sobota, 28 lipca 2012

Rozdział I

       26 kwietnia 2011 roku. To właśnie wtedy nastąpił przełom w moim życiu. 

           Obudziłam się o siódmej rano. Była sobota, mimo to sen uciekł i nie mogłam dłużej spać. Spojrzałam w okno znajdującej się na przeciwległej do łóżka ścianie. Pogoda nie zapowiadała nic dobrego. Nie było słońca. Pomimo trwającej już ponad miesiąc wiosny ptaki jakby o tym zapomniały i nie ćwierkały. W pokoju czuć było chłód. To przez stare okna, które od dawna prosiły się o wymianę. Wstałam z łóżka i założyłam wełniany sweter, do tego lekko przetarte jeansy. Przeczuwałam, że pomimo beznadziejnej pogody w naszym domu coś nastąpi niezwykłego. Nie miałam pojęcia tylko co. Zeszłam na dół do kuchni. Tata gdzieś pojechał nie zostawiając nawet kartki z informacją. Mama miała dzisiaj wolne i jeszcze spała. Kończyłam jeść jajecznicę gdy do domu wpadł rozpromieniony tata.
-Agnieszka, Liliana muszę wam coś powiedzieć!! Chodźcie tutaj!-
Zostawiłam niedokończone śniadanie i poszłam do holu umiejscowionego tuż obok kuchni. W oddali słyszałam jak mama zbiega ze schodów. Oparłam się o ścianę i ze skrzyżowanymi rękoma czekałam aż tata oznajmi nam nie cierpiącą zwłoki sprawę. Po chwili mama ubrana w szlafrok stanęła obok mnie z tak samą zdziwioną miną jak moja. 
-Co się takiego stało? -zapytała z lekkim przerażeniem w głosie
Tata aż kipiał z radości.
-Wygrałem w totka!! Rozumiecie to? Wygrałem w totka!! Okrągłe 6 milionów funtów!! - na dowód pokazał kartkę, na której były skreślone numery przez niego i te które padły w losowaniu. Mama rzuciła się mu na szyję. Wszyscy zaczęliśmy płakać ze szczęścia. 
-Będziemy mogli wreszcie wyprowadzić się z tej rudery- chlipiała mama- Wreszcie nie będzie nam zimno w zimę! Starczy nam na jedzenie.-Teraz już kompletnie ryczała. No dobra, ja też. Nie mogłam uwierzyć w nasze szczęście. Wreszcie i nam przydarzyło się coś dobrego.
         Gdy już doszliśmy do siebie usiedliśmy w salonie na kanapie i zaczęliśmy planować nasze "nowe życie". Postanowiliśmy przeprowadzić się do Londynu. Wybór domu przy obecnym stanie konta nie był łatwy. Każdemu z nas podobał się inny. Mama wolała dom w centrum Londynu. Tata z każdą minutą miał inne wymagania co do domu. Jedynie przy jednym doszliśmy do porozumienia. Umiejscowiony 3 kilometry od Londynu. Był to wielki apartament w wiktoriańskim stylu. Uzgodniliśmy z właścicielem, że jutro rano pojedziemy obejrzeć go. Był przepiękny. Gdy otworzyliśmy frontowe drzwi naszym oczom ukazał się wielki hol z marmurową posadzką i kremowymi ścianami. Brązowe meble nadawały wnętrzu szyku. Podczas gdy rodzice oglądali parter domu, ja pobiegłam po drewnianych schodach na górę. Na pierwszym piętrze znajdowały się trzy sypialnie, dwie łazienki i garderoba wielkości największego pokoju jaki mieliśmy w Dover.  Weszłam do pierwszego pokoju po lewej stronie korytarza. I już wiedziałam, że ten pokój będzie mój. Na wprost drzwi znajdował się wykusz z oknami wychodzącymi na jezioro położone nieopodal domu. Ściany pokoju miały kolor ciemnej czerwieni. Starannie dobrane jasne meble perfekcyjnie podkreślały charakter sypialni. Ucieszyłam się bardzo otwierając jeszcze jedne drzwi wychodzące z tego pomieszczenia. Za nimi znajdowała się łazienka. Moja własna łazienka. O takim pokoju wcześniej nie mogłam nawet marzyć. 
Nagle ktoś zapukał w drzwi, a po chwili moim oczom ukazała się mama. Cała promieniała ze szczęścia. 
-Lila, i jak? Podoba ci się tu?
-To najpiękniejszy dom jakikolwiek widziałam!
-To świetnie! Właśnie tata podpisuje papiery na jego kupno. 
W tym momencie poczułam, że życie zaczyna pokazywać mi swoją lepszą stronę. Obejrzałam jeszcze inne pomieszczenia i wróciliśmy do Dover spakować swoje rzeczy. 

        Dzień później jechaliśmy już do naszego nowego domu. Nie żałowałam, że zostawiam tamten. Wiązały się z nim złe wspomnienia, o których tak bardzo chciałam zapomnieć. Aby nie dojeżdżać spory kawałek do szkoły rodzice załatwili mi indywidualne nauczanie, a po zakończeniu roku szkolnego przenieśli do szkoły w Londynie. To był kolejny powód do zadowolenia. Czarna przeszłość powiązana była również ze szkołą. Po wygranej taty w szkole byłam tylko dwa razy. Rówieśnicy już wiedzieli o co się stało. O dziwno nawet przestali się do mnie odzywać, co bardzo mnie ucieszyło. Przecież to było lepsze niż ciągłe słuchanie krytyki pod moim adresem. 

        Któregoś ranka nudząc się postanowiłam sprawdzić nowości  w internecie. Uruchomiłam nowego laptopa stojącego na biurku w moim pokoju i zaczęłam przeglądać poszczególne strony. Cały internet huczał o boysbandzie "One Direction". Weszłam na You Tuba i wpisałam nazwę zespołu. Wyskoczyło mi dosyć sporo filmików z ich udziałem. Włączyłam pierwsza pozycję. Była to piosenka " More than this". Słuchałam ją wpatrując się w pięciu kolesi, którzy głosami i urodą własnie nieświadomie podbijali moje serce. Siedziałam tak przed komputerem z dwie godziny. Przesłuchałam wszystkie ich piosenki, obejrzałam parę wywiadów, przeczytałam historię powstania ich grupy i już wiedziałam, że długo się od ich muzyki nie oderwę. Nawet założyłam Twittera, aby mieć pod kontrolą co robią i gdzie są. 

Nie byłam świadoma, że na słuchaniu ich muzyki się nie skończy......


2 komentarze:

  1. ohh! kocham to opowiadanie!
    wyobrażam sobie siebie w jej roli . :D
    http://story-about-me-and-1d.blogspot.com/
    Natt. xX.

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc... Nie lubię zaczynać zdania od ,, no więc'' przypomina mi się pani od matematyki której robiłam na złość i zdanie zaczynałam, od: no więc XD Bardzo mi się podoba :) Jak widzisz\ czytasz dopiero teraz znalazłam Twoje opowiadanie, ale bardzo mi się podoba i zostanę na dłużej... Tylko muszę przeczytać te wszystkie rozdziały ;)
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Tobie właśnie jakaś panda dostała jedzenie ;) Taki joke. Dziękuję za komentarz :)