ale mogło się trochę przeciągnąć.
-Półtora tygodnia - strzeliłam. Jeśli skłamałam konsekwencję poniosę jak już wrócimy. Wtedy już nikt nie zabierze mi takiej szansy jaka pojawiła się teraz.
-Okej. Masz nasza zgodę. Ale pamiętaj - tata wymierzył we mnie palca- żebyśmy tego później nie żałowali.
Przytaknęłam im obiecując wszystko to co chcieliby usłyszeć. Szczęśliwa podziękowałam rodzicom po czym pobiegłam do swojego pokoju. Odszukałam komórkę i wystukałam wiadomość do Harrego. 

"Zgodzili się : ) !!"

Harry odpisał natychmiast

"Nawet nie wiesz jak się ciesze :D xxxxxxxxxx"

Tego dnia prawdę mówiąc więcej z nim nie pisałam. Wiedziałam, że był zajęty, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. W głowie powoli wyobrażałam sobie tą podróż. Wszystko wskazywało na to, że moje siedemnaste urodziny spędzę właśnie z nimi. Nie chciałam robić w ogół tego szumu. Nie wiedziałam nawet czy któreś z nich o tym wie. Otworzyłam Twittera i napisałam:

Szykują się niesamowite wakacje :D !!


Kolejne trzy doby minęły błyskawicznie. Przed dzień wyjazdu zaczęłam się pakować. Nie wiedziałam co powinnam wziąć. Pogoda w Anglii była bardzo kapryśna. Trzeba było przygotować się zarówno na deszcz jak i na słońce. Pakowanie zajęło mi ponad godzinę. Moja wielka czarna walizka pod wpływem dużej ilości rzeczy jakie do niej włożyłam uwydatniła swoje kształty. Mimo wszystko byłam jej ogromnie wdzięczna, że dałam radę zasunąć suwak. Również tego dnia spotkałam się z Charlotte. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać, że reaguje z taką ekscytacją słysząc choćby imię jednego z chłopaków.
-Jedziesz z nimi na wakacje?! -Char klapnęła na moje łózko, a na głowę położyła lewą dłoń - Boże, z kim ja się zadaje. 
Widząc jej pełnie niedowierzania oczy trudno było zachować powagę.
-A tak w ogóle na jakim etapie jesteście z Harrym?
-Jesteśmy razem - odpowiedziałam dumnie wyszczerzając zęby. Tego newsa oficjalnie z moich ust jeszcze nie słyszała.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze!!- podniosła się i przytuliła mnie mocno - Nie wiedziałam czy wierzyć gazetą i Twitterowi, ale widać, że mieli rację. 
Wzruszyłam ramionami bo do końca nie wiedziałam co pisano o nas w internecie.
-A ty co będziesz robić w wakacje?
-Chyba zacznę pracę. Wiesz, przydałoby się trochę dorobić...-Pamiętałam, że jej marzeniem był wyjazd do Włoch. Robiła wszystko, aby osiągnąć zamierzony cel. 
Charlotte siedziała u mnie parę godzin. Wychodząc zapytała jeszcze raz czy sobie z niej żartowałam mówiąc o wyjeździe.
-Char, nie żartowałabym z czegoś takiego -upewniłam ją.
-No spoko. Życzę udanego wyjazdu i spotkamy się od razy po twoim powrocie - przytuliła mnie -Idź się wyśpij przed tobą niezapomniane dni -mrugnęła do mnie. Zarumieniałam się bo podejrzewałam o co jej konkretnie chodziło.
-Zboczeniec!! -wyszeptałam, aby rodzice siedzący w pokoju obok tego nie słyszeli 
Charlotte wystawiła do mnie język
-Pogadamy jak wrócisz!!
-Na razie.
Zamknęłam za nią drzwi i wróciłam do siebie.

