Z początku biegliśmy ta samą drogą, którą wcześniej dostaliśmy się na plażę. Burza coraz bardziej przybierała na sile. Padał coraz mocniejszy deszcz, a ja wciąż nie miałam bladego pojęcia gdzie on mnie ciągnie.
-Harry, gdzie my do cholery biegniemy?- wydyszałam
-Pamiętam jak parę dni temu Louis mówił mi o opuszczonym domu w lesie na wschód od tej plaży. Zaufaj mi
-Przecież ci ufam!
Nie przestawaliśmy biec. W duchu modliłam się, aby żaden z piorunów nie trafił akurat w nas.
-Dasz rade biec szybciej?-wydyszał odwracając się w moją stronę.
-Myślę, że tak
Nagle Hazza przyspieszył. Przebierałam nogami jak chihuahua. Chłopak był wysportowany, a ja leniwa jeśli chodzi o uprawianie jakiegokolwiek sportu. Gdy wrócimy do Londynu postanawiam, że będę uprawiać jogging. Biegliśmy jeszcze parę minut, aż w końcu naszym oczom ukazał się mały, rozpadający się nieco domek. Nie było czasu na zastanowienie się czy na pewno jest bezpiecznie tam wchodzić dlatego szybko odszukaliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Na szczęście dach wciąż był sprawny, więc na pewno nie przemokniemy bardziej. Dom był najwyraźniej opuszczony od dawna. Tapeta w niebieskie groszki odchodziła od ściany, podłoga skrzypiała, mebli prawie w ogóle nie było. Została jedynie wielka szara szafa, której farba przypominała nam, że lata świetności ma już dawno za sobą oraz zielone biurko.
-Nie mam pojęcia co byśmy zrobili gdyby nie ten dom- pokręciłam w zamyśleniu głową. Nie mieliśmy szans dobiec do naszego domku,a ukrywanie się w lesie pod drzewami nie było mądrym pomysłem. Nie wspominając już o plaży.
-Nigdy nie pomyślałbym, że ta informacja od Louisa uratuje nam życie. -Harry odgarnął mokre włosy z twarzy. Uszy, które chwał za gęstą czupryną teraz były doskonale widoczne. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Kładąc głowę na jego piersi wciąż dało się słyszeć wyraźne bicie serca.
-Mam nadzieję, że burza zaraz minie -wyszeptałam
-Ja też -przeczesał palcami moje włosy
Staliśmy tak po prostu w ciszy wsłuchując się w odgłosy bębniącego o dach deszczu, który z każdą chwilą stawał się coraz mocniejszy, aż w końcu można było to nazwać nawałnicą.
-Chodź, nie będziemy tak stać.-Harry podszedł do torby z rzeczami i wyjął z niej koc. Rozłożył go na podłodze i usiadł na nim. Zaraz po tym poklepał ręką miejsce obok niego i spojrzał na mnie. Podeszłam tam i usiadłam u jego boku. Harry wyjął dwa ręczniki, podając mi jedne.
-Dzięki
Wytarłam twarz i mokre włosy, po czym zarzuciłam ręcznik na siebie. Wiedziałam, że to nie by przelotny deszczyk i trochę czasu minie aż stąd wyjdziemy.
-Ciekawe kto tu mieszkał
Harry rozglądał się po pokoju.
-Z tego co słyszałem to jakieś małżeństwo.
Zaintrygowałam się jego słowami.
-Skąd wiesz?
Chłopak wzruszył ramionami.
-Od Louisa
_Dlaczego już ich tu nie ma?
-Zmarli- odpowiedział przyciszonym głosem.
Gdzieś blisko nas uderzył piorun. Huk błyskawicy przeszył cały las. Wzdrygnęłam się. Harry objął mnie opiekuńczo ramieniem.
-Spokojnie. Tu nic nam nie grozi
Uśmiechnęłam się lekko niezbyt przekonana jego słowami.
-Co robicie po powrocie z Camber? - starałam się nie tkwić w ciszy, dlatego zapytałam o pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy.
-Jedziemy na tydzień do USA, a potem znów mamy wolne.-uśmiechnął się do mnie czule.
-To dobrze.
-Mam plany jeśli chodzi o nas -wyszczerzył się
-Jakie? -ciekawiło mnie co tym razem wymyślił.
-Na razie nic ci nie powiem.
