niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział XXXI


Obudziłam się kolejnego ranka, czując się jak nowo narodzona. Spałam nadzwyczajną jak dla mnie liczbę godzin, a do tego czułam, że to będzie dobry dzień. Do pokoju przez pół odsłonięte okno wpadały ciepłe promienie słońca. Podniosłam się ostrożnie, opierając na przedramionach. Koc pod którym spaliśmy był kompletnie skopany w drugim końcu łóżka. Poruszyłam palcami u stóp czując jak bardzo są nierozciągnięte. Moja nocna koszulka zadarła się do góry odsłaniając nogi. Spojrzałam na Harrego, który spał odwrócony głową w przeciwną stronę. Z jego ust wydobywało się ciche chrapanie, a klatka piersiowa spokojnie unosiła się do góry, to opadała. Jego silne ręce splecione razem, leżały na brzuchu. Spał tylko w slipkach, co od razu wywołało u mnie nutkę satysfakcji, że do woli mogę się mu przyglądać. Swoje duże stopy, chowały się  pod zmiętoszonym kocem. Harry chrapnął głośno, uspokajając się po chwili. Ten dźwięk spowodował, że chciało mi się śmiać. Zakryłam dłonią usta tłumiąc w nich śmiech. Nie chcąc obudzić Loczka, powoli wyślizgnęłam się z łóżka,starając się robić przy tym jak najmniej hałasu. Drewniana podłoga zaskrzypiała cicho pod moim ciężarem. Przechodząc wolnym krokiem do salonu, za zasłoniętych rolet dużych okien dobiegł mnie głośny śmiech dzieci i te nieustanne śpiewy cykad. Ostrożnie podciągnęłam je do góry i od razu zmrużyłam oczy. Słońce padało prosto w okna, błyskawicznie zalewając salon światłem . Przeszłam do kuchni wstawiając wodę w czajniku, po czym otworzyłam lodówkę zastanawiając się na co możemy mieć ochotę.
-Hej - niski, zaspany głos Loczka lekko mnie wystraszył. Chłopak przecierał zaspane oczy, przemierzając właśnie drogę z ssalonu do kuchni. Jego bujne włosy, teraz kompletnie przyklapnięte do twarzy, krzyczały prosząc się o kontakt ze szczotką
-Witaj – odpowiedziałam całując chłopaka, gdy tylko pojawił się obok. Jego nieprzytomne oczy błądziły po mojej twarzy – Na co masz ochotę? –gestem głowy wskazałam na słoik z dżemem morelowym i cztery leżące na blacie jajka.
-Dżem- odpowiedział krótko przeciągając się. Gdy podniósł ręce, mój wzrok automatycznie powędrował do lewego, pokrytego mnóstwem tatuaży ramienia. Nie rozumiałam znaczenia niektórych z nich, tak wielkiego, aby od razu to sobie tatuować, ale cóż. Pokochałam go nie dla tatuaży i tego powinnam się trzymać. Podałam mu dżem, a sama zabrałam z blatu chleb, po czym dołączyłam do stołu.
-Co chcesz dzisiaj robić? – zapytał z pełną buzią. Tak naprawdę nie wiedziałam na co mam szczególnie ochotę. Było jeszcze tak wiele miejsc do obejrzenia, których zapewne nie będę mieć okazji zwiedzić, jednak  z niesmakiem popatrzyłam na swoje dłonie. Były jasne, ale nie tak bardzo jak Perrie. Opalenizna z Camber prawie cała znikła i aż prosiła się o kolejną dawkę słońca.
-Może najpierw plaża, a później coś wymyślimy dalej? –zaproponowałam, nie mając wątpliwości, że Loczek się zgodzi. Worki pod zielonymi oczami powoli znikały dodając twarzy chłopaka pogodniejszego wyrazu.
-Trzeba będzie zajrzeć później do Prestona – przerwał na moment opierając się rękoma o stół. –Może twój tata tak do końca mnie nie zabije.... – mrugnął do mnie.