Wreszcie nadszedł dzień wyjazdu. Normalnie cała chodziłam. Ekscytacja brała górę. Dodatkowo dopisywał mi humor. Trudno się dziwić. Mieliśmy jechać na dwa samochody. Ja z Harrym, który jeszcze nie mógł mieć prawa jazdy, Danielle i Liamem, a pozostała piątka wozem Louisa. Przyjechać po mnie mieli o jedenastej. Dlatego spokojnie mogłam spać do dziewiątej. Ubrałam się w leginsy i czerwoną koszulę w kratę. Włosy związałam w wysokiego koka. Po śniadaniu sprawdziłam jeszcze raz dokładnie czy zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy. Samochód podjechał punktualnie. Mama pomogła mi znieść ciężką walizkę na dół po czym stanęłam w drzwiach wejściowych. Pocałowałam ją na pożegnanie i dalej ruszyłam sama. Z masywnego czarnego auta wysiadł Harry. Zdjął słoneczne okulary ukazując swoje intensywnie zielone oczy. Pocałował mnie czule w usta po czym zabrał walizkę do bagażnika.
-Czy ty tam wieziesz kamienie?!- podnosząc był zaskoczony ciężarem jaki stanowiła.
-Tylko najpotrzebniejsze rzeczy -mrugnęłam do niego. 
Z samochodu wysiadła również Danielle, która objęła mnie na powitanie
-Witaj kochana!
Ta dziewczyna miała w sobie coś takiego, że nawet diabła kultury by nauczyła. Liam trafił na prawdziwy skarb.
-Do widzenia pani!!- Harry pożegnał się z moją mamą po czym wgramoliliśmy się do auta. Podróż trwać miała ponad dwie godziny. Przez większość czasu w samochodzie panowały pełne ożywienia rozmowy. Chłopaki opowiadali czym zajmowali się przez ostatnie dni, Danielle chwaliła się występem dla Jessie J. Też lubiłam tą wokalistkę. Dan najwyraźniej zauważyłam moje zainteresowanie bo wypytywała co sądzę o jej piosenkach. Miałyśmy podobny gust muzyczny. 
Z resztą, która jechała z Louisem mieliśmy się spotkać przy głównej drodze wychodzącej z Londynu w stronę Camber. Po godzinie jazdy zatrzymaliśmy się przy McDonaldzie. Na parkingu przed wejściem stało mało samochodów więc liczyliśmy, że żadne z fanów chłopaków nas nie zatrzyma. Zajęliśmy stolik z widokiem na parking, gdzie zostawiliśmy auta. Ja z Perrie trzymałyśmy miejsca. Był to jeden długi stolik dla 10 osób. Reszta poszła zamówić coś  do jedzenia.
-Jak podróż? -zagadała Perrie
-Dosyć zabawnie minęła nam pierwsza połowa drogi, a jak u was? Pięć osób w dosyć sportowym samochodzie Louisa - wyobraziłam sobie jak ugniatają się z tyłu. Lou wolał auta, które niekoniecznie przeznaczone były do takich wypraw jak ta. Perrie zdjęła niebieski kardigan i powiesiła go na oparciu krzesła po czym odpowiedziała mi;
-Niallera było trzeba upominać, żeby tak się nie rozpychał, ale daliśmy radę -zaśmiała się.
Zauważyłam, że do naszego stolika kieruje się Harry z taca pełną jedzenia. Spostrzegł, że się na niego patrze bo przesłał mi ciepły uśmiech. 

-Nie wiedziałem na co masz ochotę więc trochę tego wziąłem- postawił tacę na stole, abym mogła zobaczyć co się na niej mieści. Dwa milkshake - truskawkowy i czekoladowy, wielka porcja frytek, dwa cheeseburgery, sałatka, hamburger, sok pomarańczowy i dwa ciastka nadziewane marmoladą. Z przerażeniem popatrzyłam na chłopaka. 
-Ja to mam sama zjeść?!
Loczek usiadł obok mnie i przyciągnął do siebie
-Jeśli dasz radę
Pokręciłam przecząco głową przesuwając tacę na środek, aby i on mógł spokojnie do niej sięgnąć.
-Jeśli zjem połowę tego to będzie sukces
Uśmiechnęłam się do niego a on pocałował mnie w policzek. Spojrzałam na Perrie, która nie wiedziała jak powinna się zachować dlatego udawała, że jest zafascynowana breloczkiem od telefonu w kształcie Myszki Miki.
-Jezu, ale jestem głodny -Niall usiadł obok mnie. Gdybym go już trochę nie znała na bank powiedziałabym, że będzie się z kimś dzielił tym co nałożył.
Perrie pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Zaledwie piętnaście minut temu zjadłeś dwa batony.
Niall zrobił profesorską minę po czym pogładził się po zielonej koszulce
-Mam szybki metabolizm
-Albo trzy żołądki - Zayn pojawił się z kolejną tacą. Trochę mniej zapełnioną niż nasza. Pocałował Perrie w usta po czym usiadł u jej boku. 
Zaledwie parę sekund po nim dołączyły pozostałe dwie pary. Jedliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Zjadłam cheeseburgera, ciastko i sałatkę i byłam najedzona do syta. Harry był skazany na zjedzenie wszystkiego co pozostało wciąż na tacy. Niall zaoferował swoja pomoc, ale Loczek w odpowiedzi dał mu tylko sok pomarańczowy.
-Liam, ty rezerwowałeś ten domek. Jak on w ogóle wygląda? -Eleanor najwyraźniej tak samo jak ja nie miała pojęcia o tym miejscu.
-Ma podobno pięć sypialni, jest brązowy i prawie przy samym morzu.
-Prawie to znaczy ile kilometrów? -zażartował Lou
Wybuchłam śmiechem 
-Typowa męska rozmowa, z której nic nie wynika- Perrie podsumowała patrząc na Zayna, który udał urażonego jej słowami. Dziewczyna udała, że cmoka go, a chłopak się roześmiał. Przypadkowo spojrzałam na tacę Nialla, która była praktycznie pusta. Zayn zauważył moją przerażoną minę
-Ewidentnie trzy żołądki
-Albo jakiegoś organu brakuje i zamiast niego dostał kolejny żołądek -Lou drażnił się z Niallem, choć tak na prawdę było to bardziej oznaką przyjaźni niż ochotą zranienia blondyna. Poczekaliśmy aż wszyscy zjedzą do końca po czym wróciliśmy do aut. Lou z Liamem jeszcze przez moment studiowali mapę na masce samochodu Tomlinsona po czym i oni wrócili. Mniej więcej w połowie drogi złapała nas deszcz, jednak szybko się rozpogodziło dając nam nadzieję, że cały wyjazd nie będziemy zmuszeni siedzieć w domku. Senna pogoda tak mnie znużyła, że zasnęłam oparta o twarde i nie za bardzo wygodne drzwi. Harry też już podsypiał. Z głośników samochodu wydobywała się spokojna muzyka, która jeszcze szybciej zabrała mnie do krainy Morfeusza. 

