poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział II

W Londynie mieszkamy od trzech tygodni, a ja jeszcze nie zdążyłam poznać okolic. Przez cały ten okres pomagałam rodzicom kupować rzeczy codziennego użytku no i oczywiście nie obeszło się od zakupów nowych ubrań! Moja część garderoby wypełniona jest ciuchami, na które wcześniej nie mogłam sobie pozwolić. Od ciuchów z Zary po torebkę Chanel i buty Guccie'go. Pewnie myślicie, że stałam się pustą laską, której kasa uderzyła do głowy. Wcale tak nie jest. Charakter wciąż mam ten sam. Wciąż jestem dosyć nieśmiała i wcale nie szpanuje tym w jakim domu mieszkam. 
Siedziałam własnie w pokoju i próbowałam rozkminić instrukcję wieży stereo, ponieważ kupiłam płytę One Direction. Słuchałam ich tak często, że po dwóch tygodniach znałam teksty piosenek z albumu. W końcu udało mi się rozpracować wieże, a z głośników popłynęło "What Makes You Beautiful". Śpiewałam ją pod nosem i w tym samym czasie weszłam na ich oficjalną stronę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była informacja, że 1D zagra za 2 tygodnie w Londynie i własnie rusza sprzedaż biletów. Ponieważ wiedziałam w jakim tempie rozchodzą się bilety bez namysłu co na to rodzice zabukowałam jeden bilet. Gdy doszła informacja,że własnie go kupiłam szczęściu nie było końca. 
-Co się stało? Z czego tak się cieszysz? -mama patrzyła na mnie jak na wariatkę.
-One Direction, ten zespół, o którym ci mówiłam zagra za dwa tygodnie w Londynie!! Kupiłam bilet!!- skakałam z radości
-Kochanie, wiem, że teraz stać nas na więcej, ale proszę pamiętaj, aby nie wydać wszystkich naszych pieniędzy. Ile kosztował w ogóle bilet? -dodała po chwili
Spojrzałam na ekran komputera. Troche głupio się czułam bo zamiast najpierw zobaczyć ile kosztował od razu nacisnęłam "kupuj". 
- 45 funtów
-No dobra, przeżyję. Za pól godziny obiad- oznajmiła i wyszła z pokoju. 
Zaczęłam zastanawiać się ile czasu wcześniej powinnam wyjść z domu, aby zająć jak najlepsze miejsce. Może to trochę dziwne, ale jak powinnam się ubrać też myślałam.To nie jest randka!-skarciłam się.