-HARRY!-oburzyłam się
-To powinno ci się spodobać
-Proszę, powiedź mi
Chłopak pokręcił głową
-Nie, to niespodzianka.-wystawił do mnie język
Przekręciłam oczami. Harry podniósł moją głowę i odgarnął włosy z twarzy. Złączyliśmy usta w pocałunku.
-Kocham Cę -wyszeptał.
Uwielbiałam słuchać gdy to mówił. Patrzyłam na jego twarz nie znajdując ani jednej rzeczy, która mogłabym nie kochać.
-Dlaczego pobiegłeś wtedy za mną? -zapytałam. Przez moment zastanawiał się o czym mówię.
-Już ci mówiłem - to prawda, mówił, ale chciałam usłyszeć to jeszcze raz. W odpowiedzi na jego słowa pokręciłam przecząco głową udając, że nic a nic nie pamiętam.- Oczarowałaś mnie już tam na koncercie w tłumie. Stałaś w trzecim rzędzie, o ile dobrze pamiętam-przywołałam wspomnienia.
-Widziałeś mnie już na koncercie?-tego wcześniej nie słyszałam.
Harry przytaknął.
-Na prawdę nie wiedziałaś?
Zaśmiałam się.
-Nie, naprawdę.
-Zastawiałem się czy w ogóle będę miał okazję cię poznać- zamyślił się na moment- Prawdę mówiąc myślałem, że stracę okazje. Była z tobą koleżanka, no nie? Taka blondynka?
-Tak. To znaczy poznałam ją tam na koncercie.
-Dalej się kolegujecie? -dopytywał
Uśmiechnęłam się do siebie. przywołując postać dziewczyny
-Jest dla mnie jak siostra.
-Nasze koncerty łączą ludzi- roześmiał się. Zastanawiałam się czy mówi o nas czy o mnie i Charlotte.
-Coś w tym jest-zamilkliśmy na parę sekund. Deszcz wciąż bębnił w dach budynku.
-Jak ma na imię?
-Charlotte-przerwałam na moment- Ej, dlaczego tak wypytujesz?
-Wiesz, Nialler jest sam. No chyba, że ona ma kogoś.
Wybuchłam śmiechem.On nawet nie widział jej na oczy, a już swatał tą dwójkę.
-Myślisz, że oni mogliby?-zapytałam
-Jeśli jest dla ciebie jak siostra, to zapewne ma fajny charakter. Nie myślę, żebyś zakolegowała się z kimś nie podobnym do siebie.
Zarumieniłam się. Charlotte i Niall? Trochę trudno było mi wyobrazić sobie ich razem.
-Można by spróbować -odpowiedziałam jednak.
Siedzieliśmy w ciszy parę minut. Niedługo potem wstałam z koca, aby rozprostować nogi. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Krople deszczu spływały po listkach drzew, trochę się wypogadzało, jednak w oddali wciąż słychać było huk pioruna. Rozglądałam się po pomieszczeniu, jakby to był jakiś pałac. Lubiłam tajemniczość opuszczonych domów. Każdy budynek miał swoją własną historię. Szłam właśnie wzdłuż ściany, kiedy zauważyłam stojącą pod biurkiem małą skrzyneczkę. Podeszłam do niej bliżej zastanawiając się co to takiego i dlaczego została tu skoro cały dom był pusty. Usiadłam na podłodze, a skrzyneczkę ustawiłam tuż przed sobą. Wiedziałam, że to nie moja sprawa ani, że nie powinnam zaglądać do środka, jednak ciekawość wzięła górę. Delikatnie podniosłam wieczko. Moim oczom ukazała się sterta starych zdjęć, jakieś papiery i naszyjnik.
-Harry, muszę ci coś pokazać. -zawołałam go nie odwracając głowy. Chłopak zjawił się parę sekund później i ukucnął obok mnie.
-Co tam masz?-zainteresował się
-To stało pod tym biurkiem. Przesunęłam skrzynkę, aby mógł ją lepiej zobaczyć.
-To musi należeć do właścicieli tego domu- Harry wyciągnął ze środka czarno białe zdjęcie pary w weselnym ubraniu - Popatrz-spojrzałam na dwie uśmiechające się do fotografa twarze. Chłopak podał mi zdjęcie, a sam wyjął pożółkły papier. - To list- zaczął czytać go po cichu.- Nie jestem w stanie nic z tego zrozumieć. To nie jest angielski. -spojrzałam na czarne pochyłe litery. Ja również nic nie rozumiałam.