Z domku na plaże ruszyliśmy niecałą godzinę później. Słońce przygrzewało jeszcze mocniej niż wczoraj, a bez okularów nawet na chwilę nie dało się wytrzymać. Miałam na sobie tylko kostium i lekką tunikę, a mimo to pot lał się mi się po czole. 
Mieliśmy zamiar rozłożyć się tuż przy wejściu do naszego domku, tam gdzie wczoraj pływaliśmy, jednak trzeba było o tym zapomnieć... Cały ten teren oblężony był przez grupę turystów z pięciorgiem małych dzieci, których piski powodowały ból w uszach. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy kawałek dalej, na plażę z równiejszym terenem. Szliśmy dość szybko, pragnąc czym prędzej znaleźć się w cieniu. Gdy wreszcie tam doszliśmy mało nie padłam ze śmiechu i gorąca zarazem. To miejsce było równie rozchwytywane jak poprzednie. Harry klął pod nosem mówiąc coś o wolnych plażach, o których Louis wciskał mu kit. 
Jednak we wszystkim powinno się widzieć i te pozytywne strony. Trochę dalej, znajdowało się wystarczająco dużo miejsca na nasza dwójkę. Minęłam Loczka, gestem głowy oznajmiając, żeby szedł za mną.
-Lil, możemy przyjść na plażę później….- Harry przedzierał się za mną, mijając rozłożonych na nieco kamienistej plaży ludzi. Jakiś facet rzucił mi wrogie spojrzenie, jednak zbytnio się tym nie przejęłam. Przedzierając się do wolnego miejsca, jakbym przeskakiwała z kamienia na kamień w poprzek rzeki, zadowolona wreszcie stanęłam z satysfakcjonującym uśmiechem patrząc na minę Hazzy.
-Dla nas wystarczy, nie narzekaj – chłopak zmarszczył nos tworząc na nim parę poprzecznych zmarszczek. Pokazałam mu język, kochając nasze przekomarzania. Rozłożyłam karimatę, a dopiero później ręcznik. Bez niej nie dałoby się leżeć na tej powierzchni, no chyba, że ktoś życzył sobie akupunkturę. Ściągnęłam tunikę czując się przy tym nieswojo. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Okropne uczucie. 

Leżeliśmy, opalaliśmy się, co jakiś czas coś jedliśmy.
-Kiedy wychodzi wasz album? –zapytałam plackiem rozwalona na ręczniku, gorące promienie słońca powodowały, że jeszcze trochę i usnęłabym.
-Trzy tygodnie do premiery – Harry leżał tuż obok, nie widziałam co robił, jednak czułam jak jego ręka co jakiś czas dotyka mojej. Nagle jakiś owad zaczął krążyć nad moją głową, brzęcząc przy tym niemiłosiernie. Gwałtownie podniosłam się odganiając go rękoma.
-Spokojnie, już odleciał- przez moment nie wiedziałam czy te słowa skierowane były do mnie. Zaczęłam rozglądać się szukając tej osoby. Młoda dziewczyna z okazałym ciążowym brzuszkiem siedziała pod parasolom uśmiechając się radośnie. Przełknęłam ślinę spłoszona nieco, faktem iż ktoś mnie obserwował.
-Skąd wiedziałaś, że mówię po angielsku?- zapytałam głupio.
-Słyszałam przez przypadek waszą rozmowę. Tak przy okazji jestem Rose- przedstawiła się machającą do mnie przyjacielsko. Jej druga ręką powolnymi ruchami masowała brzuch.
-Liliana – odpowiedziałam nie wiedząc o co zapytać. Miała rude, krótkie włosy sięgające nieco za uszy, nie miałam pojęcia ile mogła mieć lat, ale nie wydawała się być wiele starsza ode mnie. Oblizałam spierzchnięte od słońca wargi, po czym zapytałam ciągnąc rozmowę
-Jesteś z Anglii?- do tego czasu dosyć rzadko słyszałam tutaj ojczysty język, ale świadomość, że ktoś może być z tego samego kraju dodawała tej znajomości przyszłości.
-Tak, a konkretnie z Manchesteru. A wy? –zapytała z ciekawością przyglądając się raz mnie, raz Harremu.
-Z Londynu – Harry opary na jednej ręce i odwrócony bokiem w naszą stronę z zainteresowaniem przysłuchiwał się naszej rozmowie. Powiodłam wzrokiem w stronę Rose, która mrużyła oczy. Wydawało mi się, że na moment się nad czymś zamyśliła.
-Mam wrażenie, że skądś was kojarzę. Może już się kiedyś spotkaliśmy? – zapytała wciąż z miną świadczącą, że przeszukuje wszystkie skrawki mózgu w poszukiwaniu odpowiedzi. Uśmiechnęłam się, ciesząc się, że rozmawia z nami bo nie wie, że to Harry Styles, ale po prostu jakaś para z Anglii. Zerknęłam na Harolda, który z udawaną powagą potrząsał przecząco głową.
-Nieee, nie kojarzę cię. Raczej widzimy się teraz po raz pierwszy. Tak w ogóle jestem Harry.
-Rose- dziewczyna ponownie się przedstawiła. Zastanawiałam się w którym jest miesiącu, jednak nie wypadało o to pytać.
-Rose, jak się czujesz? – jakiś męski głos dobiegł za moich pleców. Odwróciłam głowę widząc ogolonego na łyso chłopaka. Spojrzałam na Rose patrzącą się na niego z miłością.
-Nie martw się tak o mnie! Wszystko jest już okej – chłopak nachylił się nad nią, całując po chwili w czoło. Następnie usiadł na wolnym ręczniku wyczekująco spoglądając to na naszą dwójkę to na Rose.
-Matthew, to Liliana iiiii – przerwała na moment nie mogąc sobie przypomnieć imienia Loczka.
-Harry- odpowiedziałam równocześnie z nim.
-Tak, to Liliana i Harry. Matthew, mój chłopak i narzeczony – dodała po chwili podnosząc prawą dłoń, na której lśnił w słońcu pierścionek. Czy to możliwe, że pomimo tak dziecinnie wyglądającej twarzy była tak naprawdę na tyle dorosła, aby już wychodzić za mąż? No i ten brzuch, pomyślałam.
-Macie ochotę na piwo? – zapytał Matthew otwierając koszyk z którego wyjął trzy butelki napoju. Potrząsnęłam przecząco głową, a Harry zgodził się na jedno. Chłopaki otworzyli piwo na koniec stukając szkła o siebie.
-Matthew jest przewrażliwiony, rano miałam lekkie nudności –wytłumaczyła ponownie głaszcząc okrągły brzuch.
-Po prostu nie chcę, aby coś się stało Nessie, wiesz, że już sam lot był ryzykowny….- Chłopak darzył dziewczynę ogromną miłością. Poznałam ich zaledwie kilka minut temu, ale to było widać. Moje myśli uciekły w dziwnym kierunku. Wyobraziłam sobie siebie w ciąży. To była dziwne uczucie, jednak bardzo zastanawiające. Czy Harry byłby dobrym ojcem? Przypominając sobie zdjęcia z Lux i tamten dzień, kiedy opiekował się ze mną Michaelem bez trudu mogłam powiedzieć, że tak, byłby dobrym ojcem. Jego ogromne dłonie otaczające maleńkie, kruche ciało dziecka. Drobna twarzyczka, uśmiechającą się zielonymi oczami i szczerbata buźką do Harrego. Wszystko to było tylko wyobrażeniem, nie możemy spieszyć się z takimi rzeczami. Jesteśmy po prostu za to za młodzi, jednak z całą swoją mocą chciałabym spędzić życie właśnie z nim.
-Rose, powinniśmy powoli wracać do hotelu Jest już za duszo – Matthew cholernie troszczył się o Rose. Nie mogłam uwierzyć, że na tym świecie są jeszcze tacy mężczyźni.
-Miło było was poznać- dziewczyna powoli podtrzymywana przez Matta, opornymi ruchami wstała z ręcznika.
-Nawet nie zdążyliśmy się lepiej poznać! Może pójdziecie z nami do restauracji koło siedemnastej? Planowaliśmy zjeść tam ostatnią kolację bo jutro rano wylatujemy - Matthew uniósł do góry krzaczastą brew. Ja nie miałam nic przeciwko. Para wydawała się być w porządku.
-Czemu nie? Też jutro wracamy do domu, więc może być fajnie – Harry na szczęście poparł ich pomysł.
Wymieniliśmy się numerami komórek, a Rose podała adres restauracji do której mieliśmy się udać. Pożegnaliśmy się z nimi odprowadzając ich wzrokiem do momentu, aż zniknęli za drzewami.
-Wydają się być sympatyczni – skomentował Harry, parę naście minut po tym jak zostaliśmy sami. -  Jak myślisz, ile mają lat? –zapytał
-Wydaje mi się, że coś koło osiemnastu. Ciebie też zdziwił fakt, że ona jest w ciąży?
Harry pokiwał twierdząco głową. Nie miałam pojęcia dlaczego ten szczegół wydał się nam obojgu tak istotny.