Kolejne dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Chodziłam jak nakręcona. Cały czas myślałam, żeby wreszcie spotkać 1D. Mój korepetytor od matematyki nawet coś wspominał mojemu tacie, że nie mogę się na niczym skupić. Oj tam, oj tam... Taka szansa może się już więcej nie powtórzyć. 
Ledno się obejrzałam a nadszedł ten długo wyczekiwany dzień koncertu. Wstałam o dziesiątej. Tak, tak. Należałam do osób kochających długo spać. Wreszcie miałam w czym przebierać jeśli chodzi o ubrania. Postanowiłam, że nie będę przesadzać z eleganckimi strojami, ale też nie założę dresów rzecz jasna! Wyszłam z pokoju w szlafroku w misie i udałam się do garderoby umiejscowionej obok sypialni rodziców. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w stronę wielkiego pomieszczenia. Odszukałam białą jedwabną bluzkę z długim rękawem do tego dobrałam ciemne jeansy i szare baleriny. Wzięłam ciuchy i wróciłam do pokoju, aby się przebrać. Następnie poszłam do łazienki odbyć codzienną toaletę. Przemyłam twarz chłodną wodą, a sięgające prawie do pasa brązowe włosy związałam w warkocz. Nałożyłam mascarę i wyszłam z łazienki. Dochodziła 11, koncert miał rozpocząć się o 14, ale już o 13 wpuszczali fanki. Chciałam być przy samej scenie więc gdy tylko zjadłam śniadanie wyszła z domu i ruszyłam w kierunku miejsca gdzie chłopcy koncertowali. Oczywiście nie na piechotę, nie było na to czasu. Niedaleko naszego domu znajdował się przystanek autobusowy. Według rozkładu najbliższy autobus miał być za 3 minuty. Czekałam jakieś 10 zanim coś przyjechało. Trochę zaczęłam się denerwować czy uda mi się zdążyć. N szczęście obawy były niepotrzebne. Bez trudu odnalazłam hale, a przed nią około 100 fanek koczujących przed wejściem. Wmieszałam się w ich tłum i jakby na komendę drzwi zostały otwarte i zaczęto sprawdzać bilety. Przed wyjściem z domu sprawdzałam trzy razy czy na pewno mam bilet. W kolejce do kontroli biletów byłam jakaś osiemdziesiąta. Gdy wreszcie przekroczyłam bramki ruszyłam pędem. Co prawda pierwszy rząd był już całkowicie obstawiony, ale z czwartego, w którym byłam też było świetnie widać. Spojrzałam na zegarek. Była 13.30. Nagle zaczepiła mnie jakaś dziewczyna stojąca obok mnie.
-Hej. Nie stresuj się tak! Zobaczysz, chłopcy są niesamowici!-uśmiechnęła się pogodnie do mnie
-Jesteś już chyba nie po raz pierwszy na ich koncercie, no nie?-zapytałam
-Tak, to mój trzeci. Tak przy okazji jestem Charlotte-dziewczyna wyciągnęła rękę
-Liliana, ale Lila też może być. 
Dziewczyna okazała się bardzo miła. Też mieszkała w Londynie i była w tym samym wieku co ja (17 lat). Przegadałyśmy pól godziny po czym nagle zgasły światła. Fani wiedzieli, że nadeszła ta chwila kiedy wreszcie zobaczą swoich idoli.
-Zaczyna się!!!-zachichotała Charlotte
Na scenę weszli Josh, Sandy, Jon i Dan . Z głośników poleciała muzyka "One Thing" i po chwili na wbiegli po kolei: Harry w ciemnych spodniach, czerwonej bluzce i granatowej marynarce - mówię Wam, on był moim ulubieńcem i mało się nie popłakałam ze szczęścia widząc go. Kolejny był Liam i Niall. Obydwaj w beżowych spodniach z tą różnicą w ubiorze, że ten pierwszy miał koszulę w kratę, a Niall zielone polo. Na końcu wszedł Zayn z Louisem. Zayn w czarnych spodniach, białej bluzce i kurtce jeansowej. Louis w czerwonych spodniach i bluzce w paski. Wyglądał bosko! Co ja mówię! Oni wszyscy wyglądali nieziemsko- bez wyjątku. 
Koncert się rozpoczął. Wraz z innymi Directionerkami skakałyśmy i śpiewałyśmy. Czas leciał makabrycznie szybko. Na zakończenie Hazza przemówił:
-Słuchajcie! Było nam bardzo miło móc zaśpiewać dla was. Chciałbym teraz zaprosić was na spotkanie w mniejszej halce, znajdującej się obok tej. Zaraz po koncercie. Będziecie mogli zrobić sobie z nami zdjęcia, wziąć autograf i trochę porozmawiać. Serdecznie zapraszamy!!
Na hali dało się odczuć ożywienie fanów. Gdy tylko chłopcy zeszli ze sceny wszyscy ruszyliśmy na spotkanie. To co się tam działo mogę porównać tylko z otwarciem IKEI z wyprzedażą. Gdy dotarłam (cała!) na miejsce spotkania, odnalazłam Charlotte. Trocę musiałyśmy poczekać na chłopców. Zdążyłysmy w tym czasie wymienić się Twitterami i numerami komórek. 
Wreszcie otworzyły się drzwi, a za nimi pojawiła się cała piątka. Wyznaczona została długa kolejka. Mogłam przez czas oczekiwania przyglądać się tym pięciu cudom świata. 
W pomieszczeniu było duszno przez co musiałam podwinąć rękawy bluzki, a co za tym szło odsłonić blizny na lewej ręce. Z perspektywy czasu dobrze wiedziałam, że ciecie się było błędem. Nigdy więcej tego nie zrobię. 
Wreszcie nadeszła moja kolej. Przy stoliku siedzieli  Zayn, Liam, Niall i Larry. Podchodziłam do każdego po kolei. Każdy podpisał mi płytę. 
Gdy podałam ją Harremy chłopak niespodziewanie złapał mnie za rękę......


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że się spodobał :) Z racji tego, iż czuję się jakbym pisała do ściany i nikt nie czytał mojego bloga kolejny rozdział opublikuje jak pod tym będzie minimum 7 komentarzy :) 

6 komentarzy:

  1. Fajny, fajny :) Czekam na kolejny :) Przy okazji zapraszam do siebie: http://ifthereissomebody.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie piszesz, czytając to, wciągasz się. Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No weż błagam ! To jest świetne i proszę o dłuższy :D Nie wymagaj o tak duzo komentarzy bo ja tu padnę :D !!

    OdpowiedzUsuń
  4. dobra jesteś ;)
    zapraszam do mnie http://more.than.this.pinger.pl/ mam nadzieję że się spodoba ;)<3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny:) ,,Idę'' czytać kolejny co się wydarzy ;)
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dzięki Tobie właśnie jakaś panda dostała jedzenie ;) Taki joke. Dziękuję za komentarz :)