-Dlaczego oni to tu zostawili?-zastanawiałam się
-Zapomnieli? A może chcieli, aby ktoś to odnalazł- Harry sięgnął po naszyjnik. Było to zawieszone na srebrnym łańcuszku serduszko z wyrytymi słowami. Tym razem po angielsku - Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie nigdy nie zginie.
-Byli w sobie zakochani
Zamilkliśmy nie wiedząc co dalej zrobić. W końcu zdecydowaliśmy się odłożyć przedmioty z powrotem na miejsce.
-Powinniśmy to tu zostawić.
Przytaknęłam głową, jednak myślami wciąż wracałam do tych przedmiotów. Co takiego mogło się stać, że właściciele postanowili pozostawić takie pamiątki? Nie dawało mi to spokoju. To nie były zwykłe przedmioty. Musiały mieć dla nich jakąś wartość.
-Przestaje padać - Harry podszedł do okna - Już nie grzmi, myślę, że możemy się zbierać.
Pozbieraliśmy swoje rzeczy. Opuszczając budynek ostatni raz spojrzałam na skrzynkę. Miałam nadzieję, że miłość tej pary była spełniona i nic złego ich nie spotkało.
Droga do domu minęłam nam w milczeniu. Obydwoje myśleliśmy, o tym samym. Gdy dotarliśmy do domku pierwszą osobą jaką zobaczyliśmy był Liam.
-Boże!! Myśleliśmy, że coś wam się stało!- chłopak podszedł do nas z zaniepokojoną miną-Gdzie wyście byli?
-Na plaży- Liam wybałuszył oczy- To znaczy jak burza przyszła ukryliśmy się w tym domku w lesie.
Liam przytaknął głową.
-Dobrze, że jesteście cali. Danielle z Perrie gotują obiad, więc bądźcie niedługo gotowi.
Poszliśmy na górę ogarnąć się trochę. Biorąc gorący prysznic wciąż uciekałam myślami do tamtego domu. Dlaczego tak mnie to gnębiło ? Po prysznicu wysuszyłam włosy i przebrałam się w szorty i czerwoną bluzkę. Poczekałam na Harrego i razem zeszliśmy na dół. Całe towarzystwo siedziało już przy stole.
-Oooooooo. Już myślałem, że się wyprowadziliście-przywitał nas Louis.
Zignorowaliśmy jego uwagę i dołączyliśmy do reszty.
-Jak minął dzień?-zagadał Zayn
-Rozrywkowo, a wam?-odpowiedział mu z sarkazmem Harry.
-Wygrałem w golfa- pochwalił się Nialler.
-Bo ci daliśmy wygrać-poprawił go Liam. Blondyn wystawił do niego język.
-Moja szafa jest bogatsza o stos ubrań, Lil, muszę ci koniecznie je pokazać.-nie przywykłam do takiej uprzejmości ze strony Eleanor. Uśmiechnęłam się do niej.
-Z chęcią zobaczę.
Pod stołem poczułam czyjaś rękę na moim udzie. Wzdrygnęłam się, jednak po chwili zobaczyłam, że Harry patrzy na mnie ukradkiem. Złączyliśmy nasze dłonie tak jakbyśmy musieli ukrywać przed światem, że jesteśmy razem.
-Danielle gotujesz doskonale-pochwaliła kuchnie Louis. Perrie odchrząknęła- Perri ty też -dodał po chwili.
Zaśmieliśmy się wszyscy. Miał rację, danie było doskonałe.
-Co wy na to, żeby po obiedzie zagrać w butelkę?-zaproponował Niall
-Dawno tego nie robiliśmy-przytaknął mu Zayn
-Pod warunkiem, że nie na chamskie wyzwania i bardzo prywatne pytania- Liam wymierzył w Niallera widelec
-Dobra.
Wszyscy się zgodziliśmy. Może jedynie Perrie miała opór co do tej zabawy, jednak zaraz została przekonana przez Zayna.
-Zagramy, ale trzeba przydałoby kupić jakieś przekąski. Wszystkie wyszły już-zarządziła Danielle.
Z początku wszyscy popatrzyliśmy po sobie. Nikomu nie chciało się jechać do sklepu. Po dłuższej chwili Liam oznajmił.
-Pojadę, ktoś jeszcze chętny?