Do domku wróciliśmy koło piętnastej i już mogłabym przysiąc, że zaczynam czuć spieczone plecy. Zostały dwie godziny do wyjścia, a ja nie miałam pojęcia co robić, dlatego z nudów przegrzebała walizkę odnajdując aparat fotograficzny.
-Co robisz? –zapytał Loczek nie wiadomo dlaczego zmywający naczynia, które zalegały w zlewie.
-Robię ci zdjęcie tak na wypadek, gdyby w przyszłości nikt nie chciał mi wierzyć, że słowo zlew plus brudne naczynia plus ty nie ma jakiejś sprzeczności.- Zażartowałam wiedząc, że zaraz się uśmiechnie. Gdy to nastąpiło, przybliżyłam zoomem obiektyw robiąc mu zdjęcie. Po chwili aparat wydał dźwięk świadczący, że zdjęcie już jest gotowe. Spojrzałam na nie, mimowolnie się uśmiechając. Harry z zadowoloną buzią, z dwoma uroczymi dołeczkami patrzy na coś poniżej jego głowy. Loki ułożone na prawą stronę wesoło odstają na końcach. To zdjęcie było dla mnie wyjątkowe i już wiedziałam, że gdy tylko wrócimy do domu od razu je wywołam. Wstałam z kanapy i ruszyłam na dwór. Nie mogłam nie zrobić zdjęć morzu. Wapienne skały w dolnej części fotografii, po lewej rozłożyste zielone drzewo i lazurowe morze w tle. Takich fotek narobiłam mnóstwo. 
Do domku wróciłam około godziny później.
-Zostawiałaś mnie – Harry z odchyloną do tyłu głowa siedział na kanapie i patrzył się na mnie wzrokiem a'la kot ze Shreka. Cyknęłam mu pamiątkową fotkę po czym sprzedałam całusa.- Od razu lepiej- uśmiechnął się. - Pokażesz mi zdjęcia?
-Później, muszę zacząć się szykować. Mamy niewiele czasu!- odpowiedziałam z przerażeniem patrząc na tykający zegarek na ścianie.