-Skarbie, wstawaj - cichy głos Harrego wyrwał mnie ze snu. Zauważyłam, że samochód stoi w miejscu. Podciągnęłam się na samochodowej kanapie i wyjrzałam przez okno. W okół rosły wysokie jałowce uniemożliwiające zobaczenie co znajduje się za nimi. Staliśmy na żwirowatym parkingu zajętym jedynie przez trzy samochody. 
-Jesteśmy na miejscu? -zapytałam czując lekki ból głowy, który pojawiał się zawsze po drzemce w środku dnia.
-Tak, dotarliśmy- odpowiedź padła z ust Liama, który rozprostowywał się na zewnątrz. Otworzyłam drzwi i powoli wygramoliłam się z niego. Widziałam, że w naszym kierunku zmierza niski, starszy pan w okularach.
-Dzień dobry- powiedział podchodząc bliżej. W ręku trzymał kluczyk i jakąś kartkę - Państwo rezerwowali domek na nazwisko - spojrzał na karteczkę - Payne?
-Tak zgadza się - odezwał się Liam podając rękę mężczyźnie
-W takim razie zapraszam za mną - machnął ręką oznajmiając, abyśmy podążali za nim. Wszyscy ruszyliśmy żwawo za mężczyzną wywołując ogromny hałas ugniatającego żwiru pod naszymi stopami. Obeszliśmy parking dookoła, minęliśmy altanę z grillem po czym dopiero teraz zauważyliśmy cztery duże drewniane domki z małym tarasem od zewnętrznej strony. Rozwieszone ręczniki i kostiumy kąpielowe na poręczy jednego z nich ewidentnie wskazywały, że nie będziemy tak do końca sami. Mężczyzna podszedł do trzeciego z rzędu domku i otworzył drzwi. Wszyscy oprócz Liama weszliśmy do środka. Chłopak uzgadniał formalności, a my jak małe dzieci rozglądaliśmy się z fascynacją.
-O rany, niezła chata!!- Zayn był pod wrażeniem nie mniejszym niż ja
Salon, w którym własnie staliśmy był duży jak na wakacyjny domek. Sufit kończył się wysoko nad naszymi głowami. Kominek na przeciwko wejścia załadowany był do pełna drewnem. Kuchnia połączona została z salonem we wnętrzu pomiędzy dwoma parami drzwi za którymi jak przypuszczałam ulokowane zostały sypialnie. Na lewo ode mnie mieściły się prowadzące na górę kręcone schody. 
-Ładnie co? -Harry szepnął mi do ucha 
Przytaknęłam mu głową
-Idziemy na górę?
-Jasne
Spletliśmy nasze palce i razem ruszyliśmy po schodach. Dom był tak zbudowany, aby z pierwszego piętra można zobaczyć co dzieje się w salonie na dole. Otworzyliśmy pierwsze drewniane drzwi. Naszym oczom ukazał się pokój urządzony w odcieniach beżu. Ciemna szafa po lewej stronie, mała komoda z telewizorem po prawej i wielkie łóżko z pięcioma ozdobnymi mahoniowymi poduszkami stanowiło idealną całość pomieszczenia.
-Bierzemy ten pokój ! - Harremu najwyraźniej przypadł do gustu
-Jak najbardziej się zgadzam!
Położyłam się na środku łóżka z nogami opuszczonymi na ziemię.
-W tym domu mogłabym mieszkać na stałe.
Harry usiadł na łóżku obok mnie i nachylił się w moim kierunku
-Nie zaprzeczam. Pod warunkiem, że miałbym z tobą sypialnie. -pocałował mnie w usta. Przyciągnęłam chłopaka mocniej do siebie.
-Dopiero co przyjechaliśmy...  Będziecie mieli jeszcze dużo czasu na całowanie się. -w drzwiach stał Louis
Odsunęliśmy się od siebie
-Ruszcie tyłki i idźcie po swoje walizki
Przewróciłam oczami. Harry zaśmiał się widząc moją reakcję.
-No dobra. Przyprowadźmy bagaże a do tego wrócimy później - mrugnął do mnie znacząco po czym pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi.  

Jaki wiecie, po jutrze rozpoczyna się rok szkolny -.- . Prawdopodobnie będę miała mniej czasu na dodawanie kolejnych rozdziałów, ale bez obaw NIE zamierzam kończyć tego bloga :). Mam na niego jeszcze bardzo dużo pomysłów. ;) Będę robiła wszystko, aby przynajmniej dwa razy w tygodniu ukazał się nowy rozdział.