-Ja, pod warunkiem, że będę mógł prowadzić-Harry spojrzał na Liama błagalnie
Chłopak mu uległ.
-Pomogę wam przy wyborze produktów- zaproponowała swoją pomoc Perrie.
Skończyliśmy posiłek i zaczęliśmy sprzątać.
-Niedługo wracam-wyszeptał mi do ucha Harry. Pocałował mnie w usta i wraz z Liamem i Perrie wyszli z domu. Ogarnęliśmy stół i zajęliśmy się swoimi sprawami. Minęłam godzina, a oni wciąż nie wracali. Zeszłam na dół zastając Danielle, Zayna i Eleanor w salonie.
-Macie jakieś wieści od nich?
Wszyscy pokręcili przecząco głowami.
-Pewnie kłócą się o smak chipsów-zaśmiała się Eleanor.
Klapnęłam obok Danielle. Wyciągnęłam komórkę nerwowo obracając ją w dłoni. Siedzieliśmy wyczekując na nich coraz bardziej się denerwując. W końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Hazzy. Jednak nikt nie obierał. Z pokoju Elounor wyszedł Tomlinson.
-Jeszcze ich nie ma?-zdziwił się co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
-Zayn zadzwoń do Perrie, ona zawsze odbiera.-Danielle z nadzieją w głosie poprosiła chłopaka.
Zapanowała grobowa cisza. Zayn chodził po pokoju. Jej telefon tez milczał. Danielle pisała kolejnego smsa do Liama. Louis usiadł i objął Eleanor. Denerwowaliśmy się wszyscy. Nagle usłyszeliśmy sygnał telefonu. Wszyscy spojrzeliśmy na moją komórkę leżącą na stole. Podniosłam ją i wstrzymując oddech zobaczyłam, że dzwoni Harold. Odebrałam
-Halo? Harry co z wami?- w słuchawce panowała cisza- Harry?-popatrzyłam na każdego z osobna. Moment później połączenie zostało przerwane. Wkręciłam ponownie jego numer. Nikt nie odebrał.
-Co się dzieje do cholery!!-Louis wstał nerwowo z łóżka-Dlaczego to tak długo trwa? Przecież to jest niemożliwe, żeby tyle czasu kupować parę produktów!
-Louis uspokój się-Eleanor próbowała poradzić coś na to
Czułam jak cała się trzęsę. Miałam złe przeczucia. Wstałam i zaczęłam krążyć po pokoju. Znowu za wibrował mój telefon. Wyciągnęłam go pospiesznie z kieszeni i podniosłam słuchawkę nie sprawdzając już nawet kto dzwoni.
-Halo?
-Panna Liliana?
-Przy telefonie. Kto mówi?
-Jestem lekarzem w szpitalu w Camber. Pan Styles miał panią zapisaną w liście osób, które pragnął powiadomić w razie wypadku.
Zamarłam.
-Jak to wypadku?!
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Nie byłam w stanie napisać go wciągu tygodnia ;/ . Prawdopodobnie, kolejny tez będzie pod koniec przyszłego tygodnia. Mimo wszystko, mam nadzieję, że wciąż tu jesteście i czytacie :) A i przepraszam za taki zwrot akcji!
łoo , no to zapowiada się ciekawie ;) Ale żeby im się nic nie stało !
OdpowiedzUsuńOO NIE WYPADEK , OBY NIC GROŹNEGO ;CC
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTĘPNY :)
no to z tym wypadkiem wyjechałaś ;/ czekam nn :)
OdpowiedzUsuńTylko nie wypadek :'(
OdpowiedzUsuńAle rozdział jak zawsze śliczny ♥
fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze nic im sie nie stanie.
czekam na nastepny i zapraszam do mnie :)
oO
OdpowiedzUsuńwypadek????
Ludzieeeeeeee te pościgi te wybuch!!
Świetny rozdział:3
Czekam:)xx
Wypadek ? Nieeeeeeeeeeee : < oby harry'emu się nic nie stało :33 ogólnie super rozdział *_*
OdpowiedzUsuńo nie tylko nie Harry wypadek żeby nic poważnego a rozdział cuuuudowny jak wszystkie i czekam na następny ;DDD
OdpowiedzUsuńsuper rozdział. Tylko żeby nic sie poważnego nie stało.!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! CZekam na kolejny!! Zapraszam do mnie!!
OdpowiedzUsuńhttp://the-world-is-changing-but-feelings.blogspot.com/ ♥