Do Chorwacji nie brałam zbyt dużo rzeczy, jednak nie mogłam zapomnieć o jakiejś eleganckiej sukience. Otworzyłam walizkę, wyciągając z niej, na szczęście nie zgniecioną, biszkoptową sukienkę. Była idealna, krótka, przewiewna a zarazem pełną elegancji i dobra na taki klimat. Przebrałam się w nią po szybkim prysznicu, włosy splotłam w luźnego warkocza i na zakończenie nałożyłam makijaż. Wychodząc z łazienki oślepił mnie flesz aparatu. Na moment zamknęłam oczy próbując pozbyć się mroczków.
-HARRYY!
-Nie gniewaj się – chłopak pocałował mnie w policzek. Po dłuższej chwili wreszcie odzyskałam  pełną kontrolę nad oczami, dzięki czemu mogłam zobaczyć, że chłopak ma lekko zakłopotaną minę – Przepraszam
-W porządku – uśmiechnęłam się. Nie mogłam się na niego gniewać. Nie za takie bzdury.
-Gotowa? –zapytał obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.
-Gotowa.
Złapałam torebkę po czym ruszyliśmy w drogę.

Restauracja nie znajdowała się daleko, dzięki czemu po piętnastu minutach doszliśmy tam piechotą. Słońce zeszło na tyle, aby można było pozwolić sobie na takie wędrówki. Gdyby to było południe umieralibyśmy z gorąca, a zamiast pachnieć perfumami, śmierdzieli byśmy potem. Weszliśmy do klimatyzowanej restauracji, oblężonej przez klientów. Na jasnych ścianach wisiały obrazy podobne do tych z naszego domku. Z oddali dostrzegłam Rose machając w naszym kierunku z tarasowej części restauracji. Wskazałam ją Harremu, po czym razem ze splecionymi dłońmi dołączyliśmy do nich.
-Ślicznie wyglądasz- Rose objęła mnie jakbyśmy znały się już kupę lat. Dziewczyna była bardzo otwarta osoba, co na pewno przysporzyło jej, liczego grona przyjaciół.
Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku naprzeciw siebie. Harry zajął miejsce po mojej lewej, po prawej zaś miałam barierkę, a za nią widok na plaże i Adriatyk. Lepszego miejsca nie mogłam sobie wymarzyć.
-Daleko stąd macie hotel? –zapytał Matthew odsłaniając rząd zębów. Chłopak miał wesołe, troskliwe piwne oczy, które doskonale podkreśliła czarna koszulka z krótkim rękawkiem.
-Nie, dosyć bliski, może jakieś dziesięć góra piętnaście minut stąd- Harry próbował oszacować odległość.- A wy?
-Dwa hotele stąd- Rose głową wskazała na niski budynek, o  którym, miałam nadzieje, myśli.
Kelner parę naście minut później podszedł do nas z naszym zamówieniem.
-Owoce morza i sałatka, proszę- młody mężczyzna, władający łamaną angielszczyzną postawił talerz pełen smakołyków przed Matthewu, jednak chwile później  zorientował się, że to nie jego zamówienie.
-Lil? Ty przypadkiem nie zamawiałaś tego? – dopiero teraz zorientowałam się, że i owszem miałam na talerzu owoce morza, ale ze złym sosem.
-Tak masz rację. – zaśmiałam się podnosząc talerz, aby wymienić się z chłopakiem.
Kiedy Matthew podał mi swój, jego ręka przykuła moja uwagę. Te charakterystyczne poziome linie. Nie zauważyłam ich przedtem. Było ich znacznie więcej, gdy tylko przeniosłam wzroku w gorę. Ciągnęły się aż do wysokość zgięcia ręki. Przełknęłam ślinę, sparaliżowana tym co właśnie widziałam. Odebrałam talerz od chłopaka. Odruchowo dotknęłam pod stołem swoich własnych blizn. Matthew może mieć kawałek swojej przeszłości nie tak bardzo odległej od mojej. Mój oddech znacznie przyspieszył. Przypomniały mi się czasy gdy to wszystko się zaczęło. Kiedy nieprzytomna leżałam na podłodze, gotowa umrzeć zostawiając wszystko za sobą. Musiałam unormować oddech, aby żadne z nich nie zauważyło mojego dziwnego zachowania. 
Zjedliśmy posiłek śmiejąc się i opowiadając różne zabawne historie. Jednak ja wciąż grałam zadowoloną. Przez cały czas uważnie przyglądałam się Matthewu, próbując choćby przez moment spostrzec jego zachowanie, które mogłoby świadczyć, że jednak coś jest nie okej. 
Nic takiego nie wyłapałam.
-Przepraszam na moment, ale musze zapalić, a nie chciałabym żeby Rose to wdychała.- Matthew odsunął krzesło oddalając się na znaczna odległość i zatrzymując się dopiero na drugim końcu tarasu.

***PERSPEKTYWA HARREGO***

Siedziałem przy stole z Rose i Lili wciąż zastanawiając się czy Lili widziała blizny Mattthewa. Jeśli tak, to świetnie to przede mnę ukrywała i nie dała po sobie poznać , albo po prostu nic nie widziała.
-Który to miesiąc?- zapytała
Rose pogładziła brzuch po czym dumnie odpowiedziała.
-Prawie szósty.
-Dziewczynka?- zapytałem niepewnie, bo nie pamiętałem imienia o jakim mówili wcześniej.
-Ness.
Korciło mnie, aby zapytać o coś Matthewu, jednak nie wiedziałem co powiedzieć dziewczynom, ale w końcu bez ogródek odparłem;
-Nie będę wam przeszkadzać w babskich rozmowach i pójdę do Matthewa.
Liliana  i Rose pokiwały głowami. Odchodząc słyszałem jeszcze jak się z czegoś śmieją. Ruszyłem w stronę chłopaka zatrzymując się dopiero obok niego.
-Hej- przywitałem się zwracając jego uwagę. Matt zaciągnął się papierosem, po czym wypuszczając kłąb dymu posunął się trochę, abym mógł oprzeć się o barierkę tuż obok niego. Powiew od morza rozwiał moje włosy zakrywając mi prawie w całości oczy. Odgarnąłem je, obiecując że gdy tylko wrócimy do domu pójdę do fryzjera.
-Masz fajną dziewczynę. Pilnuj jej – powiedział. Były to bardziej przyjacielskie słowa niż jakieś ostrzeżenie przed nim samym
-To robię- odpowiedziałem spoglądając na Lil. Dziewczyna uśmiechała się, gestykulując przy czymś. 
Tkwiliśmy przez moment w ciszy.
-Długo ze sobą jesteście? – zapytałem próbując podtrzymać rozmowę. Matthew oparł się  ponownie o barierkę, krzyżując na piersiach dłonie.
-Trzy lata przeszło –odpowiedział uśmiechając się . Ponownie zaciągając się papierosem. Czułem się trochę nieswojo, że  w ogolę o to pytam jednak uznałem, że i tak już tego nie odwrócę.
-Tworzycie zgraną rodzinkę – powiedziałem wyobrażając sobie jakby to było spodziewać się dziecka. Taka mała istotka krzątającą  się pomiędzy nami, wesoło śmiejąca, gdy bawiłbym się z nią na plaży.
-Ty z Lilianą też do siebie pasujecie- odparł zanosząc się głośnym kaszlem. Stałem od niego zaledwie kilka centymetrów, a dym papierosowy powoli dostawał się i do moich płuc. Nabrałem powietrza, jednak to tylko pogorszyło sprawę i teraz i ja zaniosłem się kaszlem.
-Mogę cię o coś zapytać? – mój cięty język wyprzedził myśli. Przygryzłem go lekko karcąc się za to.
-Jasne wal – Matthew strzepnął spaloną część papierosa do popielniczki spoglądając mi w oczy z zaciekawieniem. Odruchowo wzrokiem powędrowałem do jego wewnętrznej części przedramienia. Chłopak to zauważył i schował  ją szybko za siebie.
-Twoja ręka – zacząłem prosząc w myślach, abym nie musiał dalej grać głupka i sam zaczął tłumaczyć – o ile będzie chciał.
-Cos z nią nie tak? –zapytał lekko nerwowym śmiechem
-Wiesz o co mi chodzi- patrzyłem w  popękane w niektórych miejscach  płytki. To będzie dziwna rozmowa jednak musiałem o to zapytać. Chciałem wiedzieć co go spotkało. To bardziej pochodziło z troski o Lil niż z jakiegoś innego powodu.
-To był trudny okres- westchnął poddając się. Wyrzucił niedopałek papierosa na podłogę przygniatając go po chwili butem.
-Jak to skończyłeś? Bo nie uwierzę, że pewnego dnia po prostu powiedziałeś sobie „Hej, ale po co to w ogolę  robię?” – zapytałem uważnie obserwując jego twarz. Jego oczy posmutniały, aby po chwili ukazały się w nich iskierki radości.
-Poznałem Rose- przestał mi ciepły uśmiech. – To było dość dziwne bo ona jak jakiś anioł nagle spadła mi z nieba uwalniając od tego- mówił wolno. Był skupiony, prawdopodobnie myślami pogrążony we wspomnieniach tamtych czasów.- Trafiłem do szpitala, miałem piętnaście lat, wiesz? – pokręcił  z niedowierzaniem głową. Ona przyszła wtedy do swojej matki, pielęgniarki, która zajmowała się mną – Matthew uśmiechnął się pod nosem. -Dlaczego w ogóle o to pytasz?
Zastanawiałem się kilka sekund co powinienem odpowiedzieć.
-Tak po prostu- wzruszyłem ramionami.
Mattew oparł się bokiem o barierkę patrząc prosto w moje oczy
-Harry, ludzie nie pytają o to tak po prostu….
Chłopak był bystry i mówił prawdę, jeśli człowiek nie ma żadnego interesu, po prostu udaje, że tego nie widzi dla dobra tej osoby.
-Lil też to kiedyś robiła- powiedziałem krótko, te słowa wystrzeliły z moich ust jak z procy
Milczeliśmy. Przełknąłem głośno ślinę mając nadzieję, że nie będziemy kontynuować tego tematu. Dopiero teraz, gdy zszedł on w kierunku  Lil poczułem jak niezręczny musi być dla samego Matthewa.
-Powinienem przestać palić
Chwała Ci z to Matt, pomyślałem żałośnie.
-To nie jest łatwe- powiedziałem jakbym rozmawiał z pięcioletnim dzieckiem, nie mającym pojęcia o życiu.
-Wiem. Kiedy dowiedziałem się, że zostanę ojcem przyrzekłem sobie, że z tym skończę, ale jak widać tego nie da się tak po prostu oduczyć …..
-Mój przyjaciel też pali, wiem coć o tych trudnościach – próbowałem pocieszyć chłopaka.
-Ale pewnie nie wpadł z dziewczyną, co? –spojrzałem na niego przerażonym spojrzeniem. W jego oczach widziałem wstyd z faktu, że przyznał się do tego.
-Wy wpadliście?- zapytałem próbując przy tym nie otworzyć buzi. Matthew pokiwał twierdząco głową. Teraz mogłem złożyć fakty w całość, on miał zaledwie osiemnaście lat. Kto w tym wieku chce  z własnej woli brać ślub i rodzić dzieci?
-Ale kocham Rose i teraz nie wyobrażam sobie bez niej życia, ani bez Ness pomimo, że jest dopiero w drodze- zapewnił uśmiechając się pogodnie. Podobał mi się to w nim. Pomimo wielu trosk i przeżyć przyjął to co dale mu los. Będzie ojcem i nie martwi się ze ma zaledwie osiemnaście lat.
-Choć. Wrócimy do nich- zachęcił wymijając mnie.


****

Było mi żal rozstawać się z Rose, ale nie mogłam nic na to poradzić. Jeszcze bardziej przykro było wyjeżdżać z tego kraju. Z Rose i Matthewu rozstaliśmy się po dobrze przegadanych czterech godzinach. Miałam wrażenie, że dziewczyna jest jedną z tych osób, z którymi na pewno stałabym się dobrą przyjaciółką. O bliznach Matthewu próbowałem nie myśleć, choć wciąż gdzieś w głębi mojego umysły krążyła myśl, że kto wie, może gdyby sprawy potoczyły się inaczej nie byłoby zarówno mnie jak i jego na tym świecie.

Wracaliśmy z Harrym betonową ścieką tuż nad morzem pogrążeni we własnych myślach, gdy z przeciwka zbliżały się w naszą stronę dwie wyzywająco ubrane, platynowe blondynki. Już z daleka słychać było ich głośne śmiechy i widać było slalomową drogę. Nie lubiłam takich sytuacji. Od razu przypomniało mi to o Carze. Kiedy dziewczyny znalazły się na tyle blisko, aby móc doskonale przyjrzeć się Harremu, spuściłam wzrok nie chcąc widzieć jak blondynki gwałcą go wzrokiem. Po chwili  usłyszałam szeptaninę między nimi.
-Liliana? – Harry pociągnął mnie na tylko silnie, żebym się zatrzymała. Nie zdążyłam nawet zapytać o co chodzi gdy chłopak przywarł swoje usta do moich. Całował delikatnie i czule. Uśmiechnęłam się mimowolnie w odpowiedzi na jego nagły napływu uczuć. Zanim Harry cokolwiek powiedział blondynki wyminęły nas koślawym krokiem, głośno przy tym komentując nasze zachowanie. Nic z tego nie zrozumiałam bo to co mówiły przypominało bardziej hiszpański lub włoski niż angielski. Szybko zrozumiałam dlaczego Loczek tak się zachował. Chciał, abym wreszcie przestała myśleć o Carze i udowodnić mi , że tylko ja się dla niego liczę, a nie jakieś platyny. A przynajmniej miałam taką nadzieję.  Złączyliśmy dłonie idąc dalej w kierunku naszego domku. Nie mogłam oponować mimiki twarzy i bez przerwy uśmiechałam się.

Gdy dotarliśmy do domku zmęczona usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam przeglądać zrobione dzisiaj zdjęcia.
-Nie poczekałaś na mnie!!- Harry z miną małego szczeniaka usiadł z impetem na łóżku obok mnie.
-Dopiero go włączyłam, nic nie straciłeś- odpowiedziałam obracając aparat tak, aby i on mógł zobaczyć ekran.
Oglądaliśmy każde zdjęcie komentując przy tym minę jakie na nich robiliśmy. Było ich na tyle duo, że gdzieś w połowie poczułam znużenie tą czynnością, a Harry powoli bardziej koncentrował się na przeczesywaniu  moich włosów niż patrzeniu w ekran.
-Zajmijmy się sobą… - wymruczał odganiając moje włosy, aby mieć idealny dostęp do szyi.
-Przecież to robimy- udawałam głupią, wciąż patrząc w wyświetlacz na którym właśnie pojawiło się zdjęcie, które Harry zrobił mi gdy wychodziłam z łazienki.
-Wiesz, o czym mówię- stłumiony głos pochodził z okolic mojego obojczyka.
-Nie, wytłumacz dokładniej- wyłączyłam aparat, czekając chwilę, aby ekran się całkowicie wyłączył po czym objęłam dłońmi głowę chłopaka i mocno przyciągnęłam do swoich ust. Harry zaśmiał się zadowolony z mojej reakcji. Nasze pocałunki były gwałtowne i pełne pasji. Loczek dłońmi wodził wzdłuż moich ud. Czułam tylko jak w pewnej chwili moje majtki przestały przylegać do mojego ciała i teraz znajdowały się gdzieś pomiędzy kolanami a łydkami. Ściągnęłam Harremu koszulkę przez chwile przyglądając się jego torsowi. Chłopak sam spuścił do połowy spodnie i bokserki, ponownie przywierając ustami do moich. Jego duże dłonie dotykały mojego ciała wywołując w nim rozkosz. Nie wiem w której chwili Harry po prostu we mnie wszedł, co skwitowałam głośnym westchnięciem.   Nie mogłam powoli panować nad swoją euforia.
-Wszystko ok.?- wyszeptał jeżdżąc językiem wzdłuż mojej szyi. Wiedział, że to uwielbiałam i teraz perfidnie to wykorzystywał.
-Nawet lepiej- odpowiedziałam głośno, głosem, którego sama się przestraszyłam.
Harry poruszał się powoli przyspieszając co jakiś czas tempo. Obiema nogami objęłam jego talię ponownie wzdychając głośno. Kanapa była wąska, jednak dawaliśmy sobie rade. Miałam wrażenie ze byłam w raju, całe moje ciało ogarnęła fala najprzyjemniejszego uczucia jakie tylko można sobie wyobrazić. Loczek wsunął ręce pod moją tunikę pieszcząc dłońmi moje piersi. W końcu nie wytrzymałam i poczułam jakbym całe emocje wyrzucała na zewnątrz. Harry parę sekund później jęknął donośnie dochodząc. Spojrzałam w jego oczy widząc w nich miłość i zadowolenie. Pocałowałam jego usta przygryzając dolną wargę. Całowaliśmy się jeszcze kilka minut, po czym w pól rozebrani przenieśliśmy się do sypialni. Harry przytulił mnie mocno do siebie. Leżeliśmy tak przez jakiś czas w ciszy. Loczek głaskał mnie po ramieniu, ja natomiast wodziłam palcami po jego torsie.
-Ciekawe jak u Prestona- Harry zaśmiał się kpiąco. Uśmiechnęłam się zastanawiając nad tym samym. W ciągu naszego pobytu tutaj widziałam go może z pięć razy. Miałam nadzieję, że żadne z rodziców się o tym nie dowie. Myśl o rodzicach przypomniała mi, że już za parę naście godzin znów będziemy w Londynie, a to co tutaj się działo zostanie jedynie wspomnieniem. Rzeczywistość wróci uderzając w nas jak woda o skałę. Nigdy nie ma pewności jak potoczy się dalej nasze życie.
-Kiedy wyjeżdżacie w trasę? – zapytałam smutnym głosem. Harry westchnął głośno na moment przerywając pieszczenie mojego ramienia.
-Za dwa tygodnie- te słowa wywołały u mnie negatywne emocje. Poczułam jak w moich oczach powoli napływają łzy. One Direction leciało na miesiąc do Australii. Każdy ich wyjazd przywoływał strach, że znów pojawi się jakaś dziewczyna i zniszczy to co teraz tak bardzo próbowaliśmy naprawić.
-Nie lubię tego…..- powiedziałam próbując zachować normalny głos
-Ja też nie, ale to moja praca.
-Gdyby to jeszcze nie było tak długo….- kilkakrotnie mrugnęłam szybko powiekami hamując łzy.
-Zobaczysz, wszystko tym razem będzie dobrze, a my za jakiś czas będziemy się z tego śmiać.
-Mam nadzieję- odparłam wątpliwym tonem. 
Zamilkliśmy. Za oknami wciąż hałasowały cykady, oprócz nich panowała cisza. Nie chciałam myśleć o ich wyjeździe. Przecież dopiero tak bardzo cieszyłam się na tutejszy przyjazd. Dlaczego co dobre tak szybko się kończy? 

Trochę optymizmu Lil, ciesz cię wakacjami, nie myśl o tym co będzie jutro. Żyj dzisiaj, upomniałam się.


Kochani! Przede wszystkim chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt i aby ten 2013 rok był sto razy lepszy od tego obecnego i ogólnie spełnienia Waszych wszystkich marzeń i radości z życia :)

To jest najdłuższy rozdział jaki opublikowałam do tej pory. Nawet sama się zdziwiłam jak pisałam już 8 stronę w Wordie. Mam nadzieję, że to docenicie :). Tak dla informacji ogólnej, do końca tego opowiadania zostało tak plus minus osiem- siedem rozdziałów. 
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT !! I mam nadzieję, że jeszcze pod koniec tego roku opublikuje jeden rozdział. 

11 komentarzy:

  1. No i mogę się wypowiedzieć pierwsza hahaha xdd
    Rozdział jak zawsze wspaniały, więc nie będę sie rozpisywać.
    Chciałam ci życzyć wesołych świąt, niezapomnianego sylwestra, spełnienia najskrytszych marzeń, oczywiście weny i pomysłów.
    Dla mnie jesteś najwspanialszą pisarką, a twój blog jest najlepszy. Dziękuje ci za to, że tworzysz i to publikujesz. Po prostu brak słów. Podziękuj jeszcze ode mnie rodzicom, że stworzyli tak utalentowaną córeczkę <3 Jeszcze raz wesołych i czekam oczywiście na nexta ;*

    Przy okazji zapraszam do siebie ;)
    http://pain-and-love-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. no.. ja.... KNDBSIJBFIBVDJS IFVBSEIBRFVHKUSBRFHGBJERSBFBBWEFISBFWE. to jest cudne. pod koniec łzy stanęły mi w oczach, jak napisałaś o tej trasie.. Boże no ja Cie po prostu kocham, kvndsjkaebfijvnbsdjibgkdfx <33333 i po raz kolejny: chcę usunąć to swoje gówno, czytając Twoje rozdziały. jesteś po prostu genialna, wspaniała i wgl.. <33 ja chcę już następny! :C
    no i święta, hołołhoł!
    życzę Ci Stylesa i reszty 1D pod choinką! żeby Ci Niall zjadł wszystko co będziesz miała na stole, żeby Zayn przeglądał się cały dzień w lustrze u Ciebie w domu, żeby Liam przywiózł Ci żółwika i rozwalił wszystkie łyżki, żeby Louis zjadł wszystkie Twoje marchewki i żeby Hazza tańczył Ci nago przed snem! hahahaha :D no i szalonego sylwestra! :')))
    no i oczywiście spełnienia marzeń.
    i żebyś nigdy nie zapomniała, że Cię kocham i uwielbiam :**** xoxoxoxoxoxooxoxoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebisty taki dłuugi ;3
    czekam na kolejny taki ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!:D
    Wesołych świąt<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny *-* Z resztą jak zawsze ;)
    A planujesz zacząć nowe opowiadanie ? Błagam, powiedz, że tak xd
    z Lou najlepiej ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW *_* zajebisty ! ;) chyba faktycznie najdłuższy :D
    A tak wgl to MERRY CHRISTMAS ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak przy okazji powiesz mi jak zrobiłaś te zakładki 'kontakt ze mną', 'bohaterowie', itd pod zdjęciem ?
    Bo mam bloga, a nie wiem jak to zrobić :<

    OdpowiedzUsuń
  8. A wiec: logujesz sie na blogspocie i obok tytulu bloga masz `nowy post ` a zaraz obok niego takie jakby kartki i maly trojkacik do dolu, naciskasz na niego i odszukujesz zakladki STRONY wchodzisz w to i powyzej napisu `strony` masz napisane `nowa strona` wchodzisz w to i robisz ta strone. I to wlasnie tak robilam. Mam nadzieje ze zrozumialas, jesli nie to pisz :-). Odpowiadajac na twoje drugie pytanie odnosnie czy bede jeszcze cos pisac, tak mam zamiar napisac opowiadanie albo o Louisie albo o Niallu albo Harry albo jakas historie o w ogole nienzwiazana z one direction. Jeszcze nie podjelam decyzji ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. boże dziewczyno!!!!!!!
    ty powinnas ksiązke napisac!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    jak napiszesz to mi wyślij... rozdział zajebisty... czyta ce rewelacyjnir pisz, i nigdy nie przestawaj... czekam na kolejny z nadzieją ze beddzie równie długi :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam cię do Liebster Award !
    Pytania na moim blogu:P

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej.! Nominowałam Cię do Liebster Awards .
    Pytania znajdziesz na :
    by-rainy-day.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Tobie właśnie jakaś panda dostała jedzenie ;) Taki joke. Dziękuję za komentarz :)